Nie da się żyć bez wiary. Pytanie - komu, w kogo lub w co wierzymy? Gdy nie wierzymy w Boga, bardzo łatwo znajdujemy sobie jakiegoś bożka
Jeśli wiara jest szczera, wypływa z głębi — to angażuje całego człowieka, staje się sposobem życia.
Przypominam sobie pewne spotkanie ze znanym włoskim kaznodzieją, który podczas długiej rozmowy przekonywał mnie, że ludzie dzielą się nie na wierzących i niewierzących, ale na wierzących i bałwochwalców; czcicieli Boga i czcicieli ludzi lub przedmiotów; miłośników Bożej wielkości i miłośników ludzkiej małości; sługi Stwórcy i dworzan marionetek; naśladowców Prawdy i niewolników ciemności.
Nie można żyć bez wiary, ponieważ każdy dzień takiego życia jest krokiem w nieznane. Albo się komuś ufa i bierze się go za przewodnika, albo nie ufa się nikomu i wówczas taka wędrówka nie będzie miała sensu. Tak jak nie można podróżować bez odrobiny nadziei na dotarcie do celu, tak też bez przewodnika, wskazującego kierunek, nie można podążać naprzód. Słowem — albo będziesz wierzył w Boga, albo w człowieka i jego idee. Każdy człowiek jednak kiedyś umrze, tymczasem Chrystus zmartwychwstał i wciąż żyje.
Gdy nie ma się żadnej wiary, nie można w ogóle działać. Rolnik nie obsiewałby swojej ziemi, gdyby nie wierzył, że zasiew wzejdzie. Nikt nie szukałby czegokolwiek, gdyby nie wierzył, że coś znajdzie. Bez wiary nie można działać, bez wiary nie można żyć... Wszyscy mają jakąś wiarę, nawet ateiści. Jeżeli człowiek nie wierzy w Boga, wierzy w bożka — czyli czci ciało, pieniądze, sukces... Bożkiem może się stać też człowiek — gdy fanatycznie i bezrefleksyjnie wierzy się w każde jego słowo. Szczytem egoizmu, moim zdaniem, jest ubóstwianie samego siebie — iluż znamy takich zakochanych w sobie, prawda? Jeżeli więc człowiek odrzuca Stwórcę, będzie ubóstwiał stworzenie.
Ta przydługa refleksja zrodziła mi się po koncercie na Jasnej Górze, który odbył się na błoniach jasnogórskich w przeddzień uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Niedziela patronowała medialnie temu wydarzeniu. Mocno zaangażowaliśmy się w to przedsięwzięcie. Nasi dziennikarze przeprowadzili podczas prób rozmowy z wieloma spośród występujących na koncercie artystów. A w tych dniach w Częstochowie pojawiły się zarówno gwiazdy, jak i ci, którzy dopiero zaczynają podbijać muzyczny rynek. Przybyli z różnych zakątków świata — od Słowacji po Kolumbię czy Meksyk — w jednym celu: żeby uwielbiać Boga muzyką, zaśpiewać ulubione piosenki św. Jana Pawła II w 30. rocznicę Światowych Dni Młodzieży w Częstochowie.
Ale chyba nade wszystko po to, żeby z imponującej sceny przygotowanej przez TVP publicznie i mocno mówić o swojej wierze w Boga. Z tego, co mówili naszym dziennikarzom, najmocniej wybijało się jedno twierdzenie: nie wolno wstydzić się swojej wiary i uważać ją za kwestię prywatną. Wręcz przeciwnie — trzeba ją manifestować, mówić o niej odważnie. Moim zdaniem, należałoby jeszcze dodać: szczególnie w naszych czasach... Bo jeśli wiara jest szczera, wypływa z głębi — to angażuje całego człowieka, staje się sposobem życia. Benedykt XVI napisał kiedyś, że wiara oznacza dać się porwać Jezusowi.
Przypomniałem sobie te słowa, gdy rozmawiałem z s. Cristiną, włoską zakonnicą, którą świat podziwia nie tylko za wspaniały głos, ale też za autentyczność i szczerość przekazu. Ta drobna osóbka w skromnym zakonnym habicie rozsadza scenę energią i radością, śpiewając o Bogu, a przy każdej nadarzającej się okazji namawia słuchaczy do wspólnej modlitwy. Swój występ w Częstochowie nazwała w rozmowie ze mną kolejną okazją do dzielenia się wiarą (s. 10-11). — Jak dasz się porwać Jezusowi, to musisz o tym mówić, dzielić się tym doświadczeniem z innymi, nieważne, czy w prywatnych rozmowach, czy przed rzeszą słuchaczy — powiedziała s. Cristina.
Taka wiara, której się nie wstydzimy, lecz manifestujemy ją publicznie, nie jest jakimś statycznym błogostanem, duchową stabilizacją, lecz potężnym fermentem zdolnym przemieniać życie. Taka wiara ma w sobie moc łączenia ludzi o różnych poglądach czy przekonaniach. Po to właśnie są takie koncerty jak ten sierpniowy: żebyśmy sobie uświadomili — bez względu na to, na jakim etapie życia właśnie jesteśmy — że w życiu albo wybierasz Boga, albo zaczynasz oddawać cześć przedmiotom, ideom lub ludziom. Mamy wolną wolę, więc wybór, oczywiście, zawsze pozostaje po naszej stronie...
opr. mg/mg