Wspomnienia biskupa, który widział łzy Matki Bożej, w 15. rocznicę cudownych łzawień statuetki Madonny z Civitavecchia
Włodzimierz Rędzioch: — Co Ekscelencja pamięta z tego niezwykłego wieczoru sprzed 15 lat spędzonego w papieskim apartamencie?
Bp Girolamo Grillo: — Kiedy wszedłem do papieskiego apartamentu, ks. prał. Dziwisz zaprowadził mnie do pokoju sąsiadującego z pokojem stołowym, gdzie umieściłem figurkę Matki Bożej. Gdy przyszedł Papież, już razem zaczęliśmy się modlić przed figurką. Następnie przeszliśmy do jadalni i usiedliśmy do kolacji. Ojciec Święty poprosił mnie, bym przedstawił mu fakty. Zacząłem więc moją relację, ale po kilku zdaniach Papież przerwał mi i sam tłumaczył znaczenie i sens łzawień. Kilka razy zacytował teologa von Balthasara oraz wyjaśnił mi, że z krwawymi łzami Matki Bożej łączy się tajemnica. Jednym słowem — Jan Paweł II rozumiał wówczas to, czego ja jeszcze nie mogłem zrozumieć. Po kolacji raz jeszcze pomodliliśmy się przed figurką, na którą Papież nałożył złotą koronę i różaniec, również ze złota.
Tego wieczoru Ojciec Święty nakazał mi milczenie, powiedział jednak: „Przyjdzie dzień, kiedy Ksiądz Biskup powie światu, że Jan Paweł II oddał cześć Matce Bożej z Civitavecchia”. Następnie dodał: „Teraz przekażemy wszystko w ręce Ratzingera...”. Nie wyjaśnił mi jednak, o jaki dzień chodzi, lecz uważam, że dziś — 15 lat po tamtych wydarzeniach i 5 lat po śmierci Papieża — mogę o tym swobodnie mówić. Chociaż czasami wydaje mi się, że Papież, używając tego sformułowania, myślał o dniu jego beatyfikacji.
— Wizyta u Papieża była ważnym etapem historii, która zaczęła się pięć miesięcy wcześniej. 2 lutego pięcioletnia dziewczynka o imieniu Jessica stwierdziła, że statuetka Maryi, kupiona przez jej rodziców w czasie pielgrzymki do Medjugorie i umieszczona w ogrodzie willi w peryferyjnej dzielnicy Pantano, roniła czerwone łzy. Jak Ksiądz Biskup zareagował na niezwykłą wiadomość o odkryciu płaczącej figurki Matki Bożej?
— Pozwoli pan, że przeczytam notatki z mojego dziennika dotyczące tych niezwykłych dni: „Co to za straszna historia — Madonny, które ciągle płaczą. Zawsze się znajdzie jakiś żartowniś, któremu sprawia przyjemność papranie przedmiotów religijnych. (...) A na dodatek proboszcz, ks. Pablo Martin, bierze na serio te głupstwa! Mater boni consilii, módl się za mnie!”. Jak wynika z tych zapisków, byłem wściekły również dlatego, że prasa poświęcała figurce bardzo wiele miejsca. Krytykowałem „niezdrową” ciekawość mas i postępowałem zdecydowanie, ponieważ byłem przekonany, że diabeł ucieka się do każdego podstępu, by zwodzić ludzi. Dlatego poprosiłem wicekomendanta policji w Civitavecchia — nazywał się Vignati, aby przeprowadził śledztwo w sprawie rodziny Gregori. Chciałem odkryć, czy to oni stali za „oszustwem”.
— Czy to prawda, że Ekscelencja chciał zniszczyć figurkę?
— Tak, to prawda. W pierwszej chwili chciałem, aby zniszczono figurkę, lecz gdy dowiedziałem się, że tego nie uczyniono, postanowiłem ją „zarekwirować”. Problem w tym, że rodzinia Gregori nie chciała mi jej dać, uciekłem się więc do fortelu: powiedziałem, że należy przeprowadzić badania statuetki. Nie ufali mi jednak i pytali o szczegóły — wytłumaczyłem więc, że chcę, aby prof. Angelo Fiori z Instytutu Medycyny Sądowej Polikliniki Gemelli zrobił analizę krwi łez oraz tomografię figurki. Gregori zgodzili się, pod warunkiem że przy badaniach miał być obecny wybrany przez nich specjalista z rzymskiego Uniwersytetu „La Sapienza”. Tomografię wykonano 10 lutego, a jej wynik był jednoznaczny — figurka była pełna i nie było w niej żadnych mechanizmów, a co za tym idzie — łzawienie nie było wywołane w sposób mechaniczny. Jednym słowem — nie mieliśmy do czynienia z jakąś „sztuczką”.
— Czy po zaznajomieniu się z rezultatami tych badań zmienił Ksiądz Biskup swoją opinię o całej sprawie?
— Nie. W dalszym ciągu myślałem, że za całą tą sprawą kryje się jakiś „dowcipniś”.
— Lecz badania były kontynuowane...
— Tak. 16 lutego 1995 r. powiadomiono mnie, że krew na figurce była krwią ludzką, co więcej — dalsze analizy pozwoliły ustalić, że mamy do czynienia z krwią mężczyzny. Muszę przyznać, że rezultaty badań krwi spowodowały, że zaczęły mnie ogarniać wątpliwości. Nic już z tego nie rozumiałem. A na dodatek, od kiedy miałem u siebie figurkę Madonny, po moim mieszkaniu rozchodził się wspaniały zapach.
— Jakie były reakcje Watykanu na wydarzenia w Civitavecchia?
— Dzwonił do mnie sam sekretarz stanu kard. Angelo Sodano — po raz pierwszy 11 lutego, prosząc, abym nie był zbyt sceptyczny, a następnie 23 lutego, aby mi podziękować, że nie wykluczyłem charakteru nadprzyrodzonego wydarzeń. Telefony te bardzo mną wstrząsnęły i pomyślałem, że może Papież zna jakąś tajemnicę, której ja nie znam.
— Tymczasem zbliżał się dzień, który w sposób radykalny miał zmienić stosunek Księdza Biskupa do łzawień Matki Bożej...
— Pewnego dnia zadzwonił do mnie ks. Gabriele Amorth, słynny włoski egzorcysta, który wypytywał mnie, dlaczego nie wierzę w autentyczność łzawień Matki Bożej. Przy tej okazji poinformował mnie, że jego duchowa córka, pielęgniarka z Florencji, kilka miesięcy wcześniej miała „locuzioni interiori”. Wynikało z nich, że w Civitavecchia Matka Boża miałaby ronić krwawe łzy jako zapowiedź smutnych wydarzeń we Włoszech. Zezłościłem się na niego i odpowiedziałem mu: „I ksiądz też wyskakuje z tymi głupotami”. Moja siostra Maria Grazia natomiast bardzo się przejęła jego słowami i całą noc nie spała. Następnego dnia — było to 15 marca — chodziła za mną cały ranek i mówiła mi, że nie pójdzie sobie, dopóki nie pomodli się przed figurką Matki Bożej. Ja trzymałem statuetkę ukrytą w szafie w pokoju jednej z sióstr rumuńskich, które zajmują się moim apartamentem.
— Dlaczego Ksiądz Biskup schował figurkę?
— W owym czasie mieszkańcy Civitavecchia chcieli mnie wygnać z miasta za to, że „zarekwirowałem” statuetkę. Zaczęto zbierać podpisy pod apelem przeciwko „biskupowi, który nie wierzy”. Obawiałem się, że wykradną mi figurkę Matki Bożej, dlatego rozpowiadałem wszystkim, że przechowuję ją w skarbcu banku — w rzeczywistości schowałem ją w szafie jednej z sióstr.
— Wróćmy jednak do dnia 15 marca, który zmienił życie Księdza Biskupa...
— Ponieważ moja siostra za wszelką cenę chciała pomodlić się przed figurką, pomyślałem, że modlitwa nikomu nie może zaszkodzić i postanowiłem pokazać jej ukrywaną statuetkę. W międzyczasie zjawił się mój szwagier Antonio, więc w modlitwie uczestniczyły cztery osoby: ja, moja siostra z mężem i jedna z zakonnic. Po chwili mój szwagier trącił mnie łokciem. Otworzyłem przymknięte oczy i zauważyłem, że z prawego oka spływała cienka jak włos łza, która nad policzkiem uformowała kropelkę rubinowego koloru. Nagle tak zbladłem, że moja siostra zaczęła krzyczeć: „Pomocy, pomocy!”. Przybiegł mój siostrzeniec, druga z zakonnic, a po pewnym czasie także kardiolog z miejscowego szpitala, który zastał mnie w stanie wielkiego szoku. Lekarz ten stał się — w sposób całkiem niezamierzony — świadkiem łzawienia i mógł zobaczyć świeżą jeszcze krew. Moja siostra dotknęła krwawej łzy palcem, lecz krew — rzecz niespotykana — natychmiast wyparowała bez pozostawienia śladu. Uznałem to za znak, że nie należy tej krwi dotykać. Było to czternaste łzawienie figurki Matki Bożej — trzynaście poprzednich miało miejsce w domu rodziny Gregorich.
Przypomniałem sobie wówczas rozmowę z ks. Amorthem, dlatego zacząłem dzwonić do sióstr klauzurowych z prośbą, by modliły się za Włochy.
— Kościół w ocenie tego rodzaju nadzwyczajnych zjawisk, jak te w Civiatavecchia, stosuje kryterium „owoców”. Jakie są owoce łez Matki Bożej z Civitavecchia?
— Owoce są wspaniałe. Przez pięć lat w kościele parafialnym św. Augustyna w Pantano (parafia rodziny Gregorich na peryferiach miasta, w której przechowywana jest figurka Matki Bożej z Civitavecchia — przyp. W. R.) spowiadał meksykański kapłan Velardo Mendoza. Wyznał mi kiedyś, że przez te wszystkie lata każdego dnia był świadkiem wielkiego nawrócenia (przez „wielkie nawrócenie” rozumie się nawrócenie człowieka, który przez dziesiątki lat nie przystępował do sakramentu pojednania i który decyduje się na radykalną zmianę życia). Nawrócenie serca (conversione del cuore) jest wielkim cudem. Ja również spowiadam tam w każdą niedzielę i zawsze są tłumy ludzi, którzy przystępują do spowiedzi i nawracają się. To jest prawdziwy cud Madonny z Civitavecchia!
W Civitavecchia Matka Boża nie tylko roniła krwawe łzy, ale objawiła się Jessice, córeczce państwa Gregorich, która jako pierwsza zauważyła łzy na figurce Madonny przywiezionej przez rodziców z Medjugorie. Tę rewelacyjną wiadomość przekazał naszemu rzymskiemu korespondentowi bp Girolamo Grillo. Rozmowę na ten temat z dawnym biskupem Civitavecchia opublikujemy w następnym numerze „Niedzieli”.
opr. mg/mg