Serce i rozum

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (51-52/2001)

Wesołych Świąt, pokój ludziom dobrej woli, jakże wszyscy chcielibyśmy się radować. Powitać nowe, biorąc do ręki nowego "Gościa". Zacząć od nowa jeszcze raz - nie kreślić grubej linii, ale odłamać złe, łamiąc się opłatkiem. Do radości też trzeba jednak dojrzeć, uśmiech w przeciwieństwie do rechotu pojawia się na twarzy, gdy dusza jest przygotowana, by się uśmiechnąć. Jakże tu się jednak gotować, skoro okres przygotowania został skomercjalizowany i ci, których stać, biegali z wywieszonymi językami od kasy do kasy, a potem zabrakło czasu, żeby pomyśleć, po co to wszystko. Zaś ci, których nie stać, tułali się z rozpaczą, szukając sposobu na przetrwanie Świąt, a potem wielu zwyczajnych, szarych i zimnych dni. Wszyscy zmęczeni, niektórzy bezradni - ich system odpornościowy odrzuca radość, a zarazem jest bezbronny wobec gniewu, zawiści albo konsumpcyjnego nieumiarkowania; każdemu według jego słabości.

Z takimi nastrojami nawet w Betlejem nie byłoby łatwo. Stłoczeni pasterze są jeszcze ciągle w szoku, gdy nadchodzą trzej mędrcy. "Przepuśćcie nas, przyjechaliśmy z daleka, żeby popatrzeć". "Gdzie się pchacie, to nasz żłóbek, my tu byliśmy pierwsi". "Ale my chcemy złożyć dary...". "Dary kładźcie, ale stańcie z boku. Dla obcych nie ma miejsca w stajence, zwłaszcza dla takich brodatych jak... Zaraz, zaraz, a czy wy czasem nie od afgańskiej strony idziecie?". "Jacy obcy? Nas tu przywiodła gwiazda, sprawdziliśmy w księgach, tam napisano, że mamy tu być, więc jesteśmy na swoim miejscu". "Ty coś kręcisz. To my jesteśmy na swoim miejscu. My wyczuliśmy Go sercem, a zresztą Anioł nas wołał". "Anioł? A może krasnoludki? No tak, tego się można spodziewać po nieukach. Co za kraj! Zresztą nawet ten wasz król nie wiedział, że coś się wydarzyło. Też widać analfabeta, dopiero musieliśmy mu objaśniać. Ale - bądźmy sprawiedliwi - potem okazał się bardzo sympatyczny. Jakże on szanuje wiedzę - w przeciwieństwie do was, prostaki - nawet chce sfinansować nasze poszukiwania. Zaprosił nas, będziemy jego doradcami i pomożemy urządzić ten zacofany kraik. Bardzo sympatyczny ten Herod". "Panowie, wyście z tej uczoności całkiem ogłupieli! Zamiast tyle czytać, popytajcie ludzi o Heroda. On was nabrał, na pewno coś knuje, wszyscy wiedzą, że to kawał...". "No, no, tylko nie przy dziecku!". "A może was przekupił? Skąd to złoto macie? Tu ktoś mówi, żeście w gospodzie gadali z rzezimieszkiem z jerychońskiej mafii. Zaraz z tym skończymy. Teraz, gdy On przyszedł do nas, zniszczymy korupcję, króla wyrzucimy, i Rzymian też, i tych greckich handlarzy przede wszystkim". "Jednak powinniście więcej czytać. Był już taki w kraju Franków, zwali go Nieprzekupny Robespierre. Jak zaczął ścinać przekupnych, to się tak rozpędził, że pościnał też uczciwych, a potem sam głowę położył pod gilotynę. Może lepiej się z królem dogadać, siąść do stołu - niechby był okrągły - zasięgnąć rady specjalistów, a zwłaszcza podnieść podatki. To by dało...". Zajęci sobą, nie zauważyli nawet, kiedy Święta Rodzina zebrała się i podreptała do Egiptu.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama