Znaczenie Kościoła w Polsce i przewodniczącego KEP na forum Kościoła powszechnego jest niemałe.
Znaczenie Kościoła w Polsce i przewodniczącego KEP na forum Kościoła powszechnego jest niemałe.
Wybory przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski będą już rozstrzygnięte, kiedy do Czytelników trafi ten numer „Idziemy”. Czy biskupom obradującym w Warszawie uda się przekonać abp. Stanisława Gądeckiego do pozostania na tym stanowisku na drugą kadencję? Oby się udało.
Abp Gądecki okazał się człowiekiem opatrznościowym nie tylko dla Kościoła w Polsce, ale i na świecie. Podczas obrad Synodu biskupów w Rzymie poświęconego małżeństwu i rodzinie jego precyzyjne, uzasadnione teologicznie wypowiedzi stały się punktem odniesienia dla wielu biskupów i kardynałów. W czasie ubiegłorocznego Synodu poświęconego młodzieży papież Franciszek zwrócił uwagę właśnie na jego wypowiedź. Dziwił się, skąd szef polskiego episkopatu, jako biblista, ma tak trafne diagnozy na temat przemian cywilizacyjnych, w których musi odnaleźć się Kościół.
Znaczenie Kościoła w Polsce i przewodniczącego KEP na forum Kościoła powszechnego jest niemałe. Mamy największą w Europie liczbę systematycznie praktykujących katolików. W polskich seminariach duchownych wciąż jest najwięcej alumnów w skali kontynentu. Wszystko to sprawa Bożej łaski. Ale abp Gądecki potrafi z tą łaską współdziałać. Dba, aby przemiany, jakie się dokonują w Kościele, nie następowały w sposób rewolucyjny. W tej sprawie, z zachowaniem proporcji, idzie drogą wyznaczoną przez Prymasa Tysiąclecia, którego mądrość uchroniła Kościół w Polsce przed posoborowym kryzysem przetaczającym się przez kraje zachodnie.
Chociaż przewodniczący tylko przewodniczy obradom biskupów, to jego głos jest dzisiaj miarodajny dla całego episkopatu. Dysponuje „demokratycznym” mandatem. Reprezentuje Konferencję Episkopatu Polski wobec Stolicy Apostolskiej i władz państwowych. Decyduje o porządku obrad episkopatu, przez co jego rola jest porównywalna do roli marszałka sejmu. A w okresie między posiedzeniami plenarnymi Konferencji Episkopatu Polski, Rady Stałej i Rady Biskupów Diecezjalnych to właśnie Prezydium Konferencji Episkopatu w bieżących sprawach wydaje oświadczenia i komunikaty w imieniu Kościoła w Polsce. W skład prezydium wchodzi przewodniczący KEP, zastępca przewodniczącego (dotychczas abp Marek Jędraszewski) oraz sekretarz generalny KEP (obecnie bp Artur Miziński). Gremium to wielokrotnie zajmowało oficjalne i bardzo czytelne stanowisko w sprawach niecierpiących zwłoki.
Kiedy zapytałem abp. Gądeckiego przed pięciu laty, czy jako przewodniczący KEP będzie wyznawał zasadę abp. Józefa Michalika, że najważniejszą sprawą jest zachowanie jedności w episkopacie, usłyszałem: „Dla mnie najważniejsza jest prawda. Bo po co nam jedność za cenę prawdy?”. I temu starał się być wiernym, choć czasem nie przysparzało mu to przyjaciół – także w Kościele. Jego cechą nie jest ani konserwatyzm, ani „otwartość”, tylko wierność Ewangelii. Dlatego nie był faworytem poprzednich władz, ale i nie daje się wodzić za nos obecnym.
Wielkim sukcesem abp. Gądeckiego okazały się obchody Jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski. Potwierdziły jego autorytet wśród biskupów i wiernych. Obecny na tych uroczystościach sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolin mógł się naocznie przekonać, że opinie o Polsce i o Kościele w Polsce, które docierają do Watykanu, nie do końca zgodne są z prawdą. Na odpowiednie decyzje nie trzeba było długo czekać.
Męstwa abp. Gądeckiego w obronie prawdy doświadczyłem osobiście. Kiedy biuro kard. Reinharda Marxa usiłowało wymóc na mnie sprostowanie relacji z pielgrzymki polskich biskupów i księży do Dachau na 70. rocznicę wyzwolenia obozu, odpowiedź abp. Gądeckiego była krótka: „Nie będziemy prostować prawdy”. Podobnie było z próbą wpłynięcia na KEP, aby potępiono mnie za teksty wskazujące na różnicę między żydowskim a greckim podejściem do prawdy.
Mamy wiele powodów, żeby modlić się o dobry wybór przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Przed Kościołem piętrzą się bowiem trudne wyzwania. Idzie globalnie sterowana ofensywa erotyzacji i demoralizacji społeczeństwa, której ostatecznym celem jest oderwanie ludzi od Boga. To, co się obecnie dzieje w Warszawie, gdzie ogranicza się katechizację na rzecz seksualizacji dzieci, jest tylko zwiastunem światopoglądowego tsunami. Ta fala, jeśli nie spotka się ze zdecydowanym sprzeciwem, rozleje się na cały kraj.
Potrzebujemy kogoś, kto nie oglądając się na koszty, znowu powie: non possumus.
"Idziemy" nr 11/2019
opr. ac/ac