Cuda małe i duże

Z racji wspomnienia bł. Męczenników Podlaskich o łaskach, jakie wierni otrzymują za ich wstawiennictwem.

Jeśli jesteś chory, idź na miejsce, gdzie byli pochowani męczennicy, pomódl się tam, weź ziemię i przyłóż w miejsce choroby - mówili kiedyś mieszkańcy Pratulina, gdzie 24 stycznia 1874 r. w obronie wiary jedności Kościoła zginęło 13 unitów. Choć męczennicy zostali wyniesieni na ołtarze dopiero 6 października 1996 r., ich kult istniał niemal od początku. I tak jest do dzisiaj.

Dzisiaj ludzie wciąż szukają pomocy u błogosławionych unitów. A Wincenty Lewoniuk i jego 12 towarzyszy to wyjątkowo skuteczni orędownicy. Dowód?

Poza czasem i przestrzenią

Przybywają z różnymi intencjami. Proszą m.in. o zdrowie, życie, dar rodzicielstwa, uwolnienie z nałogów, pracę, miłość, zdanie matury i egzaminu. - Wstawiennictwa bł. Męczenników Podlaskich szczególnie dotykamy podczas styczniowej nowenny. Świadczą o tym podziękowania, jakie otrzymujemy od tych, którzy w tych dniach polecali swoje intencje przez orędownictwo naszych patronów - zapewnia ks. Jacek Guz, kustosz sanktuarium w Pratulinie i proboszcz parafii pw. św. apostołów Piotra i Pawła, dodając, że wciąż ma do czynienia z łaskami większymi i mniejszymi, jakich ludzie doświadczają zarówno w sanktuarium, jak i przez duchową łączność z tym miejscem, bowiem błogosławieni działają poza czasem i przestrzenią.

Jak to możliwe?

Wśród opisów łask, które wyproszono za przyczyną męczenników, jest historia pochodzącego z pratulińskiej parafii ks. Romualda. W 1991 r. wykryto u niego na szyi guz. Narośl powiększała się z dnia na dzień. Lekarze uznali, że konieczna jest operacja. Jednak na zabieg trzeba było czekać ok. tygodnia. Ponieważ trwał Wielki Post, który jest dla kapłanów bardzo pracowitym okresem, ks. Romuald postanowił przełożyć termin operacji i wrócił do domu, by ponownie zgłosić się po Wielkanocy. Kiedy przyjechał do kliniki na zabieg, okazało się, że jest on niepotrzebny. Guz zniknął. Jak to możliwe? Przez cały czas kapłan modlił się o powrót do zdrowia. Prosił Boga za wstawiennictwem męczenników, wówczas jeszcze niebeatyfikowanych, a ziemią z miejsca ich śmierci dotykał narośl na szyi. Świadectwo ks. Romualda dołączono do dokumentacji procesu beatyfikacyjnego unitów. Podobnie jak przypadek Pawła Mazurka. W 1995 r. zdiagnozowano u niego tzw. prymitywnego guza centralnego układu nerwowego. Gdy po długim i wyczerpującym leczeniu lekarze rozłożyli ręce, nie dając chłopakowi więcej niż pół roku życia, jego matka udała się do Pratulina, by prosić Boga za przyczyną unitów o łaskę zdrowia dla syna. Po trzech dniach Paweł zaczął odzyskiwać siły. Dziś jest zdrowym mężczyzną.

Wyjątkowo skuteczni w wypraszaniu daru rodzicielstwa

Bł. męczennicy z Pratulina są wyjątkowo skuteczni w wypraszaniu daru rodzicielstwa. O tym niezwykłym miejscu i jego bohaterach Halina usłyszała pierwszy raz w 2007 r. Poczuła, że musi tam pojechać. Jej córka od dwóch lat chciała zostać mamą. W końcu po kilku miesiącach Halina przyjechała do sanktuarium. „Jestem potomkiem unitów, dlatego ufałam, że nasze prośby zostaną wysłuchane. Oprócz męża do Pratulina zabrałam także matkę zięcia, której cel naszej podróży wyjawiłam dopiero tuż przed wyjazdem. Maria nie bardzo wierzyła w powodzenie. (...) Odpowiedziałam, iż musimy dać Bogu szansę i zaufać Mu. W Pratulinie poprosiłam o Mszę św. Pierwszy wolny termin wypadł 4 grudnia, w urodziny zięcia. W samochodzie zaproponowałam, byśmy w naszej intencji przez rok odmawiały Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Na początku września 2009 r. córka oznajmiła: „Jestem w ciąży, to już pewne”. Radość, niepokój i nieustanna modlitwa towarzyszyły nam do 29 kwietnia. Tego dnia przyszła na świat piękna, zdrowa dziewczynka - Wiktoria” - pisze szczęśliwa babcia.

Natomiast w sierpniu 2018 r. do ks. Guza wpłynęło świadectwo od małżonków, którzy o dziecko starali się przez siedem lat. „Była to niełatwa droga, ale nigdy nie chcieliśmy ani in vitro, ani inseminacji, co dla niektórych wydawało się rozwiązaniem problemu. Przez ostatnie półtora roku leczyliśmy się metodą naprotechnologii w Białymstoku. W listopadzie 2017 r. ksiądz, który uczył w tej samej szkole co ja, opowiadał historię małżeństwa, które pięć walczyło o to, by zostać rodzicami. Kapłan poradził im, by spróbowali poprosić o pomoc bł. Męczenników z Pratulina. Małżonkowie przez dziewięć miesięcy każdego 23 dnia miesiąca jeździli do sanktuarium na nabożeństwo. Udało się. Urodziło im się zdrowe dziecko. My również postanowiliśmy szukać pomocy u bł. unitów. Od stycznia 2018 r., każdego 23 dnia miesiąca byliśmy w Pratulinie, prosząc o łaskę rodzicielstwa. Nasze dziecko poczęło się 23 czerwca. Ponieważ leczyliśmy się metodą naprotechnologii i prowadziłam obserwację cyklu, dokładnie wiedziałam, kiedy pod moim sercem zaczęło bić drugie serduszko. Termin poczęcia potwierdził zresztą lekarz. Dziś wciąż jeździmy do Pratulina, by prosić o dalsze łaski dla naszego maleństwa. Dziękujemy bł. Męczennikom Pratulina!” - czytamy w świadectwie.

Lekarze nie dawali szans

Wdzięczni unitom z Pratulina będą do końca życia Leokadia i Krzysztof, rodzice Anny, która została potrącona przez samochód na przejściu dla pieszych. Stan dziewczyny był bardzo ciężki: wstrząs krwotoczny, uraz głowy, wstrząśnienie mózgu, stłuczenie płuc i serca, zatorowość płucna, złamanie kości ramiennej, nóg. Lista obrażeń był bardzo długa. Lekarze nie dawali Annie szans na przeżycie, mówiąc, że tylko cud może sprawić, iż odzyska zdrowie i sprawność. I ...cud się wydarzył. Wcześniej jednak w intencji Anny odprawiono Mszę św. w sanktuarium. Po dwóch tygodniach dziewczyna otworzyła oczy. Kolejne zabiegi i operacje przywróciły czucie w nodze, choć lekarze mówili, że będzie bezwładna. Rodzice Anny nie mają wątpliwości, że to efekt wstawiennictwa bł. unitów.

Niebo jest blisko

Takich historii jest wiele. Na sarkofagu, w którym znajdują relikwie bł. męczenników, znajduje się zdjęcie małego Jasia, który w sposób cudowny przyszedł na świat przez ich wstawiennictwo. Jest też świadectwo uzdrowionej ze stwardnienia rozsianego kobiety. Z kolei młody biznesmen często przyjeżdża do Pratulina, bo - jak stwierdzi - w tamtejszym sanktuarium człowiek inaczej patrzy na świat, nabiera sił na kolejne dni zmagania się z codziennością.

- Od tych prostych unitów człowiek uczy się żyć. Stanowią moją siłę napędową - przyznaje ks. J. Guz, podkreślając, iż również on sam każdego dnia doświadcza pomocy bł. Męczenników Podlaskich. - Jak człowiek nie może żyć bez powietrza, tak my, tu, w Pratulinie, bez orędownictwa męczenników - dodaje, zaznaczając, że każda z otrzymanych łask to dowód, że nasi błogosławieni z miłością wkraczają w naszą codzienność - troski i problemy - niosąc ludziom niebiańską pomoc i ukojenie. To dowód na to, że niebo jest blisko nas, a jego cudowny dotyk staje się odpowiedzią na nasze prośby.

MD

 

Podziel się radością

Wszyscy, którzy doznali Bożej pomocy, łaski, cudu za wstawiennictwem bł. W. Lewoniuka i jego 12 towarzyszy, proszeni są o dzielenie się swoją radością i przysłanie świadectwa na adres: Sanktuarium Bł. Męczenników Podlaskich w Pratulinie, Pratulin 19, 21-504 Rokitno.

Echo Katolickie 3/2019

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama