Lipiec pełen wstydu

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (31/2006)

Zaledwie Jarosław Kaczyński wygłosił expose - z głowy, a nie z kartki! - a już złośliwcy zaczęli prześcigać się w komentarzach. Jedni powiadali, że nauczył się na pamięć tego, co chciał powiedzieć, bo nie mógł połapać się w kartkach, drudzy - że brak było w jego wystąpieniu konkretów, inni, że był to „długi, ale pusty tekst". Wstyd. Wypominano Kaczyńskiemu, że o polityce zagranicznej mówił lakonicznie, za to dobitnie o rodzinie jako związku kobiety i mężczyzny. Ale czy to, zacni utracjusze raju, źle?

Wstyd mi za Lecha Wałęsę, który w wywiadzie dla „Der Spiegel" powiedział, że bracia Kaczyńscy są ludźmi bez formatu i wizji. Chyba tylko wrodzona skromność kazała mu przemilczeć, co Polacy sądzą dziś o jego formacie i wizjonerstwie. Zawstydził mnie także eurodeputowany Geremek, który powiedział dla „Die Welt", że Polska jest w Europie ostoją nietolerancji wobec wszelakich mniejszości. Nie wspomnę już o kuriozalnym donosie byłych ministrów spraw zagranicznych.

Wstyd mi również za polityków PO, bo zamiast być opozycją konstruktywną, są opozycją bezsilną; od dłuższego czasu nie wiedzą, jak swoją opozycyjność zagospodarować. Teraz, po sprytnym zagraniu Kaczyńskiego z kandydaturą Marcinkiewicza na prezydenta Warszawy, raz jeszcze przyjdzie im doświadczyć goryczy porażki, co będzie ich ostateczną klęską.

Zawstydza mnie także poseł Niesiołowski. Pewien jegomość zapytał niedawno, z jakiego powodu stał się on „zazutym" krytykiem PiS? Słyszałem, że tak mu się porobiło z chwilą, gdy - dwa lata wcześniej - ugrupowanie to nie chciało go przyjąć w swoje szeregi, sugerując, że najpierw powinien poddać się lustracji. Nie wiem, czy to prawda, ale - jakby nie było - faktem jest, że Niesiołowski coraz bardziej przypomina bajkowego Stefka Burczy muchę. Kto czytał utwór Konopnickiej, wie, że był ze Stefka kawał zucha: -Ja nikogo się nie boję!/ Choćby niedźwiedź... to dostoję!/ Wilki?... Ja ich całą zgraję/ Pozabijam i pokraję!(...)/ Komu zechcę, to dam radę!/ Zaraz za ocean jadę/ nie będę Stefkiem chyba / Jak nie chwycę wieloryba! Pewnego dnia, wyrwany ze snu, przeraził się widokiem lwa, który okazał się... polną myszką. Mam wrażenie, że Niesiołowskiego i Burczymuchę łączy nie tylko imię. Wszak profesor od much burczy ostatnimi czasy, jak mało kto.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama