Ile potrzebuje Kościół?

Kościół potrzebuje pieniędzy bardzo mało albo nawet wcale

"Idziemy" nr 19/2013

Ks. Henryk Zieliński

Ile potrzebuje Kościół?

Kościół potrzebuje pieniędzy bardzo mało albo nawet wcale. Wszystkie bowiem środki, których Kościół naprawdę potrzebuje, w całości posiada. Środki nadprzyrodzone daje Chrystus przez Ducha Świętego, a środki materialne są w kieszeniach wiernych.

Mówienie o ośmiu miliardach złotych, których rzekomo Kościół potrzebuje na swoją działalność, jest co najmniej niefortunne. Co gorsza – mylące. Tym bardziej mylące jest twierdzenie o dwóch miliardach złotych z tej kwoty, pochodzących z dotacji budżetu państwa, nawet jeśli w ustach konkretnego hierarchy miał to być argument wskazujący na nikły promil, jaki w tej sumie stanowiłyby wpływy z odpisu podatkowego. Bo zarówno szacowanie potencjalnych wpływów z dobrowolnego odpisu 0,5 proc. od wysokości podatku, jak i wyliczenia owych ośmiu miliardów opierają się na fałszywych przesłankach. I to jest najważniejsze, chodzi bowiem o prawdę. A efekt, jaki owe miliardy wywołały, to już sprawa wtórna, ale przy obecnej nagonce na Kościół – też warta zauważenia. Tylko czekać, aż owe bajkowe miliardy będą uzasadnieniem dla żądań dodatkowego opodatkowania Kościoła i potwierdzeniem mitów o jego bogactwie. Podkreślam, że chodzi o żądania dodatkowego opodatkowania, ponieważ twierdzenie, że Kościół, jego duchowieństwo i instytucje nie płacą podatków, jest wierutnym kłamstwem.

Ile zatem pieniędzy potrzebuje Kościół? Kiedyś Lew Tołstoj w nowelce „Ile ziemi potrzebuje człowiek?” pokazywał, że potrzebuje dokładnie tyle, ile zajmuje jego mogiła. W przypadku kościelnych pieniędzy odpowiedź brzmi podobnie. Kościół potrzebuje pieniędzy bardzo mało albo nawet wcale. Wszystkie bowiem środki, których Kościół naprawdę potrzebuje, w całości posiada. Środki nadprzyrodzone daje Chrystus przez Ducha Świętego, a środki materialne są w kieszeniach wiernych. Kościół nie musi więc wyciągać i nie wyciąga ręki do państwa po pieniądze na działalność, która należy do istoty Kościoła. Może co najwyżej – i powinien to robić chyba śmielej – upominać się o sprawiedliwe traktowanie w państwie. Nie o przywileje, ale o sprawiedliwość. W tym kontekście trzeba patrzeć również na proponowany odpis 0,5 proc. od podatku jako na bardzo mizerną formę zadośćuczynienia za dobra, które państwo zabrało Kościołowi, a ich zwrot nie jest w ogóle brany pod uwagę. Skalę zawłaszczeń i obecnych przekłamań w tej sprawie szczegółowo przedstawia w tym numerze Ewa K. Czaczkowska. Tłumaczenie niektórych przedstawicieli strony kościelnej, że Polski nie stać na pełne zadośćuczynienie Kościołowi w takiej formie, jaką zaproponowano choćby w zlaicyzowanych Czechach, było przedwczesnym kapitulanctwem i ryzykowną zmianą ról w negocjacjach z państwem. W efekcie dzisiaj mówi się już o finansowaniu w ten sposób Kościoła przez państwo.

Ale wróćmy do owych dwóch miliardów, które rzekomo już otrzymuje od państwa Kościół w postaci dotacji do katolickich szkół, uczelni, placówek Caritas, pensji dla katechetów, kapelanów szpitalnych, więziennych, wojskowych i innych. Przecież to państwo realizuje swoje zobowiązania wobec obywatela, kiedy w szczególnych okolicznościach życia ma mu zapewnić opiekę lekarską, prawną i także duchową na takim poziomie, na jakim jej potrzebuje. Są to ustawowe obowiązki państwa. Podobnie rzecz ma się z katolickim szkolnictwem, opieką hospicyjną i działalnością Caritas. Kościół jedynie wyręcza państwo, zresztą za dużo mniejsze pieniądze. Czy musi to robić i czy będzie to robił dalej? Wiele zależy od atmosfery, jaką stworzy się wokół działalności instytucji kościelnych. O ile bowiem praktyczna miłość bliźniego jest naszym obowiązkiem, to zastępowanie państwa i przyjmowanie z tego powodu niesprawiedliwych oskarżeń o pazerność – już nie.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama