Decyzja na całe życie

Bardzo mądre słowa usłyszałem ostatnio z ust doświadczonego życiem duchownego. Stwierdził on, że tym, co odróżnia pasterza od polityka, jest jego miejsce we wspólnej drodze z owcami.

Bardzo mądre słowa usłyszałem ostatnio z ust doświadczonego życiem duchownego. Stwierdził on, że tym, co odróżnia pasterza od polityka, jest jego miejsce we wspólnej drodze z owcami.

Pasterz idzie na czele, żeby je prowadzić. Polityk z tyłu... żeby widzieć, gdzie mają ochotę iść. Ale nie o pasterzach i o politykach ma być ten tekst. To owce są najważniejsze. A te – jak pokazuje praktyka – mają w świecie współczesnym niemały problem. Z podejmowaniem decyzji. Obserwujemy spadek powołań do kapłaństwa na równi ze spadkiem liczby decydujących się na sakramentalne małżeństwo. Zliczamy rezygnujących z posługi kapłańskiej na równi z podejmującymi starania o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Czy w XXI wieku jest jeszcze miejsce na trwałe i niezmienne kategorie woli?

W coraz szybciej zmieniającym się świecie coraz trudniej jest podejmować decyzje na całe życie. To pewnie jakieś trudne do zrozumienia przeze mnie prawo fizyki. Na szybko poruszającej się platformie łatwiej stracić równowagę, to i w szybciej pędzącym świecie trudno stabilnie stać. Żartuję, rzecz jasna. Chodzi o przyzwyczajenia. Obrazowo mogę to chyba podsumować słowami pewnej znajomej, dojrzałej matki, której dziecku rozpadło się małżeństwo po bardzo krótkim czasie. Mówi mi ona ostatnio, że skoro tak łatwo ludzie dzisiaj wchodzą w kolejne związki i z kolejnymi ludźmi się wiążą, a następnie rozłączają, to i ten sakramentalny węzeł jest dla nich po prostu supłem do rozwiązania. Jeden, drugi, trzeci partner... nie różni się niczym od piątego i siódmego. A decyzje na całe życie? C’est passé! Coś w tym jest. Starsze siostry zakonne twierdzą, że młodsze odkładają śluby wieczyste na kolejne miesiące i lata. Mówią wprost, że trudno im podjąć decyzję. Wyobrażam sobie, jak trudno jest kolejnym pokoleniom seminarzystów. O narzeczonych wspomniałem. Co to jest? Nibylandia Piotrusiów Panów płci obojga i wieku wszelakiego? I jaka przyczyna? Coraz wolniejszy proces dojrzewania odwrotnie proporcjonalny do prędkości życia? Może tak. Niechęć do zobowiązań na całe życie, strach przed odpowiedzialnością? To wciąż to samo: objawy niedojrzałości. Chęć zatrzymania wolności, młodości, spontanicznych odruchów i prawa do improwizacji? Również. Ale coś mi mówi, że jest antidotum na to wszystko. Ale jest to coś kompletnie nieprzystającego do współczesnych mód. To pogodzenie się z upływem czasu. Z tym, że kiedyś ten czas się skończy. Że człowiek odpowiedzialny potrafi podejmować odpowiedzialność za podejmowane decyzje. Nawet kiedy przyjdzie mu tych decyzji czasem żałować. Taki jest zasadniczy rys natury ludzkiej: błądzenie jest rzeczą ludzką. I nie chodzi o to, by uciekać, wmawiając sobie, że nie chce się trwać w błędzie. Raczej o to, by zrozumieć, że nawet popełnione błędy nie przekreślają szans na wyjście z trudności. Na świętość po prostu. Franciszek wskazujący palcem na każdego z nas mówi z uśmiechem: Ty też możesz zostać świętym! I o tym jest jego ostatnia adhortacja, którą dołączamy do numeru. Ty też możesz ją przeczytać!

ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama