Komandosi Pana Boga

Działalność pro-life musi się mierzyć z coraz ostrzejszym sprzeciwem tych, którzy z aborcji zrobili sobie biznes

W tych dniach wstrząsnęła nami wiadomość o ponownym aresztowaniu w Stanach Zjednoczonych czterech braci franciszkanów w jednym z ośrodków aborcyjnych Planned Parenthood w New Jersey. W czasie swojego cichego protestu Szarzy Bracia, jak zwykle, rozdawali kobietom róże i przekazywali zapisane na kartce słowa wsparcia.

Po raz kolejny „komandosi” w habitach pod przymusem, w policyjnych kajdankach, musieli opuścić siedzibę aborcyjnego giganta. W „Niedzieli” zamieszczamy przy tej okazji sporo zaskakujących informacji o szarych aniołach z nowojorskiego Bronksu i Harlemu. Okazuje się, że są wśród nich potomkowie Polaków. Znany jest u nas rapujący brat Stan Fortuna. Inni obrońcy życia w szarych habitach również mają ciekawe życiorysy — jak słynny saksofonista, który mógł być bogaty i mieć świat u swoich stóp. Są dobrze zapowiadający się menedżerowie i ludzie ze świata mody. Zostawili sławę oraz sukcesy i stali się cichymi pomocnikami Pana Boga. Gdy mówimy o wytrwałych obrońcach nienarodzonych, koniecznie trzeba wspomnieć dzielną Kanadyjkę Mary Wagner, która za przychodzenie do kliniki aborcyjnej w celu obrony dzieci zagrożonych aborcją przesiedziała w więzieniu w sumie około sześciu lat. Podobnie jak teraz Szarzy Bracia, niejednokrotnie była wywlekana w kajdankach z ośrodków zabijania nienarodzonych dzieci i osadzana za kratami.

Kolejny, tym razem masowy sygnał obrońców życia pochodzi z Waszyngtonu. Pod hasłem „Jedyny w swoim rodzaju od pierwszego dnia: pro-life jest pro-naukowe” odbył się w styczniu gigantyczny marsz dla życia, w którym ulicami miasta przeszło 200, a nawet, jak podają niektóre ośrodki, 300 tys. ludzi. Tegoroczne hasło marszu ma na celu wzmocnienie przesłania pro-life — wiedzą z zakresu nauki, która dowodzi, że życie zaczyna się od poczęcia. Od momentu zapłodnienia nasze DNA już istnieje i jest niepowtarzalne. Niestety, ludzie często ignorują lub blokują te naukowe fakty. Waszyngtoński Marsz dla Życia to największe tego typu wydarzenie na świecie.

A co słychać w Polsce? Otóż ustawa „Zatrzymaj aborcję” nadal leży w dwóch zamrażarkach: w Sejmie i w Trybunale Konstytucyjnym. Projekt ustawy zakazującej zabijania dzieci, u których podejrzewa się chorobę lub wadę genetyczną, od miesięcy czeka na procedowanie. Wreszcie pojawiło się światełko nadziei: Mikołaj Pawlak — nowy rzecznik praw dziecka publicznie poparł obywatelski projekt ustawy „Zatrzymaj aborcję” i przypomniał wszystkim, że jego urząd ma chronić wszystkie dzieci już od poczęcia. Ochrona życia to obowiązek i pierwsze jego zadanie jako rzecznika. Ostatnio media przypomniały sprawę Tima — niemieckiego chłopca, który był ofiarą aborcji. Skazano go na śmierć z tego powodu, że wykryto u niego zespół Downa. Wbrew oczekiwaniom rodziców i lekarzy Tim przeżył aborcję. Został adoptowany i pokochany przez przybranych rodziców. Spędził z nimi 21 szczęśliwych lat. Niedawno zmarł nieoczekiwanie z powodu zaburzenia pracy płuc — zawsze miał problemy z płucami, gdyż zostały uszkodzone w wyniku aborcji. Wszyscy, którzy znali Tima, są wdzięczni Bogu, że żył pośród nich, a teraz boleśnie odczuwają jego stratę. Niech ta historia chłopca z zespołem Downa pomoże zrozumieć, że nie wolno chorych dzieci skazywać na śmierć. One też potrafią być szczęśliwe i uszczęśliwiać innych, trzeba tylko je kochać, a najpierw pozwolić im się urodzić.

Lidia Dudkiewicz, Redaktor Naczelna „Niedzieli”

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama