Pozwólmy, by narodził się w nas

Kiedy urodził się Jezus? Jak mogła wyglądać noc Bożego Narodzenia? Kiedy po raz pierwszy obchodzono święta?

Z ks. prof. Józefem Naumowiczem, kierownikiem katedry historii starożytnej Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, autorem książek „Narodziny Bożego Narodzenia” i „Historia świątecznej choinki”, rozmawia Jolanta Krasnowska-Dyńka.

Księże Profesorze, kiedy urodził się Jezus?

Ewangelie nie wskazują nam dziennej daty narodzenia Jezusa. I nie ma w tym nic dziwnego, bo w starożytności nie rejestrowano urodzeń dzieci, nie zapisywano tych dat, nie świętowano ich. Panowało jednak przeświadczenie, że wielcy ludzie, jak np. Izaak czy Jakub w Starym Testamencie, przyszli na świat i zmarli w tym samym dniu. Podobnie było z Jezusem. Datę Jego śmierci znano - było to właśnie w uroczystość Paschy, która stanowiła święto ruchome przypadające na marzec lub kwiecień. Na tej podstawie stwierdzono, że ktoś tak ważny jak Jezus zmarł i urodził się w tym samym dniu - w święto Paschy, czyli po równonocy wiosennej. Tak samo było z Bożym Narodzeniem - chciano, by święto zachowało symbolikę „astronomiczną”. Jednak kiedy na początku IV w n.e. zaczęto je świętować, uznano, że nie można obchodzić narodzin i śmierci Chrystusa w tym samym dniu. Zaczęto więc szukać symbolicznego momentu w roku naturalnym oraz astronomicznym i wybrano przesilenie zimowe 25 grudnia.

Zatem data ta jest symboliczna?

Tak, ale bardzo piękna, ponieważ pokazuje, że na świat przyszła Światłość. Zgadza się to zresztą z zapowiedziami narodzin Mesjasza, w których symbolika światłości jest bardzo widoczna. Mówiono przecież, że „wzejdzie gwiazda Jakuba”, przyjdzie „słońce sprawiedliwości”, „światło na oświecenie pogan”. W kantyku Zachariasza czytamy, iż pojawi się „słońce z wysoka”. Podobnie jest w Ewangelii św. Jana: na świat przyszła Światłość prawdziwa, która świeci w ciemnościach i ciemności nocy się rozpraszają. Zatem ciągle odwoływano się do słońca i światła utożsamianych z radością, życiem. Kiedy szukano w ciągu roku momentu, który by optymalnie tę symbolikę opisywał, uznano, iż tajemnicę najlepiej obrazuje przesilenie zimowe, gdy po okresie narastającej ciemności światło wypełnia mrok, noce zaczynają się skracać, a wydłuża się dzień. To bardzo piękny i wymowny znak - szczególnie dla ludzi z pierwszych wieków, kiedy nie było tyle sztucznego światła, a rytm życia wyznaczały pory roku - a zarazem najlepszy czas, jaki można wybrać w kalendarzu. Dlatego 25 grudnia jest symboliczną, a nie historyczną datą narodzin Jezusa. Nie upierajmy się zatem, że tego dnia Jezus naprawdę przyszedł na świat, ale otwórzmy się, by urodził się w nas, przeżyjmy bardziej Jego obecność w naszym życiu.

A czy możemy ustalić rok narodzin Jezusa?

W Ewangelii znajdziemy jedną bardzo ważną informację na ten temat. Powiedziano, że kiedy Pan Jezus przyszedł nad Jordan, by się ochrzcić, miał około 30 lat. Było to w 15 roku panowania cesarza Tyberiusza, który rozpoczął swoje rządy po śmierci Oktawiana Augusta w 14 r. Zatem z roku 29 na 30 n.e. Jezus miał około 30 lat, ze szczególnym naciskiem na „około”. Wątpliwości są również w stosunku do rządów Tyberiusza. Wprawdzie obejmuje on władzę w 14 r. n.e., ale wstępując na tron, już przez dwa lata był współcesarzem i nie wiemy dokładnie, od której daty liczono „rządy Tyberiusza”. Na początku VI w. w Rzymie mnich imieniem Dionizy, zwany Mniejszym, obliczył datę narodzin Jezusa według kalendarza rzymskiego na 754 r. od założenia Rzymu. Jednak wskazówkę tę trudno pogodzić z datą śmierci Heroda, a - jak wiemy - Jezus urodził się za jego rządów. Herod z kolei zmarł w 4 roku p.n.e. Można więc założyć, że Chrystus przyszedł na świat przed 4 rokiem p.n.e., być może na początku tego roku. Może w piątym albo szóstym rokiem przed naszą erą, na pewno maksymalnie kilka lat przed śmiercią Heroda.

W ewangelicznych opisach narodzenia Jezusa czytamy o nadzwyczajnych zjawiskach. Jest niezwykła gwiazda, są zastępy niebieskie wielbiące Boga. Czy tak mogła wyglądać noc Bożego Narodzenia?

Przede wszystkim jest to noc pełna ciszy, spokoju. Nie są to spektakularne narodziny, jak spodziewano się np. w środowisku żydowskim, które oczekiwało, że na świat przyjdzie król. Tymczasem Jezus rodzi się w wielkiej pokorze i ubóstwie, jak mówi kolęda „obrał ludzkie barłogi”. Jednocześnie towarzyszą temu pewne znaki, które trzeba właściwie odczytać. Kiedy zatrzymujemy się nad fragmentem mówiącym o gwieździe, której światłem kierowali się mędrcy, okazuje się, że zobaczyli oni na Wschodzie jakiś znak. Odczytali go w ten sposób, iż w Jerozolimie narodził się ktoś ważny i postanowili złożyć mu dary. Jednak przez całą drogę nie wiedzieli, że prowadzi ich gwiazda. Dopiero kiedy wyczuli, iż Herod będzie starał się im przeszkodzić i wykorzystać ich, by zgładzić dziecko, uznali, iż to nadprzyrodzony znak, lecz nie wiadomo, czy była to światłość wewnętrzna czy zewnętrzna. W życiorysach wielu świętych także jest wiele niezrozumiałych dla nas rzeczy, które przyjmujemy, nie potrafiąc ich wyjaśnić. Tak samo jest z Ewangelią: mamy Słowo Objawione i je przyjmujemy. Nie doszukujmy się na siłę czegoś więcej. Owszem wierzę w to, że ponad 2 tys. lat temu w Betlejem mogli pojawić się aniołowie, światłość, bo przecież sam moment przyjścia Jezusa na świat był nadzwyczajny. Bardzo podoba mi się fragment Protoewangelii Jakuba mówiący, że gdy Maryja zaczęła rodzić, św. Józef zostawił ją w grocie i poszedł szukać akuszerki. Kiedy wracał, zobaczył, że cały świat zastygł w bezruchu. Zrozumiał, iż właśnie dokonało się coś wielkiego... Ten obraz bardzo do mnie przemawia, bo podkreśla wyjątkowość momentu narodzin Jezusa.

Kiedy pierwszy raz obchodzono święta Bożego Narodzenia?

W uroczystej formie najpewniej było celebrowane już w 328 r., podczas inauguracji bazyliki zbudowanej nad Grotą Narodzenia Jezusa. Od tamtej pory co roku wspominano otwarcie świątyni, świętując również przyjście na świat Jezusa. Ponadto z początków IV w. pochodzi piękny opis Pasterki i Wigilii w Betlejem: najpierw przybywano na pole pasterzy, po czym w Bazylice Narodzenia obywało się całonocne czuwanie z Mszą św. W ten sposób zaistniały więc pierwsza Wigilia i Pasterka. Tradycje te są kontynuowane do dziś.

Wokół tych największych chrześcijańskich świąt narosło wiele mitów. Które z nich należałoby obalić?

Przede wszystkim ten, że święto Bożego Narodzenia powstało tylko po to, by zastąpić pogańskie uroczystości związane z kultem boga słońca, które przypadały 25 grudnia. Tymczasem, śledząc źródła z tamtego czasu, okazuje się, że przed narodzeniem Jezusa w żadnej religii i żadnej kulturze nie było kultu słońca związanego z tym dniem, poza bardzo późnym kultem rzymskim z IV w. Jednak wtedy już istniało święto Bożego Narodzenia, które - jak czytamy w pierwszych homiliach - wyrosło z tradycji chrześcijańskiej. I nie ma co do tego wątpliwości. Dlatego warto walczyć o Boże Narodzenie, przygotowując się do niego duchowo. Owszem, mamy piękne kolędy, szopki, żłóbki, lecz nie zapominajmy o istocie, że Ten, który jest światłością, przychodzi z nieba.

Dlaczego akurat drzewko jest symbolem Bożego Narodzenia?

Źródeł choinkowego zwyczaju należy szukać w dekoracjach używanych w XII-XIV w. do wystawiania przed świątyniami i na przykościelnych placach tzw. Paradiesspiel. Były to organizowane tuż przed Bożym Narodzeniem przedstawienia o raju, czyli szczęściu, jakim Bóg obdarzył człowieka, o kuszeniu Adama i Ewy. Najważniejszym rekwizytem tych misteriów było zielone drzewko obwieszone owocami. Symbolizowało ono rajskie drzewo życia. Kiedy w XV w. zanikł zwyczaj wystawiania takich spektakli, zaczęto je umieszczać w domach. Drzewko miało przypominać, że wraz z narodzinami Chrystusa otrzymujemy nadzieję na odzyskanie raju.

Jakie jeszcze tradycje, zdaniem Księdza, są najważniejsze przy okazji obchodzenia świąt Bożego Narodzenia?

Poszczególne zwyczaje pojawiały się stopniowo w wielu krajach i różnią się od siebie. Włochy są ojczyzną żłóbka i szopki, które dziś należą do tradycji powszechnej. Z kolei kolebką choinki jest Alzacja, skąd obyczaj ten z czasem rozprzestrzenił się na cały świat. Wiele państw zna piękne pieśni bożonarodzeniowe, zwane u nas kolędami. Specjalnością Polski i innych krajów słowiańskich jest wieczerza wigilijna z piękną tradycją dzielenia się opłatkiem. Warto także wspomnieć o dawnym zwyczaju kładzenia siana na stół. Dziś to tylko symboliczna ilość, na której leży opłatek, a kiedyś była nim wyściełana nawet cała izba. Wszystko po to, by pokój, w którym spożywano wieczerzę, przypominał warunki, w jakich narodził się Jezus. Opłatek wigilijny, żłóbek, a przede wszystkim Msza św. mają nas dzisiaj prowadzić do Betlejem. W świętach nie chodzi tylko o wspominanie narodzin Chrystusa, On powinien być obecny w nas samych. Dlatego warto przypominać słowa Adama Mickiewicza: „Wierzysz, że Bóg zrodził się w betlejemskim żłobie? Lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie”.

Dziękuję za rozmowę.

opr. nc/nc

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama