Św. Katarzyna naprawdę ma współczesnej Europie wiele do powiedzenia. Może należałoby pozwolić jej mówić głośniej? Zwłaszcza to, że należy postępować rozumnie i jednocześnie nie tracić zaufania do Boga?
Katarzyna naprawdę ma współczesnej Europie wiele do powiedzenia. Może należałoby pozwolić jej mówić głośniej? Zwłaszcza to, że należy postępować rozumnie i jednocześnie nie tracić zaufania do Boga?
Ani jednego! – cieszy się burmistrz włoskiego miasteczka Bellegry, mówiąc o przypadkach zarażenia koronawirusem wśród mieszkańców. A właściwie o braku takich przypadków. Flavio Cera, bo tak się nazywa, 3 marca zdecydował, by z wyprzedzeniem „zabarykadować” miasto. Włodarze ościennych miejscowości naśmiewali się z niego, twierdząc, że oszalał. Dzisiaj miasteczko jest wśród nielicznych, do których wirus nie dotarł, a o których piszemy w tym numerze „Gościa Niedzielnego”(ss. 50–52). – Mamy nadzieję, że św. Sykstus nadal nas będzie chronił – opowiada dumny burmistrz włoskim mediom. Wcześniej zwierzył swoje miasteczko lokalnemu patronowi. A mnie przy tej okazji przychodzi do głowy pytanie o relację pomiędzy wiarą a odpowiedzialnym, racjonalnym zachowaniem. No bo kto właściwie uratował miasteczko – św. Sykstus czy burmistrz? Wiara i zaufanie Bogu czy racjonalne, choć przez niektórych uznane za przesadzone, podjęcie środków ostrożności? Niejeden raz w trakcie tej pandemii mogliśmy się przekonać o tym, że ze zdrowym (nomen omen!) podejściem do niej niektórzy mają problem. Tak samo jak z uznaniem, że po ludzku mamy zrobić wszystko, co rozumne, a po Bożemu ufać i się nie poddawać. Dlaczego tak się dzieje? Myślę, że wszystkiemu winien jest pewien uproszczony ogląd rzeczywistości, który wydaje się przekonujący, łatwiejszy w odbiorze. Niektórzy nie zdają sobie przy tym sprawy, że mocno fałszuje on rzeczywistość.
Tymczasem w okresie pandemii przeżywamy wspomnienie świętej Katarzyny ze Sieny, kobiety bardzo radykalnie ufającej Bogu i podejmującej zdroworozsądkowe decyzje, żyjącej w czasach zarazy, i to zarówno tej dosłownej: epidemii „czarnej śmierci”, jak i zarazy toczącej Ciało Mistyczne – Kościół. Jezus w wizji powie do niej: „Oblubienica moja zarażona jest trądem”. Nie da się zaprzeczyć: święta Katarzyna, która na okładce „Gościa Niedzielnego” wskazuje na Europę (jest jej patronką!), była kobietą wybitną. Uparta od dzieciństwa, kiedy to ogoliła głowę na łyso, żeby tylko dotrzymać ślubu miłości do Chrystusa i nie dać się wydać za mąż, w dorosłym życiu doradzała papieżom. „Cóż wam po wiedzy, z którą się tak obnosicie, skoro nie czyni was ona lepszymi” – śmiało zapytała... inkwizytorów. Za jej sprawą zakończył się czas rezydowania papieży w Awinionie. I stało się to w naprawdę przejmujących okolicznościach, gdy życzliwi doradzali Ojcu Świętemu, aby tego nie robić, argumentując to tym, że rzymianie papieża otrują. Katarzyna odpowiadała, że apteki awiniońskie też pełne są trucizn. Zbyt racjonalna? Zbyt w tym stanowcza i uparta? Jednocześnie mistyczka, pełna żaru miłości do Chrystusa, przeżywająca mistyczne uniesienia i przekonana, że jej naturą jest ogień. Paweł VI ogłosił ją doktorem Kościoła, a Jan Paweł II włączył do grona patronów Europy. Czas pandemii jest dobrym momentem, by sobie o tym przypomnieć. Katarzyna naprawdę ma współczesnej Europie wiele do powiedzenia. Może należałoby pozwolić jej mówić głośniej? Zwłaszcza to, że należy postępować rozumnie i jednocześnie nie tracić zaufania do Boga?
ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"
opr. ac/ac