Episkopat Polski zaproponował nowy sposób finansowania Kościoła w Polsce - aby go wdrożyć, potrzebna jest jednak prawdziwa transparentność. Bez niej 1% może okazać się PR-ową porażką
Nowy sposób finansowania Kościoła zaproponowała ostatnio Komisja Episkopatu Polski. Każdy podatnik mógłby dobrowolnie odpisać 1 proc. swojego podatku na rzecz wybranego przez siebie kościoła, tak jak na organizacje charytatywne.
Ostatnie antykościelne awantury polityczne wzniecone za sprawą środowiska, które legitymizuje swoją aktywność polityczną i światopoglądową dzięki relatywnie znaczącemu (i zadziwiającemu wielu) poparciu uzyskanemu w październikowych wyborach parlamentarnych, ożywiły na nowo dyskusję o podatkach, których rzekomo nie płacą księża, i o gigantycznym podobno Funduszu Kościelnym.
Kościołowi potrzebna jest swoista antypropaganda, czyli rzetelna informacja o tym, jak Kościół jest finansowany, jakie podatki płaci, dlaczego musiał i musi być wspierany dotacjami z Funduszu Kościelnego |
Transparentność i wiarygodność
Kościół ma na te piarowskie zarzuty odpowiedź, którą przedstawia zresztą już od dłuższego czasu. — Transparentność wzmacnia wiarygodność — mówi bez ogródek biskup tarnowski Wiktor Skworc i dodaje, że „istnieje potrzeba pełnej jawności w zakresie finansów Kościoła. Nie mamy tutaj nic do ukrycia, a otaczanie tych spraw tajemnicą nie ma sensu, staje się bowiem pożywką antyklerykalnych fobii i różnych mitów na temat rzekomo bajońskich sum, którymi obraca Kościół”. Tymczasem, jak dodaje ksiądz biskup, Kościół w wielu miejscach od dawna prowadzi politykę jawności, np. przez księży proboszczów, którzy „składają wobec swych wiernych sprawozdania finansowe”. — Winniśmy wykazywać bilans przychodów i wydatków, a sprawozdania finansowe powinny publikować wszystkie diecezje czy instytucje katolickie — dodaje bp tarnowski. Strona kościelna już od dłuższego czasu deklaruje, że jest skłonna do rozmów na temat likwidacji Funduszu Kościelnego. Już przed ponad trzema laty mówił o tym na łamach „Przewodnika” właśnie bp Wiktor Skworc.
Warto przy okazji dodać, że na Fundusz Kościelny, z którego współfinansowane są wszystkie zarejestrowane kościoły i związki wyznaniowe w RP, państwo wpłaca każdego roku ok. 89 mln zł, co stanowi niewielką część budżetu, wyrażoną nie w procentach, a w promilach. Dla porównania, jednorazowe odprawy dla ponad 130 posłów, którzy nie zostali ostatnio wybrani do Sejmu nowej kadencji, wyniosą niemal 10 mln (średnio po 70 tys. na jednego posła). Sam fundusz nie jest zresztą wynalazkiem kościelnym, ale wprowadzony został przez władze PRL jako rzekoma rekompensata, a w istocie naciągane komunistyczne alibi wobec społeczeństwa za dobra odebrane Kościołowi przez komunistów po II wojnie światowej. Od 1950 r. do 1989 r. funduszem dysponowały władze PRL, na ogół niezgodnie z jego deklarowanym przeznaczeniem.
Dobrowolny odpis?
Teraz jednak strona kościelna podkreśla po raz kolejny, że jest skłonna zrezygnować z istnienia Funduszu Kościelnego. W zamian za to księża biskupi proponują rozważenie wprowadzenia możliwości dokonania przez każdego podatnika odpisu procentu z jego podatku na rzecz dowolnie wskazanego kościoła czy związku wyznaniowego. Każdy podatnik ma prawo już teraz zadysponować procentem odliczonym od swojego podatku oddawanego państwu i zdecydować, że dostanie go dobrowolnie wskazana przez podatnika organizacja pożytku publicznego, np. stowarzyszenie, fundacja itp. Teraz — po proponowanej likwidacji Funduszu Kościelnego — każdy z nas miałby uzyskać możliwość zdecydowania, na jaki kościół lub związek wyznaniowy chciałby przeznaczyć drugi procent ze swojego podatku. Podobne rozwiązania funkcjonują już w kilku państwach europejskich (np. we Włoszech czy na Węgrzech). Jeśli za jakiś czas metoda ta weszłaby w życie w Polsce, to każdego roku, rozliczając się z fiskusem, moglibyśmy decydować o przeznaczeniu drugiego procentu naszego podatku. Nie ma w tej sprawie jeszcze konkretnej inicjatywy ustawodawczej, a jedynie na razie ogólna propozycja. Najbliższy czas powinien być przeznaczony na szczegółowe przemyślenie sposobu realizacji idei „drugiego procentu”. Z jednej strony wiemy, że dodatkowy podatek kościelny funkcjonujący w Niemczech przyczynił się według części komentatorów do formalnych wystąpień z kościołów (tak z Kościoła katolickiego, jak i ewangelickiego czy innych) z powodu chęci zaoszczędzenia. W Polsce wprawdzie propozycja nie dotyczy wprowadzania dodatkowego podatku, a jedynie możliwości przekazania procentu podatku i tak już oddawanego państwu, tym razem na rzecz wybranego kościoła bądź związku wyznaniowego. Nie wiadomo na razie, czy odpis owego „drugiego procentu” będzie obowiązkowy czy dobrowolny, tzn. czy np. ewangelik będzie zobowiązany prawnie do odpisania podatku na rzecz swego zboru, prawosławny na rzecz swojej cerkwi, a żyd — synagogi itp., czy tylko będzie miał taką możliwość. A jeśli wybrane zostanie to drugie rozwiązanie, to sporego namysłu wymaga pytanie, czy rzeczywiście każdy wierny danego kościoła będzie skłonny zmobilizować się i takiego odpisu dokonać, czy też wielu ludzi tego nie uczyni. Pozostanie też przynajmniej jedna wątpliwość etyczna i moralna, która może być podnoszona przez niektórych: czy można umożliwić państwu — za pośrednictwem zeznań podatkowych PIT, do których mają dostęp agendy państwa, np. urzędy skarbowe — wgląd w religijne wyznanie obywatela, a przynajmniej w jego preferencje wyznaniowe, ujawnione podczas odpisywania drugiego procentu na wskazany kościół czy związek religijny. Oczywiście dla katolika wiara nie powinna być powodem do wstydu, nie powinna być ukrywana, ale z dumą wyznawana. Te i inne potencjalne wątpliwości Kościół katolicki musi jednak gruntownie przemyśleć, zanim zrezygnuje z Funduszu Kościelnego na rzecz „drugiego procentu”. Trzeba się najpierw upewnić, że proponowany mechanizm nie będzie potem z różnych powodów kwestionowany, np. przez rozmaite kazuistyczne interpretacje prawa, chociażby w zakresie ochrony danych osobowych, prawa do prywatności, swobody sumienia czy „bezstronności religijnej” państwa. Mogłoby to doprowadzić do paraliżu finansowego kościołów i związków wyznaniowych.
Śmiały głos ludzi wiary
Inny problem, podnoszony w częstszych ostatnio atakach na Kościół, łatwo daje się ująć w propagandowym haśle: „opodatkujmy księży”. Biskup radomski Henryk Tomasik określa prosto i dosadnie pojawiające się z większym natężeniem od czasu ostatniej kampanii wyborczej zarzuty, że księża nie płacą podatków: „kłamstwa”. — Zastanawia fakt, że bardzo łatwo Polakom można coś zasugerować, że można nawet posłużyć się kłamstwem — dodaje biskup radomski, wskazując na hasła przedwyborcze np. o konieczności opodatkowania Kościoła. — Wszyscy księża proboszczowie i wikariusze płacą podatki — tłumaczy bp Tomasik. — Jest to podatek zryczałtowany w zależności od mieszkańców przebywających na terenie parafii. To paradoks, że za osobę, która domaga się opodatkowania księży, proboszcz płaci podatek. Nawet gdyby połowa mieszkańców była niewierząca, to i tak parafia zapłaci podatek za wszystkich. To przykład, jak na kłamstwie można budować program wyborczy — stwierdza biskup radomski.
Kościołowi, poza zmianami systemowymi w zakresie prawnych sposobów finansowania, potrzebna jest też swoista antypropaganda, czyli rzetelna informacja o tym, jak Kościół jest finansowany, jakie podatki płaci, dlaczego musiał i musi być wspierany dotacjami z Funduszu Kościelnego i jaka jest realna skala tych dotacji w porównaniu do całego budżetu. Kościół winien wskazywać, ile majątku mu skradziono, ile odebrano zarówno „w majestacie” komunistycznego prawa, jak i nawet wbrew niemu. Wreszcie Kościół powinien jeszcze śmielej ukazywać, ile sam robi dla społeczeństwa, utrzymując zabytki będące częścią dziedzictwa kulturowego Polski i Europy, reklamować bez żenady swą prowadzoną z rozmachem działalność charytatywną, ujętą w wymownym słowie „Caritas”.
Wreszcie trzeba ciągle podkreślać, że Kościół to nie tylko duchowieństwo przedstawiane w krzywym zwierciadle podczas antyklerykalnych kampanii medialnych i wyborczych. Bo jak powiedział bp Henryk Tomasik: — Kościół tworzą wszyscy wierni, świeccy i duchowni. Dlatego też stowarzyszenia i ruchy katolickie powinny dynamiczniej uczestniczyć w tworzeniu środowiska chrześcijańskiego. To jest zadanie Klubów Inteligencji Katolickiej, Akcji Katolickiej czy Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Te organizacje mają bardzo ważny cel — kształtowanie życia społecznego w duchu katolickiej nauki społecznej. W pewnych sytuacjach te organizacje powinny być bardziej aktywne i pomagać innym w rozumieniu roli katolika w życiu, pomagać w kształtowaniu poczucia odpowiedzialności za ojczyznę — spuentował biskup radomski.
Wykorzystano materiały KAI
opr. mg/mg