Poziom zanieczyszczenia powietrza w Warszawie bije wszelkie rekordy. Kiedy piszę ten tekst, dopuszczalne normy stężenia szkodliwych pyłów przekroczone są o prawie 300 proc.! A jak jest w Krakowie i w wielu innych polskich miastach?
Poziom zanieczyszczenia powietrza w Warszawie bije wszelkie rekordy. Kiedy piszę ten tekst, dopuszczalne normy stężenia szkodliwych pyłów przekroczone są o prawie 300 proc.! A jak jest w Krakowie i w wielu innych polskich miastach?
Czy to jednak temat dla księdza? Wielu ludziom mówienie o czystości wody, powietrza i gleby kojarzy raczej z działalnością lewoskrętnych organizacji ekologicznych, niżeli z Kościołem. Dodajmy, że często chodzi o organizacje określane jako ekoterrorystyczne, za którymi stoją potężne interesy międzynarodowych koncernów i wielkie pieniądze. Blokady platform wiertniczych jednego koncernu przez „ekologów” opłacanych z pieniędzy drugiego nie wystawiają tym organizacjom najlepszego świadectwa. Przykładów takich działań jest wiele.
Kolejnym powodem, dla którego wielu katolików w Polsce podchodzi do działań proekologicznych z dystansem, jest próba narzucenia ich Kościołowi jako zastępczych wobec posługi nauczania i uświęcania. Chodzi o to, żeby księża w kazaniach mówili głównie o potrzebie ochrony wielorybów na Islandii, o globalnym ociepleniu klimatu i topnieniu lodowców Arktyki. Niech się zajmą tym, a nie ochroną dzieci nienarodzonych, pouczaniem o istocie i nierozerwalności małżeństwa czy przypominaniem o sądzie ostatecznym!
To nic nowego w dziejach Kościoła. Już Chrystus był kuszony przez szatana, żeby zamiast przypominać o posłuszeństwie Bogu i zbawiać świat przez krzyż, zajął się czymś „pożyteczniejszym”, jak choćby przemiana kamieni w chleb czy dostarczanie ludziom chwilowej uciechy. Kiedy trzeba było, Chrystus rozmnażał chleb aż w nadmiarze. Innym razem urządził wielki event ze wskrzeszeniem Łazarza. Ale to wszystko w ramach głoszenia Ewangelii, a nie w uległości podszeptem szatana! A presja proekologiczna na Kościół wychodziła dotąd głownie ze środowisk, których nie należy podejrzewać o troskę o dobro Kościoła.
Nie oznacza to bynajmniej, że Kościół zaniedbuje ekologię. Za patrona zdrowej troski o całe dzieło stworzenia uznaje się przecież św. Franciszka z Asyżu (1182-1226). Postawa Franciszka nie była skutkiem jakiejś ideologii. Wyrastała z szacunku do Boga, do wszystkiego, co On stworzył i z miłości do ludzi, z którymi dzielimy ten świat. W tym samym duchu naucza papież Franciszek, który 24 maja 2015 r. ogłosił pierwszą proekologiczną encyklikę Laudato si. Inni papieże robili to niejako przy okazji, u Franciszka zaś ekologia stała się głównym tematem dokumentu najwyższej rangi. Można by rzec, że podobnie jak Leon XIII encykliką Rerum novarum podjął próbę odzyskania dla Kościoła środowisk robotniczych zawłaszczanych przez marksizm, tak Franciszek przeciwdziała zawłaszczaniu ekologii przez środowiska antykościelne.
To jest chyba najmocniejsza odpowiedź na pytanie, czy w kościołach powinniśmy mówić o ekologii. Bo czy możemy nie przybliżać ludziom nauczania papieża? Chodzi jednak o ekologię rozumianą integralnie, tak, jak o niej pisze Franciszek, z ukierunkowaniem na Boga i na człowieka. Nie zaniedbując głoszenia Ewangelii, trzeba przypominać o szacunku do całego stworzonego świata, który Bóg dał nam niejako w depozyt. Że takie dobra jak powietrze i woda są do użytku wszystkich ludzi i nieodpowiedzialne korzystanie z nich jest grzechem przeciwko miłości bliźniego – także przyszłych pokoleń. Że ekologia, co szczególnie w Wielkim Poście aktualne, to ograniczanie nadmiernej konsumpcji oraz dbałość o czystość serca i duszy. Od zrozumienia tego zaczyna się „ekologiczne nawrócenie”.
A co do smogu, to polecam lekturę tekstu prof. Kazimierza Dadaka ze s. 20. Niech wstrząśnie sumieniami. Bo czym się różni zatruwanie powietrza od zatruwania np. studni? To ostatnie bywało zagrożone przez Kościół ekskomuniką! W wielkopostnym rachunku sumienia postawmy sobie również pytania: Czy nie usuwamy filtrów sadzy i katalizatorów spalin w samochodach? Czy nie załatwiamy badań technicznych na lewo? Czy nie jeździmy dla próżności pojazdami spalającymi za dużo paliwa? Może w ramach wielkopostnych umartwień dałoby się przesiąść do autobusu lub tramwaju? Szczególnie teraz, kiedy nasze grzechy ekologiczne są dosłownie w powietrzu.
To wszystko wynika z Dekalogu i z nauczania papieża. Dlatego, nie tracąc z oczu Chrystusowego krzyża, trzeba o tym mówić z ambon i trzeba się z tego spowiadać.
"Idziemy" nr 9/2018
opr. ac/ac