Tokaj zamiast abonamentu?

Choć wyraźnie biedniejsi od obywateli zachodniej Europy, nie lubimy, kiedy się ktoś z nas naśmiewa

"Idziemy" nr 5/2012

Ks. Henryk Zieliński

Tokaj zamiast abonamentu?

Głupawe i upokarzające Polaków spoty reklamowe w Telewizji Polskiej, mające skłaniać nas do płacenia abonamentu RTV, powinny mieć raczej skutek odwrotny do zamierzonego. Choć wyraźnie biedniejsi od obywateli zachodniej Europy, nie lubimy, kiedy się ktoś z nas naśmiewa. A szczególnie, kiedy robią to Niemcy i Francuzi. Mamy swoją godność i swoją filozofię życia. To ona pozwoliła nam przetrwać czasy o wiele trudniejsze niż obecne. I nie chodzi wcale o odgrzewanie naszej martyrologii, tylko o uświadomienie sobie, że to, co dla Niemca czy Francuza było i jest obywatelską cnotą, to u nas bywa traktowane z dystansem. Może i dzięki temu nigdy nie poddaliśmy się pod władzę żadnego Robespierre’a, Hitlera ani Stalina? Co więcej, to na niesfornych i niepokornych Polakach, którym obce jest hasło Ordnung muss sein, wszelkie nowożytne totalitaryzmy łamały sobie zęby. Jesteśmy z tego dumni, bo potrafimy sobie radzić tam, gdzie inni bezradnie opuszczają głowy i ręce!

Kampania reklamowa, w której zadowolony z siebie i bogaty Niemiec Tomas szydzi z Polaków, bo jeśli w czymś mogą być najlepsi w Europie, to w niepłaceniu abonamentu, żeruje na krzywdzących stereotypach, utrwalonych co najmniej od czasów Bismarcka. Powtarzanie haseł o polskiej nieodpowiedzialności i warcholstwie miało być usprawiedliwieniem zaborów, bo Polacy nie zasługują na własne państwo. Stereotyp Polaka jako złodzieja czy wręcz „polskiej świni” bywa ciągle podtrzymywany za Odrą. Ale dlaczego odwołuje się do niego Telewizja Polska, i to za grube pieniądze? Podobnie ma się rzecz z cynicznymi gratulacjami, jakie składa nam Francuzka Sophie.

No cóż, dotychczas nad Sekwaną mówiło się „pijany jak Polak”, pomijając dalszą część tej napoleońskiej anegdoty: „ale niestety nie tak dzielny”. Może wreszcie czas, aby zaczęto mówić: „niezależny jak Polak”? Zwłaszcza że do niepłacenia abonamentu na telewizję tylko z nazwy publiczną, a faktycznie rządową, zachęcał przed czterema laty nie kto inny jak obecny premier Donald Tusk. Abonament nazywał wprost „haraczem ściąganym od ludzi”. Być może poglądy pana premiera o tego czasu się zmieniły. Ale fakty przecież nie. Podporządkowanie telewizji rządowi musi być dzisiaj chyba jeszcze większe, skoro otwarcie protestuje przeciwko temu nawet Andrzej Schymalla, mąż byłej szefowej TVP 1, mianowanej z nadania PO! Do niepłacenia abonamentu przyczynił się pewnie i sam prezes TVP Juliusz Braun, który w ubiegłorocznym liście do bp. Wiesława Meringa dość lekceważąco odniósł się do wpływów z tego tytułu. Efekt jest taki, że ponoć 65 proc. Polaków tego „haraczu” nie płaci. A będzie pewnie więcej, zwłaszcza po odmowie dostępu do nadawania cyfrowego dla TV Trwam. Bo właśnie świat telewizji przestaje być naszym światem. Próba zawstydzenia Polaków jako najgorszych w Europie niczego tu nie zmieni.

Nie zachęcam bynajmniej do niepłacenia abonamentu, bo to wbrew prawu. Ale zachęcam do pozbycia się tego pudła, przez które ktoś z zewnątrz rządzi naszym czasem i wpływa na naszą świadomość. Ja już to zrobiłem, podobnie jak ponad 700 tys. gospodarstw domowych w Polsce, gdzie telewizora nie ma albo jest włączany tylko sporadycznie! Pomysł, aby odwozić swoje odbiorniki do siedziby KRRiT, też wydaje się ciekawy. A zaoszczędzone na abonamencie pieniądze można przeznaczyć choćby na spotkanie z przyjaciółmi przy dobrym węgierskim tokaju. Bo tokaj jest ostatnio znakiem dobrego smaku.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama