Co tak naprawdę stało się w Biesłaniu?
Po masakrze dzieci, społeczną reakcją może być zwykły rasizm skierowany przeciwko wszystkim ludziom o oliwkowej cerze. A Rosja wściekła, ksenofobiczna, rasistowska stanowić może dla Polski i całej Europy realne zagrożenie. Powinniśmy robić wszystko, by taka się nie stała. A uczciwe wyjaśnienie tego, co stało się w Biesłaniu, jest chyba jednym z warunków powstrzymania tej groźnej ewolucji.
Geografię Kaukazu znamy już całkiem nieźle. Grozny, Samaszki, Nazrań i dziesiątki innych nazw miejscowości, miast, a nawet wsi weszło do międzynarodowego obiegu. Od ubiegłego tygodnia do listy takich miejscowości doszedł północnoosetyjski Biesłan. Doszedł niesłychanie tragicznie. Grupa terrorystów zajęła budynek szkoły podczas inauguracji roku szkolnego. Kilkaset dzieci, nauczyciele, rodzice zostali zgromadzeni w szkolnej sali gimnastycznej -brakowało wszystkiego: jedzenia, wody, nawet powietrza. Wokół szkoły zapanował niebywały bałagan - wojsko, slużby specjalne, dziennikarze... Jeden po drugim pojawiali się negocjatorzy, w końcu nastąpił szturm. Jeszcze bardziej bałaganiarski niż cała wcześniejsza część operacji. Telewizyjne obrazy pokazywały półnagie dzieci i dorosłych, którzy wydostali się ze szkoły. Widać było żołnierzy i kamerzystów. Zabrakło za to tylko karetek i lekarzy. Od pierwszej chwili było oczywiste, że ofiary masakry trzeba będzie liczyć w setkach. Ale przekaz fundowany nam przez media i władze rosyjskie nie pozwala na dowiedzenie się czegokolwiek.
Jakby to cynicznie nie zabrzmiało, bez względu na liczbę ludzi, którzy postradali w ataku życie i zdrowie, należy podjąć próbę oceny politycznej skutków wydarzeń w Biesłaniu. Na dodatek, nie można zapominać i o tym, że jest to tylko fragment serii ataków terrorystycznych, jakie nastąpiły w Rosji w ostatnich dniach. Dwa samoloty wysadzone przez terrorystów, wybuch na stacji metra Ryżskaja w Moskwie i wreszcie atak na Biesłan.
A wcześniej wybuchy w kilku budynkach mieszkalnych w Moskwie i w Wołgodońsku, rajd na szpital w Budionnowsku, ataki w Dagestanie i Inguszetii oraz najgłośniejsza sprawa - szturm moskiewskiego teatru na Dubrowce. Niewątpliwie liczba ofiar ataków terrorystycznych w Rosji jest większa niż gdziekolwiek na świecie po 11 września 2001 roku. Władze rosyjskie apelują do świata, by uznano je za poszkodowane w wojnie z terroryzmem. Równocześnie jednak robią wszystko, by podważyć własną wiarygodność.
Oficjalna wersja wydarzeń w Biesłanie jest następująca: 32 terrorystów czeczeńskich ściśle związanych z Al-Kaidą Osamy bin Ladena od dawna przygotowywało zamach na szkołę. W piwnicach budynku podczas jego wakacyjnego remontu zgromadzili materiały wybuchowe, następnie w chwili uroczystej inauguracji roku szkolnego ciężarówka z terrorystami wjechała na dziedziniec budynku, zajęła szkołę z kilkuset zakładnikami. Natychmiast po ataku dwie terrorystki czeczeńskie wysadziły się w powietrze, a kilkudziesięciu osobom (nauczycielom?) odebrano życie, rozstrzeliwując je w sali na piętrze. Resztę zakładników stłoczono w sali gimnastycznej, odmawiając wszystkiego - nawet wody. Dzieciom kazano się rozbierać. Strzelano nieustannie nad ich głowami. Zawieszono bombę na obręczy kosza do koszykówki, z pomieszczenia obok sali gimnastycznej dochodził trupi fetor rozkładających się ciał, osób rozstrzelanych w tym pomieszczeniu. Część dzieci uciekła na początku akcji, ukrywszy się w kotłowni... Potem doszło do wybuchu w sali gimnastycznej lub bez wybuchu kolejna grupka zaczęła uciekać, terroryści strzelali do uciekających dzieci i do tych zgromadzonych w sali. Aby ratować ich życie, Specnaz wkroczył do akcji, ratując pozostałe osoby. Nikt nie zamierzał szturmować szkoły, z terrorystami negocjowano, a żądali oni uwolnienia grupy więźniów zatrzymanych kilkanaście dni wcześniej w Inguszetii. Nie żądali wycofania wojsk rosyjskich z Czeczenii i ustąpienia prezydenta Putina... Zabito w akcji dziesięciu terrorystów, pozostali uciekli, wmieszawszy się w tłum. Dwie terrorystki przebrały się za pielęgniarki i też uciekły... Nie - zabito trzydziestu terrorystów w tym jednego Murzyna i dziesięciu Arabów. Byli też ludzie o „rysach słowiańskich". Ofiar jest sto, nie - dwieście, nie - 334, nie - może więcej. Ocalało 400 zakładników, nie - 700, a w szkole uwięziono prawie 400 osób, nie - 600, nie - ponad 1600. W akcji zginęło trzech żołnierzy Specnazu. Nie - zginęło ponad dziesięciu.
Każdy, kto w miarę uważnie śledził oficjalne komunikaty Kremla, zauważy, że to się wszystko, mówiąc potocznym językiem, kupy nie trzyma. Od cudownie zmartwychwstałych terrorystek poczynając, aż po żądania zamachowców. Na dodatek mimo obecności na miejscu setek dziennikarzy zagranicznych relacje docierające do oczu i uszu Rosjan są zadziwiająco jednostronne. Media poddano politycznej cenzurze, a dwoje rosyjskich dziennikarzy znanych z obiektywizmu wobec Czeczenów: Annę Politkowską i Andrzeja Babickiego w skandaliczny sposób nie dopuszczono do Biesłania. Babicki w klasyczny dla bezpieki sposób został zatrzymany na lotnisku w Moskwie za... chuligaństwo. Rzekomo napadł na dwóch osiłków, którzy podeszli do niego na lotnisku. Czujne władze aresztowały gada. A Politkowskiej, drobniutkiej, wspaniałej kobiecie, znanej z niebywałej odwagi, coś zaszkodziło na pokładzie samolotu -otruta wylądowała w ciężkim stanie w szpitalu w Rostowie nad Donem. Pozostaje modlić się, by nie dopisano jej do listy ofiar masakry.
Być może tak było? - w ogólnym zarysie, jak mówią rosyjskie władze. Ilość łgarstw i propagandowego dymu jest jednak taka, że nie bardzo chce się im wierzyć. Jesteśmy zdani na fragmenty opisów pochodzące od dziennikarzy zagranicznych i na żmudną rekonstrukcję zdarzeń na podstawie nie-ocenzurowanych relacji ocalałych zakładników. Korespondent TVN Wiktor Bater napisał wprost, że w jego opinii szturm szkoły był zaplanowany, inni podkreślają, że atak rozpoczął się od strzałów cywilnych obserwatorów zdarzeń. Sami na ekranach telewizyjnych widzieliśmy niebywały chaos podczas walk o szkołę. Jedna z wersji wydarzeń mówi o tym, że terroryści zaczęli strzelać, kiedy okazało się, że ciężarówka mająca zebrać ciała zabitych, która podjechała pod budynek szkoły, jest wypełniona żołnierzami Specnazu.
Prawdziwej wersji zdarzeń nie poznamy zapewne jeszcze długo. Skoro zaś jesteśmy skazani na domysły, to wypada zacząć od zastosowania zasady starożytnych Rzymian, którzy powiadali - „ten rzecz uczynił, komu to korzyść przyniosło". Kto więc skorzystał na masakrze w Biesłaniu? Na pewno nie Czeczeni. Każdy, kto choć trochę zna Rosję, wie, że w psychologii zbiorowej narodu rosyjskiego dziecko stanowi swego rodzaju fetysz. Człowiek, który krzywdzi dzieci, jest w Rosji obdarzany pogardą i nienawiścią. Nikt zdrowy na umyśle nie uderzy w dzieci, pragnąc w Rosji cokolwiek osiągnąć. Przed krzywdzeniem „rebionków" cofał się nawet taki arcyzbrodniarz, jakim był Stalin. Czyli - z punktu widzenia interesów terrorystów cel obrany był idiotycznie. Na dodatek coś się nie zgadza w sposobie traktowania więźniów. Zarówno zakładnicy ze szpitala w Budionnowsku, jak i ci, którzy ocaleli z teatru na Dubrowce, podkreślali, że Czeczeńcy traktowali zakładników bardzo dobrze. Jak echo wracało sformułowanie -lepiej niż wyzwoliciele. W Biesłaniu było odwrotnie, zgodny chór ocalonych mówi o apokaliptycznych warunkach i okrucieństwie zamachowców. Kolejny znak zapytania dotyczy samego miejsca zamachu. Osetia jest na całym obszarze Kaukazu nielubiana. Osetyńcy - jedyny prawosławny naród Kaukazu są postrzegani jako naturalny sojusznik Rosji. Ale też z punktu widzenia Moskwy Osetia Północna jest niezmiernie wygodna. Właśnie toczy się spór polityczny o Osetię Południową należąca do Gruzji i zbuntowaną przeciwko Tbilisi. Zamknięcie przylegającej do niej, a należącej do Rosji Osetii Północnej - co było pierwszą decyzją prezydenta Putina po zamachu, ułatwia rozgrywkę z Gruzinami. Wyrazy międzynarodowej solidarności wobec apokaliptycznej zbrodni w Biesłaniu dodatkowo ułatwią życie Putinowi. Tak więc, jeśli ktoś skorzystał politycznie na wydarzeniach z końca ubiegłego tygodnia, to byli to włodarze Kremla.
Powiedziałem na wstępie, że jakby to okrutnie nie zabrzmiało, ważniejsze od samego przebiegu wydarzeń, od współczucia dla ofiar i poszukiwania winnych są polityczne konsekwencje zamachu. Nic nie usprawiedliwia terrorystów, to jasne. Ale skutki Biesłania odczuje cały świat. Bo - obawiam się -po tym zamachu w Rosji pojawi się atmosfera społeczna pozwalająca na zmianę półdyktatorskiego systemu władzy w dyktaturę pełną. Od dawna Wladimir Putin próbował przekonać Rosjan, że muszą zjednoczyć się w obliczu okrutnego czeczeńskiego wroga. I chociaż Rosjanie serdecznie nienawidzą „czarnych" (jak mówią o mieszkańcach Kaukazu), to trudno było ich przekonać, że maleńki naród może stanowić zagrożenie dla wielkiej Rosji. Po masakrze dzieci, społeczną reakcją może być zwykły rasizm skierowany przeciwko wszystkim ludziom o oliwkowej cerze. Kiedy dodamy do tego nieskrywany antysemityzm propagandy skierowanej przeciwko tak zwanym oligarchom (pochodzenie etniczne Michała Chodorkowskiego czy Borysa Bierezowskiego jest systematycznie przypominane), otrzymamy mieszankę wybuchową. Tym groźniejszą, że ufundowaną na braku struktur społeczeństwa obywatelskiego. A dzieje się to wszystko przy milczącej aprobacie świata. Na dwa dni zaledwie przed zamachem prezydent Francji Jacques Chirac i kanclerz Niemiec Gerchard Schroeder zachwycali się postępami demokracji w Rosji, kwitując w ten sposób oczywistą farsę wyborczą podczas tak zwanych wyborów prezydenckich w Czeczenii. Prezydent Rosji konsekwentnie odmawia jakiegokolwiek politycznego rozwiązana kwestii czeczeńskiej. Tym bardziej będzie odmawiał go po serii zamachów i po szkolnej masakrze. Cały system władzy w Rosji został zbudowany na wojnie z Czeczenami. I każdy pretekst jest dobry, by tę wojnę kontynuować. Nie oszukujmy się - dla nas ewolucja Rosji, zmiana zachowań społecznych w tym kraju jest i ważna, i groźna. Rosja wściekła, ksenofobiczna, rasistowska stanowić może dla Polski i całej Europy realne zagrożenie. Powinniśmy robić wszystko, by taka się nie stalą. A uczciwe wyjaśnienie tego, co stało się w Biesłaniu, jest chyba jednym z warunków powstrzymania tej groźnej ewolucji.
Autor byt dyrektorem Ośrodka Studiów Międzynarodowych Senatu, w latach 1997-2001 byt podsekretarzem stanu i głównym doradcą premiera ds. zagranicznych, obecnie jest komentatorem międzynarodowym tygodnika WPROST.
opr. mg/mg