Klasztory trapistów powstawały we Francji w XVII wieku, w czasie, który charakteryzuje się ostrymi sprzecznościami
ISBN: 978-83-7502-392-3
Format: 110 x 180
Ilość stron: 224
Rodzaj okładki: miękka ze skrzydełkami
„Pij piwo trapistów!” oto hasło, które w Holandii można spotkać w tramwajach czy na słupach ogłoszeniowych. Zdziwieni pytamy się, co to ma niby znaczyć? Czyżby mnisi w tym kraju zachęcali do picia piwa? Poniekąd, choć tak naprawdę, ten nośny slogan wymyślony przez copywriterów jedynie zachęca do kupna tego złocistego trunku warzonego przez zakonników. Nic w tym nadzwyczajnego, piwo holenderskie wywodzi się bowiem z klasztoru Trapistów w Tilburgu, z klasztoru, w którym-może niektórzy wiedzą-znajduje się wstrząsająca „Pierwsza droga krzyżowa” Alberta Servaesa. Niemniej, uspokajam prawie zgorszonych, piwo warzy się poza klauzurą, choć prawdą jest, iż klasztor utrzymuje się z jego produkcji. Ale bez obawy, poniższa historia nie będzie reklamą zakonnego piwa, a opowieścią o innym wywarze znanym jednak niewielu. Otóż trapiści mają wiele do powiedzenia o pewnym duchowym napoju i to –co wydaje się paradoksalne-dzięki swemu milczeniu. Ich milczenie jest wymowniejsze niż wszystkie słowa, i nie jest bowiem rzeczą przypadku, że właśnie ci mnisi, dzięki wieloletnim ćwiczeniom, stali się bezprzykładnymi mężami modlitwy.
Klasztory trapistów powstawały we Francji w XVII wieku, w czasie, który charakteryzuje się ostrymi sprzecznościami. W historii nazywa się te czasy epoką Króla Słońca, który z właściwą sobie rozrzutnością prowadził życie nacechowane zmysłowością, przemocą i przepychem. Straszliwa katastrofa nastąpiła w następnym pokoleniu. Ale jest to ledwie jedna strona życia ówczesnej Francji. Zawsze obok tej światowej Francji, której składano wielorakie hołdy, istniała Francja katedr i świętych, obejmująca swym zasięgiem pobożne dusze tego kraju. Henryk Bremond w swym eseistycznym dziele „Histoire litteraire dti sentiment reli gieux en France” przedstawił po mistrzowsku – choć w sposób zbyt wytworny – mistykę francuską, która jest nieskończenie bardziej wartościowa niż całe to absolutystyczne królestwo zapatrzone w to, co zewnętrzne. Nie zna się duszy francuskiej, jeśli nie wie się nic o chrześcijańskim humanizmie z całym jego delikatnym urokiem. Ruch mistyczny XVII wieku charakteryzuje zdumiewająca głębia wewnętrzna i królestwo duchowe, które jeszcze dzisiaj mogą być wzorem do naśladowania. Duchowość francuska tego czasu skłaniała się ku temu, by wewnętrznie – nie zmieniając zewnętrznego stanu – odejść od świata, i hołdowała hasłu: ponieważ natura została stworzona przez Boga, pozwólmy jej istnieć i jej nie niszczmy.
Do tego potężnego nurtu pobożności chrześcijańskiej zaliczany jest także założyciel zakonu trapistów, Armand Jean de Bonthillier de Rance. Ten niezwykły człowiek żył w czasach Kartezjusza, Pascala, Corneille'a i Racine'a Chociaż Rance może się z nimi równać, to jednak dzisiaj jest postacią prawie zapomnianą. Dlaczego? Co sprawiło, że prawie się o nim nie mówi? Czy winna jest temu nieco osobliwa literatura, która była albo zbyt panegiryczna, albo, później, zbyt satyryczna, i dlatego przedstawiła go w fałszywym świetle? Czy, być może, jego sposób życia nie przemawia już w naszych czasach? To ostatnie byłoby niedorzecznością, szczególnie w przypadku mnicha który umiłował ciszę i spokój. Wydaje się więc, że odszedł w niepamięć, bo był pokutnikiem! Współczesność nie chce nic wiedzieć o pokutnikach, gwałtem zdobywających królestwo niebieskie. Nie zajmują jej nawet ich podstawowe idee, lecz wyłącznie to, co użyteczne, sensacyjne i efemeryczne. Ale cóż nas właściwie obchodzi, czym interesuje się świat, a czym nie? Goni zresztą jedynie za chwilową modą, która szybko zostaje zastąpiona jakimś innym szaleństwem. Uganiając się jednak za wiatrem, ludzie tracą z oczu właściwą perspektywę, to, co trwałe i istotne, co wieczne. O tym wszystkim mógłby zaś współczesnemu chrześcijaninowi opowiedzieć szeptem Rance – pokutnik, którego słowa usłyszy tylko ten, którego nie porwał ze sobą wir życia i kto nie stał się głuchy na sprawy religijne.
opr. aś/aś