Prawo i Sprawiedliwość - partyjne hasło czy realizowane wartości?

Rozmowa na temat idei realizowanych przez Prawo i Sprawiedliwość

W dniach 6-7 marca 2010 odbędzie się w Poznaniu Kongres Prawa i Sprawiedliwości, obecnie największej partii opozycyjnej. Z jej przedstawicielami, posłanką dr Grażyną Gęsicką — przewodniczącą Klubu Parlamentarnego PiS, posłanką Jadwigą Wiśniewską oraz senatorem Stanisławem Zającem — przewodniczącym Klubu Senackiego PiS, rozmawia ks. Ireneusz Skubiś

KS. IRENEUSZ SKUBIŚ: — Szanuję osoby, które kierują się w życiu prawem i sprawiedliwością, wartościami wywiedzionymi wprost z Biblii. One są także wiodące w pracy naszego tygodnika „Niedziela”. Jak Państwo widzą te wewnętrzne łącza między partią a wartościami, na których się zasadza?

GRAŻYNA GĘSICKA: — Stosunkowo długo nie należałam do żadnej partii, chociaż moje związki były zawsze z ugrupowaniami konserwatywnymi, czyli tymi po prawej stronie sceny politycznej. Dopiero w 2007 r., zostając posłanką PiS, wstąpiłam do naszej partii. Obecnie, po dwóch latach, członkowie naszego Klubu — posłowie i senatorowie — wybrali mnie na przewodniczącą Klubu, co jest dla mnie bardzo zaszczytnym i zobowiązującym wyróżnieniem.

— Pozwolę sobie przerwać: jak jest lepiej, być w opozycji czy w partii rządzącej?

G.G.: — Osobiście myślę, że obie te role są pouczające, ale lepiej czułam się, pracując w rządzie. Kiedy byłam dwa lata ministrem rozwoju regionalnego, miałam wpływ na realną władzę. Ale i bycie w opozycji bardzo wiele uczy, po pierwsze — uczy pokory. Będąc ministrem, można przyzwyczaić się do tego, że urząd budzi powszechny szacunek, niezależnie od tego, kto nim zawiaduje. „Zachwycają się” nim zwłaszcza ci, którzy widzą, że minister ma trochę pieniędzy do podzielenia. Natomiast będąc w opozycji, widzi się, co ludzie naprawdę myślą o danym ministrze czy w ogóle o konkretnym polityku. Ważnym doświadczeniem, jakie zyskuje się w opozycji, jest większy kontakt z ludźmi. Mam nadzieję, że to w przyszłości zaprocentuje.

STANISŁAW ZAJĄC: — Do partii należę od 1991 r., kiedy to po raz pierwszy zostałem wybrany do Sejmu RP. Potem byłem wybierany jeszcze trzykrotnie. Tak się złożyło, że w 2008 r., będąc posłem, po śmierci mojego przyjaciela, śp. senatora Andrzeja Mazurkiewicza, zostałem poproszony o kandydowanie w wyborach uzupełniających na Podkarpaciu. Stąd od niespełna dwóch lat jestem senatorem PiS. Oceniając rolę parlamentarzysty — rzeczywiście łatwiej jest, będąc w koalicji rządowej. Marzeniem byłoby, gdyby takie ugrupowanie mogło rządzić bez potrzeby budowania koalicji. Ale jak powiedziała Pani Przewodnicząca, będąc w opozycji, mamy możliwość dostrzeżenia tego, co często rządzący świadomie pomijają czy też tego, czego nie zauważają. Dzisiaj bardzo wyraźnie widzimy, że należy się w sposób zdecydowany upomnieć o rodzinę, o wychowanie młodzieży. W Prawie i Sprawiedliwości stawiamy bardzo wyraźnie na te problemy, zwracamy na nie uwagę, również podsuwamy pewne rozwiązania, mimo że nie zawsze spotykamy się ze zrozumieniem rządzących.

JADWIGA WIŚNIEWSKA: — Będąc posłanką opozycji, widzę więcej i szerzej. Ubolewam jedynie, że w tej kadencji parlamentu w czasie prac nad ustawami nie decyduje siła argumentów, tylko, niestety, argument siły. W ważnych sprawach jesteśmy przegłosowywani. Ostatnio premier Donald Tusk obiecywał po raz kolejny, że rząd planuje budować przedszkola. PiS dwa lata temu zgłosił bardzo dobry projekt, który służył umocnieniu rodziny i wyjściu z zapaści demograficznej. Przypominam to, ponieważ partie rządzące go odrzuciły.

— Każda władza twierdzi, że interesuje się rodziną. Jak PiS odnosi się do problemów polskich rodzin?

G.G.: — Dla nas jest to kluczowy element programu, dlatego że nie myślimy o rozwoju gospodarczym jako takim, ale cokolwiek czynimy, czynimy po to, aby nam się lepiej żyło. Nam, czyli każdemu mieszkańcowi Polski, a przede wszystkim rodzinom. Program PiS ogłosiliśmy już rok temu w Nowej Hucie, a teraz do Kongresu cały czas nad nim pracujemy. Ale sytuacja jest zupełnie inna. Polska jest w gorszej sytuacji ekonomicznej, niż była jeszcze rok czy dwa lata temu. Najważniejszą sprawą, jeśli chodzi o rodzinę, jest niski przyrost naturalny. W ciągu kilkunastu lat liczba ludności w Polsce nie dość, że się zmniejszy, to jeszcze struktura wieku będzie bardzo niekorzystna, bowiem większość będą stanowić ludzie w podeszłym wieku. Nie wystarczy więc wyrywkowo myśleć o przedszkolach czy o żłobkach, należy przede wszystkim zmienić politykę podatkową, aby sprzyjała rodzinie, aby np. można było przy obliczaniu podatków brać pod uwagę również wielkość rodziny — liczbę dzieci w rodzinie. Trzeba rozbudować system zabezpieczenia społecznego, zasiłków rodzinnych, zasiłków dla ludzi, którzy mają dzieci. Czyli z jednej strony polityka podatkowa, która by sprzyjała posiadaniu dzieci, a z drugiej — zasiłki. Nad tym teraz pracujemy.

— Rodzina to wcześniej kwestia małżeństwa. Obecnie na świecie są tendencje, które chciałyby zniwelować instytucję małżeństwa. Należy bronić małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety — tego, co streszcza się w prawie naturalnym, i tego, co jest w prawie Kościoła katolickiego. Podobnie należy postępować w kwestii rozwodów. Jak w wymiarze moralnym, jako partia, patrzycie na małżeństwo i rodzinę?

S.Z.: — W sposób zdecydowany prezentujemy stanowisko sprzeciwiające się rozwiązaniom prawnym, które umożliwiałyby tworzenie związków nieformalnych, funkcjonowanie ich i aprobowanie. Uważamy, że nie jest to żaden wzór, to nie jest rodzina, jakiej oczekujemy, która może spełnić swoje zadania wobec nas wszystkich, wobec narodu. PiS w sposób bardzo jasny i zdecydowany opowiada się za ochroną życia od poczęcia do naturalnej śmierci, jest za definicją rodziny jako związku kobiety, mężczyzny i dzieci. Jest to nasz bardzo jasny przekaz.

G.G.: — Zarówno w naszym projekcie konstytucji, jak i w naszej partii nie ma mowy, żeby trwałe partnerstwo osób tej samej płci albo kilku osób można było uznać za rodzinę. Podobnie zgłosiliśmy też projekt zakazujący procedury zapłodnienia in vitro. Jeśli chodzi o kwestię rozwodów — o co również pytał Ksiądz Infułat — to w projekcie konstytucji PiS są dość jasno zapisane działania państwa służące trwałości małżeństwa i rodziny.

— Europa staje się coraz bardziej dekadencka. Dawny kontynent ludzi mądrych, bogatych, możnych nagle staje się jakby ubezwłasnowolniony teoriami, trendami liberalnymi i ateistycznymi. Jak Państwo zamierzają wpływać także na Europę, żeby zmienić stosunek tamtejszych parlamentarzystów do prawa naturalnego, prawa Bożego?

J.W.: — To są problemy szeroko pojętej globalizacji. To jest dzisiejszy problem Europy, która odrywa się od korzeni, od wartości. Mamy dość silną reprezentację PiS w Parlamencie Europejskim. Nasi europosłowie o tych wartościach fundamentalnych, zasadniczych na pewno będą przypominać.

S.Z.: — Tworzenie prawa, w którym jest szacunek dla prawa naturalnego, dla ludzkiego życia — taki jasny sygnał powinien płynąć z polskiego parlamentu do Europy. Musimy pokazać, że można rozwiązywać problemy ekonomiczne, jednocześnie zachowując szacunek do wartości, które stanowią korzenie Europy, wpisują się w treść naszej cywilizacji. Przypominam pielgrzymkę i obecność Jana Pawła II w polskim parlamencie w czerwcu 1999 r. Wówczas nie funkcjonowaliśmy w Unii Europejskiej, ale słyszeliśmy przekaz płynący z ust Papieża, że to m.in. Polska ma być tym krajem, który będzie przekazywał nieprzemijające wartości, wpisane w istotę człowieka. To jest także nasze zobowiązanie, nasza powinność, żeby na ten temat mówić bardzo jasno. Uczyniliśmy to bardzo wyraźnie chociażby w ostatnich miesiącach, kiedy ogłosiliśmy zdecydowaną reakcję polskiego parlamentu w sprawie wyroku Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który zakwestionował obecność znaku krzyża, symbolu miłości, w instytucjach publicznych.

G.G.: — Myślę, że trzeba się mocniej zastanowić nad wspomnianym wyrokiem. Grozi nam, że w Polsce, dla poklasku, z głupoty czy z jakichś innych powodów, również zaczną być zgłaszane podobne pozwy, że ktoś np. nie chce krzyża w jakimś miejscu. Coś jednak jest nie tak z europejskim orzecznictwem. W Polsce zapadają wyroki na podstawie prawa, które mamy. Natomiast na jakiej podstawie zapada orzeczenie mówiące o tym, że należy zdjąć symbol religijny, tylko dlatego że kogoś razi jego widok — tego zupełnie nie rozumiem.

J.W.: — W tym przypadku jest ważne, aby polski parlament nie przyjmował bezkrytycznie wszystkich ustaleń z Unii Europejskiej. Nie możemy bezkrytycznie przyjmować narzucanych nam kodyfikacji, stąd dobrze byłoby wreszcie — taki apel skierował PiS do marszałka — aby ruszyły prace na ustawą kompetencyjną, która dawałaby taką przewagę polskiemu parlamentowi nad ustawami z Brukseli, jaką wypracował sobie parlament niemiecki. Tylko wówczas nie pozwolimy zagubić swojej tożsamości narodowej, historycznej, duchowej czy religijnej.

— Jak Pani Przewodnicząca zamierza prowadzić Klub, aby posłowie i senatorowie Waszej partii osiągali zarówno wyżyny prawa, jak i sprawiedliwości?

G.G.: — Do tej pory, będąc posłanką, miałam wrażenie, że prowadzę rower, tzn. jeździłam czymś, co łatwo dało sobą kierować — skręcać, a nawet zawrócić. Teraz mam wrażenie, że prowadzę wielki tankowiec, wypełniony ropą naftową, i każdy skręt należy długo przygotowywać, trzeba się do tego przyłożyć, a i tak okazuje się, że wcale nie przebiega on tak szybko i sprawnie. To, oczywiście, przenośnia. Naprawdę jest rzeczą ogromnie trudną zachować w polityce normy etyczne, moralne, zachować te zasady w praktyce, tj. być sprawiedliwym, kiedy odnosi się to do osób, które są posłami, senatorami, czyli osobami, które często mają poczucie ogromnej własnej wartości. Będę jednak dążyła do tego, aby posłowie i senatorowie PiS byli wzorem dla innych. Dlatego będziemy bardziej niż do tej pory dyscyplinować posłów, będziemy zwracać uwagę i upominać tych, których należy upomnieć, oraz nagradzać tych, którzy na to zasługują. W tym roku są wybory samorządowe, potem będą parlamentarne. Musimy przypominać naszym posłom i senatorom, że zwycięstwo nie może być zdobywane za wszelką cenę, że należy przestrzegać prawa, norm etycznych, uczciwości, że najpierw sami musimy być osobami, które sprawiedliwie oceniają siebie i innych. Liczę, że dużo dobrych rzeczy przyniesie nam marcowy Kongres.

S.Z.: — Będzie nam łatwiej ocenić po kilku miesiącach sposób działania Pani Przewodniczącej. Ale już teraz mogę powiedzieć, że cenimy sobie jasność przekazu wynikającego z życia osoby, która kieruje naszym klubem parlamentarnym; przekazu szanującego w sposób niezwykły wartości katolickie, a jednocześnie narodowe, wartości wypływające z tradycji narodu, uwarunkowań historycznych. Cenimy sobie także fakt, że Pani Przewodnicząca jest osobą otwartą, która ma czas dla każdego posła czy senatora, jest pracowita i kompetentna. Kompetencje doceniliśmy, kiedy Pani Przewodnicząca pełniła funkcję ministra jednego z najważniejszych resortów. I to dzisiaj daje się zauważać. Dlatego to, co jest wartością pracy Pani Przewodniczącej, to fakt, że klub dzisiaj stanowi — w mojej ocenie, mimo czasami różnego spojrzenia na sposób rozwiązania takich czy innych spraw — jedną wielką rodzinę. To ogromna wartość, że klub jest jednością w różnorodności, co daje poczucie, że PiS jest ugrupowaniem, w którym istnieje możliwość przedstawiania swoich pomysłów na rozwiązywanie najważniejszych spraw, a z drugiej strony — patrzymy na całość tego okrętu, płynącego we właściwym kierunku i prowadzonego przez właściwego kapitana.

G.G.: — Zabrzmiało to bardzo ładnie, ale gdyby tak było rzeczywiście, to przewodnicząca nie byłaby potrzebna...

J.W.: — Grażynę Gęsicką cenię za to, że jest osobą niezwykle konkretną i tak zwyczajnie, po ludzku, słowną. U niej słowo znaczy słowo. Cieszy mnie to, że w naszej partii nie zajmujemy się mówieniem o parytetach na listach wyborczych. PiS jako jedyne ugrupowanie w parlamencie polskim oddało najważniejszą władzę w klubie w ręce kobiety. To coś znaczy.

— Życzę Państwu sukcesów. Potrzeba nam partii broniącej nie tyle haseł, ile wartości, jakimi są prawo i sprawiedliwość. Dziękuję za przybycie do naszej redakcji.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama