O kolejnym etapie procesu beatyfikacyjnego pochodzącego ze Stoczka Łukowskiego biskupa Adolfa Piotra Szelążka
Od kilku już lat 9 lutego, w rocznicę śmierci sługi Bożego bp. Adolfa Piotra Szelążka(1865-1950), modlitwa o wyniesienie go do chwały ołtarzy łączy ważne w jego biografii miejsca: Stoczek Łukowski, gdzie przyszedł na świat, Toruń, gdzie jest pochowany, oraz Łuck - miejsce posługi biskupiej. Czego znakiem jest, zdaniem Siostry, żywa pamięć o księdzu biskupie?
W odpowiedzi na to pytanie pozwolę sobie przywołać słowa papieża Franciszka skierowane do wiernych podczas modlitwy Anioł Pański 5 lutego: „Jezus zachęca nas, abyśmy byli odbiciem Jego światła, poprzez świadectwo dobrych uczynków. [Ewangelista] mówi: «Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie» (Mt 5,16). Słowa te podkreślają, że można nas rozpoznać jako prawdziwych uczniów Tego, który jest światłością świata, poprzez nasze dzieła”.
Ta wypowiedź zdaje się bardzo trafnie oddawać znaczenie utrwalonej pamięci o bp. Szelążku w różnych zakątkach Polski i poza jej granicami. Żywa pamięć o drugiej osobie trwa bowiem na tyle, na ile jej życie i dzieła były prawdziwie odblaskiem Bożego światła. W tym roku mija 67 lat od śmierci sługi Bożego i mimo upływu czasu, jak można zauważyć, nie stracił on blasku prawdziwego światła, a żywotność Bożego ducha przebija w dziełach, które pozostawił, w jego nauczaniu, historii życia. Tym odbiciem prawdziwego światła, które trwa do dzisiaj, jest jego świadectwo heroicznego życia, oddanego bezwarunkowo Bogu pośród codziennych wyzwań i wymagań świata.
To jest właśnie owa żywa pamięć, która zapala serca kolejnych pokoleń do przywoływania w swych środowiskach świetlanej postaci „małego biskupa”, a zarazem biskupa wielkiego w swej pokorze serca i potędze modlitwy. Każda rocznica związana ze sługą Bożym jeszcze bardziej pozwala nam rozpoznawać w nim prawdziwego ucznia Chrystusa, w którym Boski Mistrz ukazuje swoje ojcowskie i pełne miłości oblicze.
We wrześniu 2016 r. dotarła do nas wiadomość o zakończeniu w Toruniu diecezjalnego etapu procesu beatyfikacyjnego bp. A.P. Szelążka - rozpoczętego 6 października 2013 r. Co - na drodze do wyniesienia go na ołtarze - wydarzyło się od tego czasu?
Moment zamknięcia procesu beatyfikacyjnego na etapie diecezjalnym (4 września 2016 r.) był ogromną radością dla wszystkich, którym bliski jest sługa Boży. Wymagał również wielkiego wysiłku pracy i przygotowania odpowiednio uporządkowanych dokumentów. 21 września w domu zakonnym sióstr terezjanek w Toruniu odbyło się lakowanie i przygotowanie dokumentów zakończonego etapu diecezjalnego procesu, tak aby przewieźć je następnie do Rzymu. Około 20 tys. stron odręcznie podpisanych i opieczętowanych złożono w kartonach, które tradycyjną, grawerowaną pieczęcią zabezpieczył ks. Andrzej Nowicki, kanclerz kurii toruńskiej. Do Wiecznego Miasta akta procesu beatyfikacyjnego dotarły w październiku i zostały przekazane Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych wraz z prośbą o zatwierdzenie nominacji postulatora na etap rzymski procesu, do którego zostałam oddelegowana przez Zgromadzenie Sióstr św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Dekret na postulatorkę fazy rzymskiej procesu beatyfikacyjnego sługi Bożego został wydany przez prefekta kongregacji - kard. Angelo Amato 13 stycznia br. Zatem można było skierować kolejne pismo do prefekta tejże kongregacji o otwarcie i przestudiowanie złożonych w październiku akt sprawy.
Z radością mogę przekazać czytelnikom „Echa Katolickiego” wiadomość z ostatniej chwili, iż złamanie pieczęci lakowych i otwarcie akt nastąpi 6 marca. Od tego dnia dokumenty będą studiowane przez pracowników kongregacji w celu wydania dekretu o ważności dochodzenia diecezjalnego.
Nie mogę nie zapytać o to, jakie emocje towarzyszą postulatorowi w momencie składania zgromadzonych materiałów w Watykanie...
Na myśl przychodzą mi słowa św. Pawła z Listu do Koryntian: „... głosimy... to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9). Ten moment zostanie długo w pamięci, gdyż była to chwila szczególnej łaski, ogromnej radości i w jakimś sensie spełnienie bardzo nieśmiałych oczekiwań. Gdy rozpoczynaliśmy proces w diecezji toruńskiej, nie było nawet przebłysku myśli, że nastąpi i ta szczególna chwila przekazania akt do Rzymu, ponieważ wydawało się to szalenie odległe. Można powiedzieć, że w procesie sługi Bożego Szelążka wypełnia się doskonale mała droga dziecięctwa duchowego, wskazana przez św. Teresę od Dzieciątka Jezus, jego umiłowaną świętą. Polega ona na podejmowaniu małych kroków z ogromną miłością, czasem nawet tylko na podnoszeniu stopy na kolejny poziom, gdyż w ludzkiej słabości nie można zrobić nic więcej, ale za to dobry Bóg, widząc małe wysiłki czynione z wielką miłością, sam pochyla się nad nami, aby swą Boską mocą podnieść je o wiele wyżej, niż się spodziewamy. Takie uczucie towarzyszyło nam w dniu przekazywania akt. Czułyśmy się małe wobec wielkości majestatu Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, serca jednak przepełniał Boży pokój i ogromna wdzięczność, że dane nam jest w tym wydarzeniu uczestniczyć, że sługa Boży ten dar nam wyprosił.
Proszę przypomnieć, jaką rolę pełnił bp Szelążek w relacjach między Episkopatem Polski a Stolicą Apostolską. Współcześni oceniali go jako doskonałego dyplomatę - czy ta umiejętność znalazła odzwierciedlenie w owocach tej współpracy?
W życiorysie sługi Bożego wątek łączności z Rzymem jest bardzo bogaty; wymagałby pogłębionej analizy, aby ocenić jego doniosłość dla spraw Episkopatu Polski. Niezmiennie jednak pozostaje faktem, że zalety osobowości i charakteru bp. Szelążka przyczyniły się niewątpliwie do przebiegu negocjacji prowadzonych między Rzeczpospolitą Polską a Stolicą Apostolską, które uwieńczone zostały podpisaniem konkordatu w 1925 r., czyli umowy między państwem a Kościołem w sprawach wyznaniowych. Do Rzymu przyjeżdżał wielokrotnie, także jako ordynariusz diecezji łuckiej, przybywał do grobu św. Piotra z wizytą „ad limina apostolorum”. Z tego czasu zachował się piękny „List pasterski z okazji udzielenia błogosławieństwa przez papieża Piusa XI dla Diecezji Łuckiej”, który skierował do wiernych swojej diecezji. Zachęcam do lektury tego i innych listów pasterskich sługi Bożego...
Watykan pojawia się w życiorysie biskupa łuckiego bardzo mocno także w innych okolicznościach: w 1945 r. został oskarżony przez władze sowieckie o szpiegostwo na jego rzecz...
Słowo „szpiegostwo” zostało użyte przez władze sowieckie w czasie przesłuchań, gdyż było „wygodne” w tamtej sytuacji politycznej. Nam trzeba je dziś zamienić na bardziej adekwatne, oddające charakter sługi Bożego, tłumaczące warunki, w jakich się znalazł, i sposób potraktowania, jaki stał się jego udziałem. To wierność Stolicy Apostolskiej, wierność nauczaniu Kościoła świętego. W jednym z listów pasterskich opisujących pobyt na audiencji u Ojca Świętego napisał: „Za świętą powinność uważałem sobie oświadczyć Namiestnikowi Chrystusowemu, że diecezja nasza [łucka], spadkobierczyni wielkich tradycji i niegdyś zasług dla Kościoła, i w chwili obecnej pragnie zaliczyć się do najwierniejszych, że wszyscy, kapłani i wierni, nie tylko zewnętrznie trzymają się następców św. Piotra, lecz obficie czerpią z tych źródeł nadprzyrodzonych zbawienia, na które Ojciec Święty z taką miłością wskazuje jako na jedyny ratunek dla dusz i dla świata w dobie obecnej. Dzięki tej niezachwianej wierności dla Stolicy Piotrowej i czujności na Jej wskazania, mogłem powiedzieć, że w diecezji naszej płynie głębokie życie Boże (...)”.
Z powodu przekazywania do Stolicy Apostolskiej informacji o ówczesnym stanie duchowym i materialnym w diecezji łuckiej po 1939 r., czyli z powodu tzw. szpiegostwa (sic!), sługa Boży został aresztowany i przez 16 miesięcy był przetrzymywany w najsurowszym więzieniu w Kijowie.
Diecezja siedlecka przygotowuje się do jubileuszu 200-lecia, który obchodzony będzie w 2018 r. Czy możemy mówić o wpływie „syna stoczkowskiej ziemi” na jej losy, kształt? Jakie relacje łączyły go z jej duszpasterzami?
To piękny jubileusz zarówno dla samej diecezji, jak również dla Kościoła w Polsce, gdyż wierność w wierze małej cząstki jest świadectwem i wezwaniem do świętości dla innych. Poza tym 200 lat istnienia to piękny dorobek historii, w który wpisał się także nasz sługa Boży. Doskonale zostało to ukazane podczas ubiegłorocznej konferencji naukowej w Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach. Podkreślono związki sługi Bożego z duchowieństwem siedleckim, szczególnie z bp. Ignacym Świrskim, który był wiernym uczniem sługi Bożego w Akademii Duchownej w Petersburgu. Zrodzona wówczas przyjaźń kapłańska i zachwyt osobą bp. Szelążka stanowiły nadprzyrodzoną siłę młodego wówczas ordynariusza siedleckiego. W jednym z listów napisał: „Stwierdziłem już niejednokrotnie, że Ekscelencja w jakiś nieznany, tajemniczy, po prostu mistyczny sposób czy to przez modlitwy, czy błogosławieństwo, czy zwykłą życzliwość jest moim duchem opiekuńczym - i to przeświadczenie dodaje mi dużo otuchy”. Jak widać, przyjaźń ze świętymi jest bardzo korzystna, bo pociąga w górę, jest siłą w drodze do doskonałości i miłości Boga.
A jak wspomina dzisiaj bp. Szelążka diecezja łucka?
Można mówić o fenomenie świętych, którzy przemawiają z mocną nadzieją tam, gdzie po ludzku wydaje się być już wszystko stracone. Przypomnę bowiem, że diecezja łucka została osierocona, gdy na stolicy biskupiej zabrakło sługi Bożego A.P. Szelążka. Dopiero w 1991 r. przywrócono czynności sakralne w katedrze łuckiej, a jej pierwszym powojennym następcą został - w 1998 r. - bp Marcjan Trofimiak. Jednak pamięć o wielkim człowieku i duszpasterzu - bp. Szelążku przetrwała. Wspominali go liczni świadkowie z ziemi wołyńskiej, wysiedleni poza granice swej małej ojczyzny. Pamiętają o nim do dziś kapłani łuccy, siostry zakonne i wierni, obchodząc wspomnienia i rocznice diecezji, głosząc rekolekcje. Obecny ordynariusz tejże diecezji, bp Witalij Skomarowski, podczas uroczystości zamknięcia procesu diecezjalnego w Toruniu wyraził przekonanie, że to właśnie dzięki heroicznej postawie wierności sługi Bożego diecezja łucka istnieje do dziś i może spoglądać z nadzieją w przyszłość.
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 6/2017
opr. ab/ab