To dobrze, że feministki chcą sprawdzić, jak instytucje kościelne realizują programy równościowe. Dzięki temu ujawnią, jak "równość płci" rozumieją środowiska promujące gender
To dobrze, że feministki chcą sprawdzić, w jaki sposób instytucje kościelne realizują programy równościowe. Dzięki temu łatwiej będzie zweryfikować, co pod pojęciem „równości płci” rozumieją te środowiska, które promują ideologię gender.
Przedstawicielki Fundacji Feminoteka dziwią się temu, że instytucje związane z Kościołem katolickim realizują programy równościowe i że w tym celu korzystają między innymi z funduszy Unii Europejskiej. Postulują przy tej okazji, by Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, czy dotacje zostały wydane przez instytucje kościelne zgodnie z zaleceniami Unii Europejskiej. Wanda Nowicka potwierdziła, że parlamentarzyści złożą wniosek do NIK o skontrolowanie tych wydatków. Feministki sprawiają wrażenie, jakby nigdy nie słyszały o tym, że Kościół katolicki od początku swego istnienia głosi prawdę o jednakowej godności i całkowitej równości kobiet i mężczyzn. Sprawiają też wrażenie, jakby nie wiedziały, jak wielkiej promocji kobiety dokonało chrześcijaństwo w stosunku chociażby do islamu czy do judaizmu. Islam pozwala na to, by mężczyzna miał kilka kobiet i by ojciec zabił córkę, jeśli ta wiąże się z mężczyzną, który nie jest muzułmaninem. W judaizmie do naszych czasów kobiety nie mogą wchodzić do świątyni razem z mężczyznami.
Swoim postulatem, by skontrolować realizację programów równościowych, realizowanych przez instytucje katolickie, feministki same stwarzają społeczeństwu sposobność zweryfikowania tego, co one rozumieją pod pojęciem „równości płci”. Analizując oczekiwania feministek oraz zgłaszane przez nie kryteria co do oceny programów równościowych, łatwiej będzie teraz zweryfikować, czy feministkom rzeczywiście chodzi o równość płci, czy też o to, by zanegować biologiczny fakt, że ludzie istnieją na sposób kobiety lub na sposób mężczyzny. Łatwiej będzie teraz zweryfikować to, czy feministki, które promują ideologię gender, pod pojęciem równości płci rozumieją rzeczywiście równość płci czy też negację biologicznych - w tym chromosomalnych, hormonalnych i neurologicznych - różnic w funkcjonowaniu kobiet i mężczyzn.
Przyglądanie się realizacji feministycznych postulatów co do programów równościowych pomoże zweryfikować, czy feministki dążą do równości płci, czy raczej do likwidacji płci poprzez doprowadzenie do tego, że odtąd kobiety — podobnie jak dotąd mężczyźni — nie będą już rodzić dzieci, gdyż będą zachęcane do dokonywania aborcji, czyli do zabijania dzieci przed porodem.
Analiza kryteriów, według których feministki chcą oceniać realizację programów równościowych, pozwoli społeczeństwu zweryfikować, czy według feministek równość płci oznacza równość płci, czy też doprowadzenie do sytuacji, w której hormonalną antykoncepcją - czyli zbędnymi i szkodliwymi dla organizmu hormonami - faszerują się kobiety, mimo że są one płodne zaledwie kilkanaście godzin w cyklu, a nie mężczyźni, mimo że oni są płodni zawsze. Na razie nie spotkałem się z równościowym postulatem feministek w tej dziedzinie, czyli z promowaniem zasady: współżyjemy razem, a antykoncepcją hormonalną zatruwamy się na przemian — raz kobieta, raz mężczyzna.
Przyglądanie się oczekiwaniom feministek co do sposobu rozumienia przez nie równości płci pozwoli społeczeństwu upewnić się, czy feministkom rzeczywiście chodzi o promowanie równości płci, czy też o wmawianie przedszkolakom, że ciało nie jest ważne dla tożsamości człowieka oraz że w ich wieku przejawem równości jest to, że chłopczyki i dziewczynki solidarnie uczą się od dorosłych masturbacji, zgodnie z aktualnymi standardami edukacji seksualnej WHO, działającej pod dyktando promotorów ideologii gender.
Wszystko wskazuje na to, że feministki po raz kolejny zastawiły na siebie pułapkę.
opr. mg/mg