Rozmawiaj z każdym językiem miłości

Słowa mogą komunikować miłość, ale mogą także ranić. O mocy słowa z kard. Stefanem Wyszyńskim.

Prymas Tysiąclecia:
„Rozmawiaj z każdym językiem miłości. Nie podnoś głosu. Nie przeklinaj. Nie rób przykrości. Nie wyciskaj łez. Uspokajaj i okazuj dobroć”.

Biblia: „Języka natomiast nikt z ludzi nie potrafi okiełznać, to zło niestateczne, pełne zabójczego jadu. Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi stworzonych na podobieństwo Boże. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, bracia moi!” (Jk 3,8-10)

Jak noże i plastry miodu

Wypowiadane przez nas słowa można porównać do różnych ziaren rzuconych w ziemię. Z jednych wyrastają zboża, a z innych chwasty. Każdy sieje to, co ma w sercu.

Ludzka pamięć jest zaskakująca. Pewne sytuacje i słowa potrafi wyprzeć i odrzucić, a inne przechowywać przez lata. Dotyczy to zarówno spraw pozytywnych, jak i negatywnych. Pamiętamy pewne słowa z dzieciństwa, młodości i dorosłego życia. Pamiętamy czyjeś pochwały, obietnice, deklaracje i zachęty, ale też wyzwiska, przekleństwa, zdania pełne drwiny, krzyki… Te dobre przekazy są jak plastry miodu, te złe… jak noże wbite w plecy i do tej pory niewyciągnięte. Pamiętamy okoliczności i osoby związane z tymi sytuacjami. Których wspomnień jest więcej? Jak z nimi żyć? Na te pytania każdy musi odpowiedzieć sobie sam, ale to nie wystarczy. Mając świadomość mocy słowa, trzeba zapytać siebie, jaki przekaz niosą nasze obecne komunikaty? Czy umiem mówić językiem miłości? A może jestem tym, który nieustannie raczy swoich bliskich i znajomych złością, nienawiścią, gniewem, krzykiem i wulgaryzmami? Niestety, są wśród nas tacy, którzy cieszą się, gdy mogą sprawić innym przykrość. Każdy z nas zna takich ludzi.

Zrozumienie i dialog

Raniące słowa podcinają skrzydła i rzucają człowieka na ziemię. Czynią szkody, jak wybuchająca bomba. Zostawiają po sobie ogromny lej, który czasami trzeba zasypywać, nierzadko bezskutecznie, przez całe życie. Bywa, że ci, którzy są bardziej wrażliwi, nigdy nie będą potrafili się podnieść i otrzepać z takich doświadczeń. Poranieni przez słowa zamykają się na innych ludzi, ale i na Boga. Zazwyczaj muszą włożyć wiele trudu, by zmienić myślenie o sobie i otaczającym świecie. Potrzebują dużo czasu i pracy, by zrozumieć, że wykrzyczane do nich niegdyś słowa są kłamstwem. Dobrze, jeśli spotkają takich, którzy będą ich podnosili, jeśli trafią na wyrozumiałych przyjaciół, mądrego kierownika duchowego czy spowiednika. Wagę dobrego, pozytywnego przekazu najbardziej umie docenić ten, kto doświadczył mocy złych słów. - Posługuję się językiem miłości, jeśli za pomocą słów wyrażam to, że dana osoba jest dla mnie ważna. Język miłości polega na zainteresowaniu bliźnim, próbowaniu zrozumienia tego, jak postrzega rzeczywistość (ale bez osądzania) i dialogu zakończonym porozumieniem. To także okazywanie wsparcia, docenienie, zmotywowanie do podejmowania dobrych decyzji, mówienie komplementów, ale, jeśli nastąpi taka konieczność, również słów prawdy. Trzeba to robić konkretnie, jednak zawsze w duchu miłości - zauważa studentka Ola Stachniak.

Obdarować sobą

Nasza rozmówczyni zaznacza, że język miłości najpełniej opisują owoce Ducha Świętego. Św. Paweł w liście do Galatów pisze: „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (5,22-23). - Miłość stanowi ofiarowanie siebie w wolności, w darze, szukanie dobra drugiej osoby. Radość wyraża się w tym, że pomimo trudności, które mogę przeżywać, jestem kochana i z nadzieją patrzę w przyszłość. Pokój jest wyrazem bycia w komunii z ludźmi i Bogiem. Cierpliwość to oczekiwanie na zmianę i wyrozumiałość wobec niedogodności życia. Uprzejmość odsłania prawdziwość i szczerość intencji na drugiego człowieka, jest czułą troską o innych. Dobroć natomiast to obdarowywanie innych poprzez budujące wypowiadanie się, niesienie pomocy. Wierność jest podstawą zaufania, a łagodność zachowywaniem swojej godności w trudnych chwilach, łączy w sobie uprzejmość i życzliwość. Opanowanie z kolei to kontrola nad swoimi pragnieniami - wylicza Ola. Dopowiada, że kiedy posługujemy się językiem miłości, zawsze oddajemy część swojego życia, sprawiając, iż poprzez naszą afirmację i skupienie uwagi na danej osobie wzbudzamy w niej uczucie obdarowania, wdzięczności, akceptacji, bezpieczeństwa, siły, szczęścia, nadziei, a przede wszystkim poczucie bycia kochanym. - Przez zaufanie i każdorazowe otwarcie się na drugiego człowieka możemy zbudować z nim relację opartą na wierności, otwartości i pewności, że zawsze może otrzymać od nas wsparcie i zostać wysłuchanym. Każda głęboka rozmowa rozwija i buduje w człowieku męstwo oraz leczy rany - zaznacza O. Stachniak. Warto mieć to wszystko na uwadze i myśleć, co się mówi.

Agnieszka Wawryniuk

Okiem osoby konsekrowanej

Słowa, które budują mur
s. Emilia Kąkol ze Zgromadzenia Sióstr Uczennic Boskiego Mistrza

Każde nasze słowo ma pewną moc sprawczą i jest zdolne - w pewien pośredni sposób - kształtować rzeczywistość. Możemy to łatwo zaobserwować w życiu codziennym. Każdemu z nas zdarzyło się posprzeczać z kimś i w emocjach trochę zapędzić. Efekt? Powiedzieliśmy parę słów za dużo, za szybko, zbyt mocno i pochopnie, bez faktycznego zreflektowania się, co tak naprawdę mówimy, w jaki sposób i dlaczego. Może nawet tak nam to weszło w nawyk, że w niektórych sytuacjach - szczególnie, gdy wzbiera w nas i dochodzi do głosu zniecierpliwienie, zmęczenie, irytacja, złość, frustracja czy gniew - po prostu mówimy to, co nam ślina przyniesie na język, byle tylko dać upust piętrzącym się w nas emocjom. Wtedy ani na chwilę nie przychodzi nam do głowy myśl, by się zatrzymać, wziąć oddech, zdystansować choćby o krok i zastanowić nad tym, co tak naprawdę robimy i jakie konsekwencje rodzą te słowa w naszym rozmówcy, a mogłoby się to przecież okazać zbawienne dla naszej relacji z innymi. Nasze słowa zawsze odciskają się w tym, kto nas słucha. One dotykają i sprawiają pewien efekt zarówno w nas samych, jak i w adresacie. Dotyczy to i słów pozytywnych, pełnych życia i nadziei, które inspirują, wspierają, umacniają oraz pomagają wzrastać, jak i słów, które są „dowalaniem” komuś. Te z kolei nikogo nie motywują, a jedynie osłabiają, ranią. Już od najmłodszych lat jesteśmy niezwykle wrażliwi na słowa, które słyszymy. Gdy rodzic mówi do dziecka: jesteś do niczego, znowu mnie zawiodłeś, nie dasz rady, nie ma tu dla ciebie miejsca, jesteś niedobry, nie przeszkadzaj - ono w to wierzy. Te słowa stają się jego sposobem myślenia o sobie. Potem, nawet jako dorośli, myślimy i mówimy podobne rzeczy do samych siebie. To także ma na nas wpływ i mimo że pewnie chcielibyśmy, by coś zmieniły na lepsze, napełniają nas jedynie poczuciem bezsilności i niechęcią do siebie. Nasz sposób myślenia i mówienia rzutuje na nas, na innych i na nasze relacje. Wypowiedzianych słów nie cofnie się. Owszem, za złe słowa można przeprosić, ale rana, jaką nimi wyrządziliśmy innym, już w nich pozostanie i często stworzy dystans czy mur w relacji. Niełatwo jest wtedy naprawić uszkodzone więzi. Bywają one wręcz zerwane przez złą mowę, krzywdzące słowa, przez zawiedzione zaufanie. Naprawa nie jest niemożliwa, ale ten proces wymaga troski, życzliwej i kojącej cierpliwości, a nade wszystko dobrej woli obu stron. Musimy jednak pamiętać, że zaatakowana i zraniona słowami osoba może wybrać utrzymywanie dystansu z obawy przed kolejnymi zranieniami. Ceną naszych złych, bezmyślnie wypowiadanych słów może się więc czasem okazać oddalenie czy nawet utrata drogiej nam osoby. Naprawdę warto, byśmy pamiętali, że nasze słowa mają moc, że tworzą i nas i naszych bliźnich oraz że nikt się nie uzdrawia, raniąc innych.

opr. nc/nc

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama