Przed beatyfikacją można było zaobserwować swoisty taniec mediów i VIP-ów wokół Jana Pawła II, niestety na co dzień brak z ich strony dowodów autentycznej fascynacji nauczaniem Papieża
Gdy nad ranem 1 maja, przed beatyfikacją Jana Pawła II, ściśnięci w tłumie oczekiwaliśmy ze znajomymi na wejście na plac Św. Piotra, rozeszła się plotka, że ludzie nie są wpuszczani na plac, bo jego połowę zajęły miejsca dla VIPów. Zażartowałem wtedy, że miejsca powinno się zarezerwować tylko dla tych, którzy starają się wcielać nauczanie Papieża w swoim życiu i w życiu publicznym w swoich krajach. Nagle okazało by się, że w Watykanie w ogóle nie byłoby jakichkolwiek VIPów.
Przed beatyfikacją wszyscy mogliśmy obserwować swoisty taniec wokół osoby Jana Pawła II. Media prześcigały się w zamieszczaniu artykułów o Ojcu Świętym, przygotowywały specjalne dodatki poświęcone naszemu wielkiemu rodakowi. Politycy deklarowali bezgraniczną miłość do Papieża i tłumnie wybierali się do Rzymu.
Wszystko pięknie, ale gdy takie gesty padały ze strony osób czy mediów, które na co dzień poprzez swoją postawę - głosowania nad konkretnymi projektami, czy publikowane artykuły - sprzeniewierzają się nauczaniu Jana Pawła II czy wręcz je zwalczają jak na przykład "Gazeta Wyborcza" (która także honorowała beatyfikację, a jakżeby inaczej), to miałem wrażenie, że coś jest tu nie tak.
Warto się zastanowić czy sami nie podeszliśmy do beatyfikacji Jana Pawła II podobnie? Co my tak naprawdę świętowaliśmy? Czy wyniesienie Papieża Polaka na patrona miłośników kremówek? Czy może jednak coś innego?
Większość artykułów ukazujących się w mediach przed beatyfikacją Jana Pawła II koncentrowała się wyłącznie na różnych zabawnych anegdotach jakie On opowiadał i ciepłych gestach jakie wykonywał. Papież najczęściej bywał sprowadzany do roli „kochanego dziadka od kremówek”. W trochę lepszym wariancie dostrzegane było też to, że był wielkim orędownikiem miłości, przypominane było Jego poruszające zmaganie się z cierpieniem i niezwykle silna wiara oraz rola jaką odegrał w odzyskaniu przez Polskę suwerenności.
Ale to ciągle jest tylko część tego co pozostawił nam Papież. Nasz wielki rodak zostawił nam przede wszystkim niezwykłe nauczanie dotyczące wszystkich obszarów życia. Przez lata starał się nas uczyć jak wygrywać miłość, jak odpowiedzialnie podchodzić do seksualności, czym kierować się w życiu rodzinnym i zawodowym, jak zapatrywać się na trudne kwestie światopoglądowe, jak patrzeć na naród i ojczyznę.
1 maja rzesze Polaków wspominały Jana Pawła II. Setki tysięcy osób wybrało się do Rzymu, miliony w zasiadły przed telewizorem albo uczestniczyly w uroczystościach organizowanych w kraju. To piękne, że tak bardzo pragnęliśmy tego dnia być z Papieżem i podziękować mu za jego Pontyfikat i wszystko co dla nas robił. Jestem jednak pewien, że Papież jeszcze bardziej cieszyłby się w niebie, jeśli zamiast opowiadać jaki to On był dla nas ważny, zaczęlibyśmy studiować jego nauczanie i podjęliśmy próbę wcielenia go w życie.
Jeśli chcielibyśmy prawdziwie uhonorować Jana Pawła II, to moglibyśmy to zrobić bardzo konkretnymi uczynkami. W wymiarze życia politycznego i społecznego mogło to by być choćby przegłosowanie ustawy, która zakazywałaby aborcji, w wymiarze jednostkowym na przykład budowanie miłości w oparcie o czystość, poszanowanie swojego ciała i drugiej osoby.
Nie chcę nikomu odbierać prawa do radości, ale warto uczciwie postawić sobie pytanie, czy jeśli za naszym świętowaniem ogłoszenia Jana Pawła II błogosławionym, nie podąża chęć poznawania i stosowania Jego nauczania, to czy przypadkiem nie oszukujemy samych siebie?
opr. mg/mg