Błogosławiony Ignacy Kłopotowski był wizjonerem, śnił o rzeczach wielkich. I nie tylko śnił.
Błogosławiony Ignacy Kłopotowski był wizjonerem, śnił o rzeczach wielkich. I nie tylko śnił. Tam, gdzie inni mówili o nieprzekraczalnych trudnościach, on uruchamiał wyobraźnię i zmysł wiary, szukając sposobów, by wcielić słowo, ideę, myśl w czyn. Idea była zazwyczaj odpowiedzią na palące potrzeby ludzi, czasu i środowisk, w których przyszło mu żyć oraz pracować. Widział więcej, dalej.
Ignacy był kapłanem. Pracował jako duszpasterz najpierw w Lublinie, potem w Warszawie. Na jednym z obrazów widzimy go otoczonego ludźmi, którym rozdaje chleb i prasę katolicką. Tak było w rzeczywistości, chleb rozdawał tysiącom. Karmił ciało, ale też przez prasę chciał karmić głodne dusze. Pragnął rozbudzać w nich tęsknotę za Bogiem – przez Maryję. Matkę Bożą uważał bowiem za pewną drogę do Boga. Ducha pobożności Maryjnej wyniósł z domu rodzinnego. Kochał więc Matkę Bożą od dzieciństwa, a Ona towarzyszyła mu przez całe jego życie, do końca. Często widziano go z różańcem w ręku, bo nigdy się z nim nie rozstawał.
W 1920 r. założył Zgromadzenie Sióstr Loretanek. Każdej nowo wstępującej do zgromadzenia siostrze wkładał do ręki różaniec. Był przekonany, że ta modlitwa powinna mieć w Kościele szczególne miejsce. Zauważył, że tkwi w niej szczególna duchowa moc. Mówił, że Różaniec pobudza modlącą się osobę do miłości Boga i miłości bliźniego. Miłość zaś jest pierwszorzędnym owocem modlitwy i wiary.
Uzasadniając potrzebę i zbawienne skutki tej modlitwy, wskazywał, że rozważanie tajemnic różańcowych wychowuje serce, skłania je do serdecznego żalu za grzechy i słabości. Modląc się w ten sposób, czciciel Różańca wchodzi na drogę szczególnego podobieństwa do Maryi, a przez Nią – do samego Boga. Wchodzi na drogę osobistej świętości. Bł. Ignacy pisał: „Różaniec święty wywiera na nas zbawienny wpływ, bo nas pobudza i skłania do tego, abyśmy swe postępowanie wzorowali na najświętszych przykładach”. W jednym z kazań mówił: „Nie dość sercem i ustami wielbić Matkę Najświętszą – trzeba Ją uczcić i czynami, naśladować Jej święte życie”.
Takie idee przyświecały bł. Ignacemu, kiedy powoływał do istnienia bractwa i koła Żywego Różańca oraz czasopismo „Kółko Różańcowe” (1909 r.) znane dziś pod nazwą „Różaniec”. Przechodziło ono swoje próby. W 1995 r. po okresie zawieszenia wznowiono wydawanie tego miesięcznika. Czasopismo w zamierzeniach ks. Ignacego miało być ważną stałą pomocą formacyjną dla czytelników. Chciał kształtować ich duchowość na wzór Maryi. Sam był zresztą kapłanem na wskroś Maryjnym. Praktykował różne formy kultu Maryjnego i zalecał je wiernym. Był żarliwym apostołem modlitwy różańcowej.
Uczył, że Różaniec jest skoncentrowany na Osobie Chrystusa, a Maryja, kiedy odwołujemy się do Niej, prowadzi nas za rękę do swojego Syna. Przez Nią jednoczymy się z Chrystusem, by służyć bliźnim. Polecał Różaniec tym, którzy zobojętnieli na Boga, wskazując, że stanowi odtrutkę na wszystkie choroby duszy. Pisał o wstawiennictwie modlitewnym tych, z którymi za życia odmawiał Różaniec. Twierdził, że łączność duchowa z nimi będzie trwała także po śmierci. „Im częściej zgłębiamy tajemnicę Różańca świętego, tym bardziej Bóg się nam objawia, ukazuje się przedziwnym w swoich dziełach, wielkim w swych działaniach, więcej Jego dobroci nas pociąga i serce czuje też większą potrzebę uwielbiania Go”.
Jak bardzo zależało bł. Ignacemu na tym, by pociągnąć wielu do ukochania modlitwy różańcowej, niech posłuży przykład z jego własnego życia, świadectwo wiary. Oddajmy więc głos Błogosławionemu: „Tej spowiedzi nigdy w życiu nie zapomnę. (…) Mam spowiadać chorego na wściekliznę. (…) Jak tylko mię spostrzegł, począł się rzucać i okazywać, że nie życzy sobie spowiedzi. (…) Wyjąłem z kieszeni różaniec (…) i zacząłem go głośno odmawiać. Za moim przykładem poszła jego rodzina (…). Potem wstałem, a podszedłszy do chorego, podałem mu krzyż do pocałowania. Jakby nie ten, którego przy wejściu widziałem. Zerwał się z łóżka. Porwał z moich rąk wizerunek Zbawiciela, padł na kolana i począł się spowiadać”.
Jeden z wierszy autorstwa Pauli Wężyk zamieszczony w „Kółku Różańcowym” z 1928 r., przy cytowaniu którego zachowałem oryginalną pisownię, tak wyraża Maryjną ideę różańcową: „O jak szczęśliwy, kto w Matce Bożej Orędowniczkę ma w niebios chwale, żadna go troska tutaj nie strwoży, ni go pogrążą zepsucia fale. Bo Ona w każdej podtrzyma walce, z każdej najgłębszej toni, gdy sznur różańca dzierzgają palce, gdy Zdrowaś Maryjo modlim się do Niej. I każde Zdrowaś cicho szeptane, godzi nas z życiem, śląc życie nowe, i każde jedną zagoi ranę, i uczy kochać Niebios Królową”.
Bł. Ignacemu zależało nie tylko na tym, byśmy sami odmawiali Różaniec, lecz także – co nieustannie podkreślał – abyśmy stali się w naszych środowiskach, zwłaszcza wśród najbliższych, apostołami tej cudownej modlitwy. Zechciejmy to wezwanie podjąć, potraktować na serio, nie zrażając się trudnościami. A jeśli się pojawią, będą dowodem, że Maryja wybrała tę modlitwę i kocha ją jako własną.
opr. ac/ac