Czy próba utrzymania rządu to jednocześnie walka o religię w szkole, aborcję, albo tzw. edukację zdrowotną? W swoim exposé premier nie wspomniał o tym ani słowem. A przewrót pałacowy (czyli np. sugerowana przez Szymona Hołownię wymiana Tuska na Rafała Trzaskowskiego) niczego by tu nie zmienił. Pęknięcie koalicji to już co innego.
W swoim wystąpieniu uzasadniającym prośbę o wotum zaufania Donald Tusk nie wspomniał o ani jednej sprawie dotyczącej religii czy spraw światopoglądowych. Nie było słowa o aborcji. Może dlatego, że nie da się tym pochwalić ani obrońcom życia (bo rząd próbował legalizować aborcję), ani zwolennikom zabijania dzieci (bo się nie udało).
Zgodnie z prawdą można było ewentualnie powiedzieć: „nie wyszła nam zmiana prawa, więc każemy szpitalom je łamać, a kto nie słucha ten już teraz płaci wielkie kary”, ale to niezręcznie by brzmiało. Zresztą słowo „szpital” nie pojawiło się w wystąpieniu bodaj ani razu.
Nie było też wzmianki o finansowaniu in vitro (może jeszcze będzie, bo zapytała o to jedna z posłanek rządzącej koalicji). Nic o związkach partnerskich, które zapowiadano wśród stu konkretów. Ani pary z ust na temat religii w szkołach i tzw. edukacji zdrowotnej (i w ogóle na temat szkolnictwa). Fundusz Kościelny też nie przewinął się wśród tematów. Co w takim razie było?
Ja wam dałem!
Trwało około kwadransa, zanim Donald Tusk odniósł się do jakiejkolwiek konkretnej sprawy, którą rząd miał do załatwienia. Wcześniej zapewniał, że ma silny mandat społeczny i – tradycyjnie – postraszył PiS-em (którego posłowie nie pojawili się w sali, poza kilkoma). Przekonywał też, że rząd za mało się chwali. Było parę niezbyt konkretnych obietnic („będziemy kontynuowali” ekshumacje na Wołyniu; kiedyś będzie coś związanego ze smartfonami w szkole). Ponadto Tusk pochwalił się paroma rzeczami trudnymi do sprawdzenia (podobno Przesmyk Suwalski jest lepiej chroniony; pewne w tej sytuacji jest tylko to, że Przesmyk leży tam, gdzie wcześniej i że nie zmieniła się sytuacja geopolityczna). Znalazły się też ewidentne nieprawdy.
Jedną z nich było stwierdzenie, że PiS tylko chwalił się programem 800 plus, a obecny rząd naprawdę je wprowadził. Na dowód tego Donald Tusk podał, że w pierwszym roku funkcjonowania programu – wtedy jeszcze 500 plus – wydano na niego 16 mld zł, a w 2024 r. już 62 mld zł.
Manipulacja liczbami jest prosta jak konstrukcja widelca. Program początkowo dotyczył drugiego i kolejnego dziecka, a nie wszystkich, kwota była niższa, a dodatkowo na początku nie wszyscy zgłosili się po pieniądze. I dlatego wydano mniej pieniędzy. Natomiast w 2019 r. rząd Mateusza Morawieckiego rozszerzył program na pierwsze dzieci, a 7 sierpnia 2023 r. prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę podwyższającą świadczenie do 800 zł. Podwyżka weszła w życie w styczniu 2024 r., czyli już po zmianie rządu – i to cała rola ekipy Tuska. Program był zainicjowany przez poprzednią władzę, to ona go zrealizowała i rozszerzała. Politycy partii Tuska zapewniali zaś, że żadnego 500 plus nigdy nie będzie, bo nie ma na to pieniędzy.
Tak, czyli nie
Donald Tusk próbował jednocześnie zadowolić zwolenników gwiazdkowania PiS-u i uśmiechnąć się do elektoratu tej partii. Na jednym wydechu chwalił się najazdem służb na Pałac Prezydencki i zapewniał, że nie będzie szukał na siłę konfliktu. Tłumaczył ministra Adama Bodnara z rzekomej łagodności, ale zapewniał, że nie chce „cienia podejrzenia”, że śledztwa prokuratorów Bodnara są rewanżem, po czym wyliczał, ile jest spraw przeciw ludziom z PiS.
„Kiedy prokuratura podejmowała działania wobec sprawców nadużyć ktoś z pisowców trzymał plakacik: «Wszystkich nas nie zamknięcie». Wszystkich pewnie nie, ale prace trwają, chce was zapewnić. Nie chodzi o to, żeby decyzją polityczną kogoś zamykać”
– to cytat, niczego ze środka tej wypowiedzi nie wyciąłem. Jednym tchem Donald Tusk mówił też, że uznaje wynik wyborów prezydenckich i że będzie je sprawdzał, albo że zmiany w rządzie to reforma struktur, a nie wymiana ludzi, ale będzie wymiana ludzi.
Niepodrabialny styl Donalda TuskaDuża zmiana?
Uśmiechów do wyborców prawicy – nawet tej na prawo od PiS – było więcej: Tusk zapowiedział otwarcie Muzeum Bitwy Warszawskiej, budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego czy wspomniane już ekshumacje na Wołyniu. Przypominało to trochę wyborczą strategię Rafała Trzaskowskiego, który też próbował być prawicowym lewicowcem. Jemu nie przyniosło to sukcesu. W przypadku premiera dalsze losy będą jednak zależały nie od powszechnego głosowania, a od decyzji koalicjantów.
Kiedy zaraz po wyborach prezydenckich Donald Tusk ogłaszał, że wystąpi o wotum zaufania, wyglądało to na formalność: jest większość, więc będzie wotum, koalicjanci po wyborach są słabsi niż byli, Tusk potwierdzi władzę w partii i w rządzie – i tyle. Nagle jednak okazało się, że to nie takie pewne. Wystąpienie, które mogłoby być radosną prezentacją sukcesów rządu – pewnie z jakimś wytłumaczeniem ostatniej porażki wyborczej – okazało się walką o życie.
Bez wotum zaufania Donalda Tuska nie będzie. Z wotum jego przyszłość też nie jest pewna. Czy walka o rząd to jednocześnie wojna o to wszystko, o czym Tusk mówił? Przewrót pałacowy (czyli np. sugerowana przez Szymona Hołownię wymiana Tuska na Rafała Trzaskowskiego) niczego by nie zmienił. Pęknięcie koalicji to już co innego. Wystąpienie premiera – i to, co powiedział, i to, co pominął – przypomina, że jest parę rzeczy do posprzątania.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.