Rozmowa z ambasadorem Ukrainy w Polsce
- Dziesięć lat po uzyskaniu niepodległości Ukrainie wciąż brakuje stabilizacji. Ledwie przycichły echa oskarżeń wobec prezydenta Leonida Kuczmy o zlecenie porwania opozycyjnego dziennikarza Georgija Gongadze, parlamentarny alians komunistów i przemysłowych oligarchów obalił rząd reformatorskiego premiera Wiktora Juszczenki, któremu po raz pierwszy udało się zaszczepić Ukraińcom nadzieję na lepsze jutro. Władza oligarchów, powrót komunistów do siły, korupcja oraz wzrost powiązań z Rosją budzą niepokój, zarówno w Polsce, jak i na świecie.
- "Skandal taśmowy" i oskarżenia prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy o związek ze sprawą zaginięcia Georgija Gongadze zostały zorganizowane przez antyukraińskie siły obcego pochodzenia. Kuczmę chcą dyskredytować przeciwnicy obranego przez niego europejskiego kierunku rozwoju.
Rzeczywiście, komuniści pomogli oligarchom pokonać Wiktora Juszczenkę, ale to nie oznacza, że się wzmocnili. Przeciwnie: ich stosunek do Juszczenki zostanie zapamiętany przez wyborców. Obalając rząd, pokazali, że bojkotują każdą legalną władzę na Ukrainie.
Korupcja na Ukrainie też istnieje, ale to zjawisko występuje także w krajach o utrwalonej demokracji. Nam brakuje porządnych przedsiębiorców, lecz trzeba zrozumieć, że narodowa świadomość była na Ukrainie niszczona przez stulecia. A gdzie jest za mało patriotów w biznesie, tam jest i korupcja.
- Rosyjska klasa polityczna nie pogodziła się z niepodległością Kijowa, ale prezydent Kuczma wyklucza możliwość wstąpienia do związku Rosji i Białorusi. Zatem: kierunek Zachód?
- Nasze stosunki z Rosją muszą być jak najlepsze. To odpowiada nie tylko naszym, ale i ogólnoeuropejskim interesom. Jednak w wyborach prezydenckich Ukraińcy poparli Leonida Kuczmę, który wyznaczył i konsekwentnie pilnuje kierunku rozwoju: na Zachód, do Unii Europejskiej. Prezydent podczas niedawnej wizyty na Słowacji powtórzył swoje "nie" dla wstępowania do związku Białorusi i Rosji.
- Podczas wystąpienia w Warszawie prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush, przedstawiając założenia polityki amerykańskiej wobec Europy, powiedział, że do Kijowa trzeba "wyciągnąć dłoń z taką determinacją, z jaką uczyniła to Polska". Jak Pan odebrał tę wypowiedź?
- Cieszę się, że nowy prezydent Stanów Zjednoczonych znalazł okazję, by podczas pierwszej wizyty w Europie upomnieć się o Ukrainę. Świadczy to o zrozumieniu ze strony USA szczególnej roli naszego kraju w kształtowaniu obecnej i przyszłej wizji Europy. Słowa Georga W. Busha o "wyciągnięciu dłoni do Ukrainy" odbieramy jako wyraźny sygnał poparcia dla marszu naszego kraju ku demokracji, wolnemu rynkowi i europejskiej integracji. Osobistą satysfakcją dla mnie jako ambasadora jest wysoka ocena, jaką prezydent Bush wystawił obecnym stosunkom polsko-ukraińskim.
- Co Ukraina może zaproponować Brukseli?
- Ukraina jest kluczowym państwem w centrum Europy. Od tego, jakim będzie państwem i z kim zwiąże swoją przyszłość, zależy kształt całego kontynentu. Proponujemy, by Unia Europejska przyjrzała się naszym reformom, w wyniku których produkt krajowy brutto wzrósł o 6,1 proc. Niech oceni także naszą politykę wobec mniejszości narodowych, która umożliwia im swobodne współistnienie w naszym społeczeństwie. Przychylność Brukseli powinna nam także zjednać polityka zagraniczna, sojusznicze stosunki z NATO i przyjazne relacje z sąsiadami. Ukraina chce stać się pełnoprawnym członkiem Unii.
- Jakie miejsce w tych planach zajmuje Polska?
- Pierwsze. Stosunki Ukrainy z Polską mogą być przykładem dla innych państw, które pragną wstąpić do Unii Europejskiej, nie budując przy tym nowego muru między Zachodem i Wschodem Europy.
- Dziękuję bardzo za rozmowę.
Rozmawiał
TOMASZ GOŁĄB
opr. mg/mg