W czasie ostatniej wieczerzy umiłowany uczeń spoczywał na sercu Jezusa. Następnego dnia to serce przebito i wypłynęły z niego krew i woda. Ponoć te dwa momenty miały ogromny wpływ na ukształtowanie się w Kościele nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa.
W czasie ostatniej wieczerzy umiłowany uczeń spoczywał na sercu Jezusa. Następnego dnia to serce przebito i wypłynęły z niego krew i woda. Ponoć te dwa momenty miały ogromny wpływ na ukształtowanie się w Kościele nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Podobno panował kiedyś zwyczaj, by na stropach korytarzy nowo wybudowanego domu pisać: „Czcij pod tym dachem Boga. A nigdy nie runie ci na głowę”. Szlachetny zamysł, zachęta do pobożności, czy może naiwny sposób na zagwarantowanie mieszkańcom komfortu? Zapewne niejeden dach spadł na głowę pobożnego człowieka, a Hiob w tej czy innej postaci zawsze miał, ma i będzie miał pod górkę. Co zatem sprawia, że od tysiącleci człowiek próbuje przypisać życiowe powodzenie „dobrym stosunkom” z Panem Bogiem? Prawdopodobnie proste przełożenie ze stosunków międzyludzkich: skoro ja jestem twoim przyjacielem, to i ty życzysz mi dobrze. Ale nie tak to działa i Bóg na setki rozmaitych sposobów próbuje nam to wytłumaczyć. Nie da się. Porządek miłości zawsze jest bowiem porządkiem wyższego dobra ukochanej osoby. Sęk w tym, jak postrzega się własne dobro. W czasie ostatniej wieczerzy umiłowany uczeń spoczywał na sercu Jezusa. Następnego dnia to serce przebito i wypłynęły z niego krew i woda. Ponoć te dwa momenty miały ogromny wpływ na ukształtowanie się w Kościele nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Siedemnaście wieków później, 16 czerwca 1675 roku, trzynaście lat po śmierci słynnego Pascala, twierdzącego, że serce ma swoje racje, których rozum nie zna, oraz że w człowieku istnieje wewnętrzne rozdarcie, którego sam człowiek nie jest w stanie przełamać, a może to zrobić tylko Bóg, Małgorzata Maria Alacoque pogrążona w głębokiej modlitwie będzie miała objawienie Jezusowego Serca. „Oto Serce, które tak bardzo ukochało ludzi, że w niczym nie oszczędzając siebie, całkowicie się wyniszczyło i ofiarowało, aby im okazać swoją miłość” – usłyszy. Ponadto Jezus powie: „Żądam od ciebie, aby w pierwszy piątek po oktawie Bożego Ciała zostało ustanowione święto – szczególnie po to, by uczcić Moje Serce przez Komunię Świętą i uroczyste akty przebłagania w celu wynagrodzenia Mu za zniewagi doznane w czasie wystawienia na ołtarzach”. To żądanie Jezusa zostanie spełnione. Co więcej, Leon XIII w 1899 roku poświęci całą ludzkość Sercu Jezusowemu. Kolejny akt pobożności czy zwrócenie uwagi na to, co najważniejsze? A może nawiązanie do obietnicy Jezusa z przywołanych objawień: „Obiecuję, że Moje Serce otworzy się, aby spłynęły z Niego Strumienie Jego Boskiej Miłości na tych, którzy Mu tę cześć okażą i zatroszczą się o to, by inni Mu ją okazywali”?
W tym numerze „Gościa Niedzielnego” postanowiliśmy zająć się tymi właśnie obietnicami, a właściwie ich praktycznym wymiarem (ss. 16–19). Powszechnie znane nam praktyki obchodzenia pierwszych czwartków, piątków i sobót miesiąca zazwyczaj związane są z przywiązanymi do nich – jak wierzymy – łaskami oraz ściśle określonymi kryteriami. Czy spełnienie ich co do joty jest warunkiem sine qua non tego, by otrzymać łaskę? I czy taki sposób liczenia, ważenia oraz mierzenia w duchowości jest w ogóle dopuszczalny? Wracając do początku: czy praktyki tego typu mogą zapewnić człowiekowi pomyślność? Odpowiedź jest prosta: nie. Ale mogą przyczynić się do jego wychowania, formacji i rozwoju.
ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"
opr. ac/ac