Jakub pije coolturalnie [GN]

Kim jest współczesny "Kuba, co pije do Jakuba"? Co to jest kultura picia?

Kim jest współczesny Kuba, co pije do Jakuba? Menelem spod budki z piwem, inteligentem pod krawatem lub w... spódnicy? Jak, co i ile piją Polacy? Co to w ogóle jest „kultura picia”?

Jakub ma 30 lat, dwa fakultety, dwa języki obce. Szef go ceni, więc kariera i jeszcze większe pieniądze przed nim. Po tygodniu wytężonej pracy, w piątek, Jakub się bawi. Głównie z piwem, wódką nie pogardzi. A że go stać — to czasem przepija i czymś lepszym czy droższym. Pije z takimi jak on — młodymi, dorobionymi, wykształconymi. Pije, żeby odpocząć, wyluzować, odreagować. Żeby się „zresetować”. Jakub żartuje, że pije coolturalnie: w krawacie za 300 zł. Nie boi się, że „przedobrzy”, bo to nie o nim piosenka „Pije Kuba do Jakuba”. Przecież alkoholik to znajomy menel — Kuba spod budki z piwem, któremu on, Jakub, czasem daje złotówkę. Ma rację?

Kultura picia?

Przyjmując, że internet jest odbiciem sposobu myślenia przeciętnego Polaka, sięgając do sieci, można zacytować „polski sposób na kulturalne picie”. Jeden z internautów, zatroskany tym, że rodacy pić nie umieją, radzi: „nie pij rano, nie pij samotnie, zawsze pij za coś/kogoś — a nie po to, by zwyczajnie się upić, wybieraj alkohol niskoprocentowy”. Internauta następnie podaje przykład Francji, gdzie pija się codziennie, a jakoś nie widać na ulicach pijaków. I kończy apelem: gdy nauczymy się pić, wypracujemy „kulturę picia” — i z naszych ulic znikną zataczający się panowie. Co naprawdę oznacza „kultura picia”? I czy rzeczywiście jest receptą na wszelkie alkoholowe zło?

Czesława Pykało, specjalista ds. profilaktyki problemów alkoholowych, przez lata pracująca z uzależnionymi, ortodoksyjnie twierdzi, że pojęcie „kultura picia” istnieje w ustach ludzi, którzy mają problem alkoholowy, lecz boją się do niego przyznać.

— Picie zawsze jest piciem. Pod krawatem czy pod płotem. Trzeba mieć ogromną świadomość, żeby rozumieć, że nie w ilości ani nawet w jakości alkoholu jest problem. Można się uzależnić od wieczornego drinka lub szklanki piwa dziennie. I nikt nie da gwarancji, że tego typu „nieszkodliwe rozładowanie napięcia” za jakiś czas nie zaprowadzi pod płot.

Dr Krzysztof Wojcieszek z Wyższej Szkoły Pedagogiki Resocjalizacyjnej Pedagogium w Warszawie, choć mniej radykalnie, twierdzi również, że pojęcie „kultury picia” to mit. Nakręcany dość skutecznie przez koncerny alkoholowe.

— Można mówić co najwyżej o różnicach kulturowych, o wzorcach picia alkoholu wypracowanych przez wieki w różnych krajach i szerokościach geograficznych.

Według Wojcieszka, kraje takie jak Turcja, Indonezja, Indie stworzyły kulturę wręcz abstynencką. Alkohol w tych krajach nie jest potrzebny do zabawy, spędzania wolnego czasu. Drugim modelem jest model śródziemnomorski — często stawiany Polakom za wzór. We Włoszech, Portugalii, Francji normy dotyczące picia alkoholu są bardzo konkretne, nie łamie się reguł wypracowanych przez setki lat — np. nie pije się rano, pije się z przyjaciółmi, do kolacji. Trzeci model picia występuje w krajach, w których do tej pory nie udało się wypracować jednoznacznych, jasnych reguł picia alkoholu. To m.in. Kanada, Irlandia, Wielka Brytania, Rosja i — Polska.

To oczywiście model najgorszy, który pozwala na picie na umór (nie tylko „gdy jest okazja”), który w pewnych kręgach wręcz nobilituje pijącego. Można by więc pomyśleć, że najlepszym rozwiązaniem jest nauczenie Polaków modelu śródziemnomorskiego.

— Nie wyeliminowałoby to jednak całkowicie alkoholizmu. Jak pokazują statystyki, również takie kraje jak Francja czy Hiszpania borykają się z problemem. Trzeba pamiętać, że alkohol jest zawsze substancją psychoaktywną, jest formą legalnego narkotyku i niezależnie od ilości — może uzależnić. Każdy człowiek indywidualnie reaguje na dawkę alkoholu, więc nie jest powiedziane, że Jakub, który pije jedno małe piwko dziennie, po jakimś czasie będzie umiał przestać. Przypomnę tylko, że na przykład w Australii aż 90 proc. uzależnionych to właśnie alkoholicy piwni.

Kuba niejedno ma (alkoholowe) imię

Statystyczny Polak podobno nie istnieje, więc i Kuba, i Jakub, i ich koledzy piją w bardzo różny sposób. Można jednak mówić o pewnych tendencjach dotyczących polskich zachowań alkoholowych:

— Wbrew stereotypowi „Polak — alkoholik”, nie pijemy najwięcej w Europie — jesteśmy przeciętni — mówi Jagoda Fudała, kierownik działu lecznictwa odwykowego Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. — Na przykład we Francji czy Irlandii statystyczny mieszkaniec wypija rocznie prawie 15 litrów czystego alkoholu.

W Polsce dominuje picie okazjonalne, ale za to od razu w dużej ilości. Nadal mało popularne jest picie codzienne, np. lampki wina. I wciąż, jak kilkadziesiąt lat temu, w naszym kraju nie można mówić o klasyczym konsumencie konkretnego trunku. Większość pije różne napoje alkoholowe w domach prywatnych.

Nowością jest natomiast tzw. struktura spożycia alkoholu. Jagoda Fudała przypomina, że jeszcze w latach 70. dominowała na naszych stołach wódka, obecnie najchętniej kupujemy piwo.

Od wielu też lat, po „ostrym piciu” na początku lat 90., ilość czystego alkoholu wypijanego przez statystycznego Polaka ustabilizowała się na poziomie poniżej 7 litrów rocznie. Po 2002 r. — kiedy obniżono akcyzę na wódkę — wzrosła do blisko 10 litrów w 2009 r.

A ile wśród nas jest alkoholików? Jagoda Fudała twierdzi, że od 2 do 3 proc. — czyli do miliona osób. Do tej liczby trzeba doliczyć osoby współuzależnione: rodzinę, bliskich, przyjaciół. Daje to kilka milionów Polaków, którzy w różny sposób cierpią z powodu uzależnienia alkoholowego.

Jednak nie jest to cała lista ludzi, którzy z powodu alkoholu komplikują życie sobie i innym.

— Istnieje ogromna grupa ludzi, którzy nie radzą sobie z alkoholem: nie zdają sobie sprawy, że podejmują ryzykowne i potencjalnie szkodliwe zachowania alkoholowe — uważa Fudała. — Piją za często, zbyt dużo, w złych sytuacjach. I choć nie mają objawów uzależnienia, mogą na przykład spowodować wypadek samochodowy, niedotrzymywać zobowiązań służbowych, mogą (choćby okazjonalnie) uprzykrzać życie rodzinne. Takich osób może być nawet 12 proc. !

I Jakuba pije

Żeby zastopować nieprzyjemne skutki picia wódki, WHO określiła na podstawie badań limity „bezpiecznego” picia. I chociaż w wielu sytuacjach nawet najmniejsza ilość alkoholu szkodzi, to...

— Trzeba eliminować negatywne zachowania alkoholowe. Ludzie powinni znać ilość wypijanego alkoholu, muszą wiedzeć, ile wina, piwa czy wódki może wywołać upojenie alkoholowe — mówi Fudała. — Szczególnie kobiety mają z tym problem. Często po prostu nie zdają sobie sprawy, ile „niewinne 2 kieliszki” zawierają procentów.

Z kobietami zresztą w ostatnich latach specjaliści od uzależnień mają coraz więcej pracy. „Jakuby” w spódnicach popijają coraz więcej i częściej. Być może właśnie one najbardziej uwierzyły, że „pić można, byle kulturalnie”.

— Obserwujemy, że w przeciwieństwie do pijących mężczyzn — najczęściej starszych i słabiej wykształconych, o niższym statusie społecznym — kobiety, które zbyt często sięgają po alkohol, to osoby młode, wykształcone, na stanowiskach. Piją dobre gatunkowo trunki, często samotnie, w domach.

Ach ten straszny sierpień...

Na sierpniowym kazaniu jeden z biskupów zaczął w ten sposób kazanie. Stojący z boku młodzi ludzie parsknęli niedyskretnie, siedzące w ławkach babcie syknęły w stronę młodzieńców. Bo co prawda księdzu biskupowi chodziło o bitwy, rocznice i martyrologię, chłopakom skojarzyło się z sierpniową abstynencją.

Młodzieńcze parsknięcie jest dość reprezentatywne, a nawet podejmujące abstynencję babcie nie do końca rozumieją ideę sierpniowego niepicia. Wiadomo, że alkoholika jeden sierpień nie uleczy, a pijący z umiarem — co najwyżej podczas grilla, wyjdzie na „nawiedzonego”. Więc po co?

— Taki sposób myślenia wynika z niezrozumienia problemu. Proponuję opornym wybrać się do Berlina, pochodzić wieczorem po ulicach. Być może, gdyby nie ten „kościółkowy sierpień”, i u nas podobne alkoholowe sceny byłyby już normą — mówi dr Wojcieszek. — Kościół pokazuje dobrą drogę: abstynencję. Nie rozumiem, dlaczego promuje się wzorce śródziemnomorskie, a abstynencja jest wyśmiewana. To jest dobry model. Bez alkoholu można świetnie żyć.

Idei sierpnia broni też Jagoda Fudała.

— Trzeba uczyć ludzi, jak korzystać rozsądniej z alkoholu. Bo w ten sposób ograniczamy niebezpieczne sytuacje związane z alkoholem. Ale krzewienie idei abstynencji jest również bardzo potrzebne. Aż 16 proc. dorosłych Polaków wcale nie pije alkoholu i warto pokazać ich światu.

Polemicznie w sprawie sierpnia wypowiadają się niektórzy specjaliści pracujący z alkoholikami. Część wręcz odradza podejmowanie takiej „sztucznej” abstynencji. Jak mówią, chociaż alkoholik przez 31 dni nie sięgnie po kieliszek, bo lubi swojego księdza proboszcza, to już 1 września zaczyna pić na umór. Przecież żeby postanowienie abstynenckie miało sens, musi być świadome, musi też być poparte terapią.

Jagoda Fudała polemizuje:

— Nawet jeśli alkoholik nie pije „tylko” cały sierpień, to... będzie dzięki temu nieco zdrowszy. A poza tym, gdy za jakiś czas pójdzie na terapię — będzie wiedział, że można żyć na trzeźwo, będzie miał pozytywne doświadczenie życia bez alkoholu za sobą.

„Straszny sierpień” ma też sens... „autodiagnozy”. Jeśli okazjonalnie pijący Kowalski, który postanowi, że „w sierpniu ani procenta”, będzie przez 31 dni podenerwowany, będzie czekał z utęsknieniem do pierwszego września, to... drugiego września powinien zrobić poniższy test.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama