Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (30/2000)
Oficjalne stosunki pomiędzy Warszawą i Moskwą są kuriozalne - ostatnia wizyta szefa rosyjskiego państwa w Polsce miała miejsce siedem lat temu, polski prezydent (oficjalnie!) był w Rosji w roku 1996. Wygląda na to, że Polska i Rosja niemal nie utrzymują ze sobą kontaktów, a ich wzajemne relacje sprowadzają się do - następujących regularnie - wymian ciosów. Polska i Rosja - mimo wszelkich różnic interesów - są sąsiadami i brak bezpośrednich kontaktów na najwyższych szczeblach dla żadnej z nich nie jest korzystny, przeciwnie, może interesom zwykłych obywateli obu państw jedynie zaszkodzić. Dlatego informacja o tym, iż - już po raz drugi! - polski prezydent jedzie do Moskwy z nieoficjalną wizytą raczej mnie ucieszyła. Zwłaszcza iż towarzyszące jej informacje pozwalały przypuszczać, że w jej trakcie zostanie załatwiona co najmniej jedna konkretna sprawa: data i szczebel rosyjskiej reprezentacji na uroczystym otwarciu cmentarza polskich oficerów w Katyniu. Obecność obu prezydentów na tej uroczystości mogłaby się stać symbolicznym zamknięciem bolesnej i trudnej przeszłości, otwierając drogę pragmatycznej współpracy i dialogu o tym, co nas istotnie różni, a co możemy robić wspólnie. Pragmatyzm prezydenta Putina i jego przywiązanie do pojęcia roli narodowych interesów w dialogu międzynarodowym stwarzają nadzieje na trudny, twardy, ale rzeczowy dialog. Towarzyszące wizycie Aleksandra Kwaśniewskiego forum gospodarcze mogłoby zaś wnieść nowy impuls do wzajemnej współpracy handlowej, zamykającej się dla Polski nieprzyjemnie wysokim poziomem deficytu. Rezultaty jednodniowej wizyty - niemal w rosyjskich mediach niezauważonej - są następujące: prezydent Putin przyjął zaproszenie do Polski (po wyborach, w bliżej nieokreślonym terminie), nie ustalono ani daty, ani szczebla rosyjskiej delegacji na uroczystości w Katyniu, dyskusja o słowackiej nitce gazociągu odbierającej Ukrainie monopol na transport rosyjskiego gazu na Zachód wybuchła na nowo. Wydaje się, że tak naprawdę jedynym celem rosyjskiego prezydenta była rozmowa z Aleksandrem Kwaśniewskim na ten właśnie temat. Czy przygotowujący wizytę Kwaśniewskiego w Moskwie wmanewrowali go w tę sytuację świadomie, czy z... naiwności? Obie odpowiedzi świadczą o nich, niestety, jak najgorzej. Jedynym rzeczywistym sukcesem tej wizyty pozostaje - skierowany do naszych zachodnich partnerów - sygnał, że Polsce nie zależy na ochładzaniu stosunków z Rosją i gotowa jest wiele uczynić, by wreszcie je znormalizować. Ale czy to nie za mało?
opr. mg/mg