Ideologie lewicowe są szczególnie groźne, gdy dobierają się do edukacji. Promowane przez nie wzorce są antyrodzinne, demoralizujące, destruktywne psychologicznie. Czas powiedzieć dość!
Społeczeństwo przechodzi na prawo. Świadczą o tym nie tylko ostatnie sondaże popularności partii politycznych, w których coraz częściej PiS pokonuje PO, ale obserwacja tego, co mówią i co ważniejsze, robią tzw. przeciętni obywatele. Coraz częściej mówią antykatolickim pomysłom: stop!
Niedawno na łamach „Przewodnika Katolickiego” pisałem o Cristiadzie, podając przykłady różnych inicjatyw społecznych, które sprawiły, że nie dało się tego ważnego filmu przemilczeć. Kilka dni po publikacji rozmawiałem z przedstawicielką dystrybutora Barbarą Ziembicką. Ze wzruszeniem dziękowała za tekst, mówiąc, że telefon dzwoni cały czas, a artykuł z „Przewodnika”, dodatkowo przedrukowany jeszcze na innych chrześcijańskich portalach, spowodował olbrzymi odzew. Nie piszę tego, by przypisywać naszemu tygodnikowi nie wiem jakie zasługi. Przytaczam to jako przykład udanej akcji obywatelskiej, a także, by uświadomić, jak olbrzymi potencjał drzemie w Polakach. Dzięki ludziom, którzy podjęli działania, dobry film trafił do szerszego audytorium.
Właśnie przed chwilą dowiedziałem się, że stowarzyszenie Rzecznik Rodziców potwierdziło zebranie 800 tys. podpisów pod wnioskiem o referendum edukacyjne. W chwili gdy czytają Państwo ten tekst, pewnie już wszystkie podpisy (organizatorzy po cichu liczą na milion) są złożone w Sejmie. Sukces Karoliny i Tomasza Elbanowskich pokazuje, że nadciąga zmiana. Arogancja władzy wobec rodziców, ignorowanie przez rząd ich głosu, apeli, że reforma jest źle przygotowana, że zapędzanie na siłę sześciolatków do szkół bez zapewnienia maluchom bezpieczeństwa i znośnych warunków jest działaniem na szkodę dzieci, spowodowała, że ze skromnej na samym początku inicjatywy „Ratuj maluchy” wyrósł spory obywatelski ruch. Widziałem w maju przed warszawskimi kościołami matki, które całą piękną wiosenną niedzielę poświęciły, by zbierać podpisy. Stały dzielnie od pierwszych porannych Mszy św. do późnych godzin wieczornych, gdy trzeba już było posiłkować się światłem z telefonu komórkowego, by móc wpisać na kartkach numer PESEL, adres itd. Taka postawa dowodzi, jak wielkie pokłady ofiarności drzemią w ludziach, ale też pokazuje, że można powiedzieć w końcu „dość!”. Wniosek o referendum to nic innego jak radykalne zakwestionowanie reform wprowadzanych przez Krystynę Szumilas i jej poprzedniczkę Katarzynę Hall. To nie tylko protest rodziców sześciolatków, ale także wszystkich tych, którzy poczuli się zaniepokojeni redukowaniem lekcji historii z programów szkół średnich. Można to odczytać jako obywatelski głos w stronę minister: „Tej pani już dziękujemy”. Do długiej listy porażek Donald Tusk może dopisać kolejną. Bodaj żaden poprzedni rząd, w ciągu niespełna dwóch lat, nie odnotował tylu wniosków apeli i żądań dymisji ministrów. Arłukowicz, Sawicki, Pawlak, Budzanowski, Nowak, Mucha. Teraz Krystyna Szumilas. Dodajmy, że od kilku dni Fundacja Mamy i Taty zbiera podpisy pod apelem do premiera o odwołanie minister Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz, pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania.
Agnieszka Kozłowska-Rajewiecz, zanim objęła funkcję pełnomocnika rządu do spraw równego traktowania, dała się poznać jako osoba o lewicowych poglądach. We wszystkich zasadniczych kwestiach: od parytetów, poprzez ustawę o przemocy w rodzinie, in vitro, do kwestii edukacji seksualnej i związków partnerskich, mówiła jednym głosem z najbardziej radykalnymi przedstawicielami środowisk gender. Tym, co spowodowało gwałtowną reakcję konserwatywnej opinii publicznej, jest objęcie patronatem podręcznika Lekcja równości. Pełnomocnik rządu udziela poparcia i poleca jako źródło rzetelnej wiedzy broszurę przygotowaną przez Kampanię przeciw Homofobii, która powiela dawno obalone w rzetelnych badaniach mity środowisk homoseksualnych. Urzędnik państwowy w randze ministra potwierdza autorytetem państwa nieprawdziwe dane, jak choćby to, że „w społeczeństwie około 8 proc. osób to osoby o nieheteroseksualnej orientacji (geje, lesbijki, osoby biseksualne)”, gdy w rzeczywistości odsetek ten nie przekracza zwykle 2—3 proc. Podręcznik piętnuje bale studniówkowe, gdzie zmusza się do tańca poloneza jedynie z osobą płci przeciwnej. Młodzież dowiaduje się też, które ze znanych postaci reprezentowały orientację homo. Według autorów lesbijkami były np. Maria Dąbrowska i Maria Konopnicka.
Z korespondencji pomiędzy biurem pełnomocnika a Ministerstwem Edukacji Narodowej wynika, że (zgodnie ze wskazaniami WHO) postulowane jest wprowadzenie do treści nauczania, m.in. już dla 4—6-latków, wiedzy o masturbacji, o tzw. prawie do aborcji, a także o różnorodnych koncepcjach związków, w tym tzw. związkach alternatywnych i homoseksualnych. Znamienne było, gdy podczas międzynarodowej konferencji w Sejmie, zajmującej się prawem do publicznej ekspresji osób LGBT, w sąsiedniej sali odbywała się konferencja zorganizowana przez Stowarzyszenie Twoja Sprawa, podczas której omawiano skutki seksualizacji w reklamie i przekazach medialnych. Nie dość, że ta druga odbywała się bez żadnych dotacji to, minister Rajewicz pojawiła się na niej zaledwie na kilkanaście minut, natomiast dwa dni spędziła w drugiej sali, na finansowanej ze środków publicznych konferencji dla mniejszości seksualnych. Nie ma bardziej dosadnego przykładu nierównego traktowania różnych wrażliwości. Kolejnym przykładem jest objęcie przez panią pełnomocnik patronatem Parady Równości. Jest to wyraz poparcia dla postulatów Parady, czyli żądania ustawy o małżeństwach jednopłciowych, zmiany w programie edukacji seksualnej i otwartości na inność w tej dziedzinie. Ale tego jest już nam za wiele.
Nachalna ofensywa ideologii gender widoczna w działaniach minister Kozłowskiej-Rajewicz przyniosła nadspodziewane rezultaty. W obronie rodziny jednoczą się najróżniejsze inicjatywy. Podobny apel do premiera Tuska o odwołanie niebezpiecznej pani minister zapowiada Federacja Ruchów Obrony Życia, zrzeszająca ok. 130 organizacji prorodzinnych. Socjolog Antoni Szymański, przedstawiciel federacji, mówi, że powstanie raport wrogich wobec rodziny działań. W Poznaniu 18 maja w obronie rodziny zawiązał się Kongres Kobiet Konserwatywnych. 31 maja w wielu miastach, przed wojewódzkimi kuratoriami i pod gmachem MEN, przeciw deprawacji uczniów protestowała Prawica Rzeczpospolitej. Na 16 czerwca na Jasnej Górze zaplanowano I Sejmik Liderów Ruchów Katolickich. Fundacja Mamy i Taty, startując z apelem do premiera o odwołanie Kozłowskiej-Rajewicz, 4 czerwca — zaledwie w ciągu pierwszej doby — zebrała 10 tys. podpisów. Apel nadal można podpisywać na stronie www.mamaitata.org.pl. Jeszcze dalej idzie pomysł Stowarzyszenia Pedagogów Natan (tak jak imię tego biblijnego proroka). To chrześcijańskie, katolickie stowarzyszenie (w zarządzie jest dwóch księży) planuje przeprowadzać akcje w całej Polsce. Teraz szukamy sojuszników — mówi prezes Zbigniew Barciński. To trzeba robić lokalnie. Nie musimy tworzyć niewiadomo jakiej struktury. Jest jasny klarowny pomysł — bronimy rodziny — odrzucamy gender.
Najlepszy czas to przyszły rok — czas wyborów. Najpierw będziemy wybierać przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego i samorządu, w następnym roku wybierzemy nowy parlament i prezydenta RP. Musimy dotrzeć do kandydatów i zapytać ich, czy odrzucają ideologię gender. Czy zamierzają bronić rodziny. Jak chcą to robić? To swoiste pospolite ruszenie, społeczna akcja, której celem byłoby uczynienie tematyki ataku gender na tradycyjną rodzinę jednym z głównych tematów kolejnych kampanii wyborczych. W tym czasie politycy są najlepsi do urobienia, składania deklaracji i obietnic. — To jest akcja polityczna w tym pierwotnym — pozytywnym znaczeniu, jako walka o dobro wspólne. Tak pojmujemy realizację naszego prawa do kontrolowania polityków. Akcja nie jest partyjna. My chcemy wskazać warunki i wezwać ludzi do głosowania na tych, co gwarantują obronę rodziny — mówi prezes Barciński. Zaangażowanie katolików świeckich w obronę rodziny to niepełny obraz sytuacji. Bardzo aktywni są księża. m.in. ks. prof. Dariusz Oko czy ks. prof. Tadeusz Guz, których występy telewizyjne i nagrywane prelekcje robią furorę na portalach internetowych. Zagrożenie antyrodzinną ofensywą rozpoznaje wielu biskupów, którzy publicznie zabierają głos w tych sprawach. Teraz jeszcze tę walkę możemy wygrać. — Za pięć lat media mogą tak przemielić mentalność ludzi, że będzie za późno — ostrzega prezes Stowarzyszenia Natan Zbigniew Barciński. Trudno się z nim nie zgodzić.
opr. mg/mg