Heretycy na horyzoncie

"Deklaracja wiary" lekarzy wywołuje sprzeciw, niemal histerię. Nic dziwnego, bo dla zaczadzonych liberalnym myśleniem "elit" przypomnienie prostej prawdy, że człowiek nie może dowolnie wybierać sobie norm moralnych, brzmi jak herezja

Heretycy na horyzoncie

Nie dziwię się, że „Deklaracja wiary” złożona przez kilka tysięcy katolickich lekarzy i studentów medycyny wywołuje coraz większy sprzeciw, przybierający znamiona histerii. Jedni domagają się bowiem odwołania z funkcji wojewódzkiego konsultanta ds. ginekologii i położnictwa w Lublinie prof. Jana Oleszczuka tylko za podpisanie „Deklaracji”. Z kolei na celowniku szefa resortu zdrowia Bartosza Arłukowicza znalazł się prof. Bogdan Chazan, który odmówił wykonania aborcji i nie wskazał innego szpitala czy lekarza, który podjąłby się zabicia dziecka. Minister zapowiedział skierowanie tej sprawy do wyjaśnienia przez Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Naczelnej Izby Lekarskiej. Pomijam już całą masę złośliwości wylaną na sygnatariuszy „Deklaracji”.

Jak wspomniałem, nie dziwią mnie ani złośliwości, ani daleko posunięta agresja. Na pozór „Deklaracja” nie zawiera niczego nowego ani zaskakującego. Dla świadomego katolika wyznanie wiary, że Bóg jest stwórcą mężczyzny i kobiety, jest przecież oczywistością. Dzieci uczą się tego na katechezie już w przedszkolu. Zresztą proszę samemu przeczytać „Deklarację” (GN 24/2014 s. 20). Jest w niej mowa też o tym, że początek i koniec życia zależą wyłącznie od decyzji Boga. A wszystko napisane językiem prostym, klarownym, niepozostawiającym żadnych wątpliwości. By zacytować choćby następujące zdanie: „Uznaję pierwszeństwo prawa Bożego nad prawem ludzkim”. Zresztą nie ma się czemu dziwić, bo tekst wyszedł spod ręki Wandy Półtawskiej (więcej o autorce na ss. 22—23). W swoim życiu wygłosiła ona setki prelekcji o ludzkiej płciowości. Nigdy nie pozostawiła słuchaczom cienia wątpliwości, że współżyć ze sobą mogą tylko mężczyzna i kobieta związani sakramentem małżeństwa. W „Deklaracji” ta prawda mocno wybrzmiewa: „Powołanie do rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim”.

Skąd opór wobec tego dokumentu? Bo kilka tysięcy lekarzy i studentów odważyło się publicznie wyznać, że prawo Boże jest ważniejsze od ludzkiego. A dla liberalnej demokracji to herezja. Bo tych samych kilka tysięcy lekarzy i studentów przyznało, że życie ludzkie jest święte, nietykalne i jest darem Boga. Dla nowoczesnego świata to też herezja. Jeżeli jeszcze tego rodzaju heretykami są ludzie wykształceni, cieszący się wysokim autorytetem społecznym, a do takich należą przecież lekarze, to zjawisko staje się bardzo groźne. Również dlatego, że może być zaraźliwe. I dlatego trzeba je zdusić w zarodku. Dobrze wyraziła to autorka tekstu w jednym z lewicowych tygodników: „Jeśli teraz nie zareagujemy, jeżeli pozwolimy lekarzom, by bojkotowali prawo, możemy dojść do sytuacji, w której nie będzie miał już nas kto ratować”. Stąd spora agresja i morze złośliwości. Sporo w tej sytuacji zależy od lekarzy. Czy wystarczy im odwagi, by złożyć swój podpis pod dokumentem? Spośród grubo ponad stu tysięcy medyków katolickie poglądy wyznaje zapewne więcej niż trzy tysiące dotychczas podpisanych. W sytuacji, jaka powstała, kolejne podpisy są na wagę złota. Bez odwagi niestety się nie obejdzie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama