Zdawać by się mogło, że to prosta historia. Brygida Grysiak, dziennikarka TVN24, napisała książkę...
Zdawać by się mogło, że to prosta historia. Brygida Grysiak, dziennikarka TVN24, napisała książkę „Wybieram życie. Aborcja to nie jest powód do dumy”. Opowiedziała losy kilkunastu kobiet, które mimo trudnej sytuacji życiowej zdecydowały się na urodzenie dziecka. Niektóre z bohaterek w świetle obowiązującego w Polsce prawa mogłyby usunąć ciąże. Niektóre próbowały to robić, ale teraz cieszą się, że im się nie powiodło. Trzy z nich oddały dzieci do adopcji, jedna jest z tego powodu w depresji, wszystkie cierpią. Jednak wyznają autorce, że nie żałują decyzji o urodzeniu dziecka. Wymowa książki jest jednoznaczna: nawet najuboższa matka może swemu dziecku podarować aż tyle, że go nie zabije.
Książka Grysiak jest prosta i uczciwa. Tym bardziej zadziwia furia, z jaką Cezary Michalski – niegdyś pozujący na konserwatywnego publicystę, dziś pożyteczny zelota w zespole lewicowej „Krytyki Politycznej” – zaatakował autorkę. Zarzucił, że ta „szczyci się własnym wyborem życia”, choć Grysiak przecież nie o sobie pisała.
Zdaniem Michalskiego bohaterki książki mogłyby się szczycić tym, że wybrały życie, gdyby Grysiak zdołała doprowadzić do liberalizacji ustawy antyaborcyjnej. Zgodnie z aktualną na obecnym etapie logiką autora „Ministerstwa prawdy” dopiero wtedy kobiety, które chcą urodzić dziecko, stanęłyby przed realnym wyborem. Michalski pisze: „Brygida Grysiak mówiąc „aborcja to nie jest powód do dumy” w kraju, w którym aborcja jest prawnie zakazana, zachowuje się tak, jak zachowywał się niejeden dziennikarz w dawnym ustroju, wymachując przed kamerami napisaną przez siebie książką (ich szefowie też zawsze „przyjmowali ten pomysł z życzliwością”) zatytułowaną Wybrałem realny socjalizm, bo antysocjalizm to nie jest powód do dumy!. Muszę pani Brygidzie Grysiak powiedzieć, że nie lubiłem takich dziennikarzy, dokładnie tak jak dzisiaj nie lubię jej”.
Skoro już Cezary Michalski wspomniał dawny ustrój, to przyznaję, że i mnie się przypomniał. Tyle, że z powodu jego wypowiedzi. Czy w świecie Cezarego Michalskiego autor ma jeszcze prawo, by pisać zgodnie z własnymi przekonaniami, czy musi trzymać się jedynie słusznej linii Marii Czubaszek, feministek i „Krytyki Politycznej”?
Jeżeli publicyście „Krytyki Politycznej” nie podoba się książka Grysiak, może przecież nie tracić na nią czasu, ale sięgnąć po publikacje swoich redakcyjnych kolegów i koleżanek. Poczytać „Magmę” Agnieszki Graff, „Zakazane miłości, seksualność i inne tabu” Marty Konarzewskiej i Piotra Pacewicza. W ostateczności nawet pociesznego Jasia Kapelę.
Jednak – jak się okazuje – nie o to chodzi. Czujność, z jaką Michalski potrafi wychwycić każde odchylenie od norm narzucanych przez lewicowo-liberalne kręgi, jest doprawdy imponująca. „Pisarz ma takie same obowiązki czujności, jakie ma na przykład dyrektor fabryki. Tak samo powinien zabezpieczyć się przed sabotażem. (…) Czujnością pisarza jest selekcja doznań na podstawie naukowego, marksistowskiego światopoglądu”. Tym obecnie z gorliwością neofity zajmuje się Cezary Michalski. I z tego żyje.
Aeropag XXIopr. aś/aś