Bezalkoholowe imprezy cennym świadectwem dla młodzieży

Bezalkoholowe imprezy są szansą przeciwstawienia się powszechnej w Polsce kultury "alkoholowej", według której bez alkoholu nie da się dobrze bawić

Alkohol, spożywany w nadmiernych ilościach, jest dzisiaj nieodłącznym towarzyszem młodzieżowych imprez i wyjazdów. Młodzi nie rozumieją, że w ten sposób uciekają w złudny świat fałszywych emocji, że przy pomocy używek nie da się ani zbudować głębokich relacji z innymi osobami ani prawdziwie radośnie przeżywać życie, zachowując przy tym swoją godność i unikalną osobowość. Nadużywanie alkoholu jest tak powszechne, że wiele osób często wręcz nie wyobraża, że można bez niego się bawić, cieszyć ze spotkania ze znajomymi czy z fajnego wydarzenia.

Dlatego dla młodzieży bezcenny jest dzisiaj pozytywny przykład, który pokazywałby, że jednak można inaczej, że dopiero gdy jesteśmy trzeźwi możemy przeżywać prawdziwą radość, miłość, uczyć się szacunku do samych siebie i drugiego człowieka.

Jedną z najcenniejszych inicjatyw jaką podejmowaliśmy w Akademickim Stowarzyszeniu Katolickim Soli Deo były zawsze bezalkoholowe imprezy taneczne i wyjazdy. Ktoś mógłby powiedzieć, że to tylko rozrywka, odpoczynek i że poza aspektem towarzyskim nie wnosiły wiele wartości dodanej do tego co robiliśmy, że znacznie lepiej było skoncentrować się na organizowaniu spotkań z ciekawymi gośćmi czy rekolekcji. W moim przekonaniu było zupełnie inaczej! Takie imprezy i wyjazdy odnosiły znacznie lepszy skutek jeśli chodzi o kształtowanie postaw studentów niż niejedno spotkanie.

Pamiętam, że ilekroć na uczelnianych forach ogłaszaliśmy, że organizujemy bezalkoholowe wydarzenie, każdorazowo wzbudzało to wiele kontrowersji. Oprócz tradycyjnej porcji wyśmiania, z którą nie warto było polemizować, pojawiały się także ciekawe głosy wyrażające wątpliwość co do zasadności takich inicjatyw. Studenci zastanawiali się po co aż taki radykalizm i ograniczenia? Przecież jak ktoś sobie wypije jedno czy dwa "piwka" to nie stanie się nic złego.

Otóż właśnie nie. Całkowity zakaz alkoholu na wybranych wydarzeniach ma bardzo głęboki sens. Jeśli bowiem na danej imprezie wszyscy wypiliby nawet tylko jedno piwo, to nie miałoby to takiego oddziaływania jak sto super bawiących się osób, które nie wypiły ani łyka alkoholu. Zawsze ktoś mógłby podejrzewać że to, że się tak dobrze bawimy wynika właśnie z tego, że się napiliśmy. Gdy robimy imprezę z alkoholem, przekaz mówiący, że dobra zabawa nie jest od niego zależna nie jest tak wyrazisty.

Co więcej jeśli alkohol jest dozwolony, to nigdy nie zapanuje się nad ilością jego spożycia. Jak ktoś pije piwo nie wiemy, czy jest ono pierwsze czy piąte. Zresztą dla niektórych osób już jedno piwo może wywołać niepożądane skutki. Granica między taką ilością alkoholu przy której ludzie robią się weseli i się dobrze bawią a od której zaczynają się problemy jest bardzo, bardzo cienka. Nigdy można mieć więc pewności, że nie dojdzie do jakichś ekscesów. Jeśli chcemy mieć 100% pewność, że nie dojdzie sytuacji, w której pijani uczestnicy zaczęliby "psuć" imprezę tracąc kontrolę nad swoim zachowaniem, zataczając się, wymiotując, przystawiając się do dziewczyn i że nasza impreza będzie świadectwem jak można się bawić bez pijaństwa, to jedynym wyjściem jest całkowity brak alkoholu. Szczególnie jeśli impreza jest otwarta i nie wiemy kto weźmie w niej udział.

Często spotykam się z głosami, że lepiej uczyć ludzi jak rozsądnie korzystać z alkoholu niż robić z nich abstynentów, którzy później będą mieć problem z odnalezieniem się w świecie. W pełni się zgadzam, że katolicy powinni umieć się odnajdywać się w rzeczywistości, takiej jaka ona jest, a nie tworzyć dla siebie jakieś enklawy. Ale jakoś, a mam setki znajomych z kręgów katolickich, nie dostrzegam problemu katolików, którzy nie odnajdują się w towarzystwie przy alkoholu natomiast widzę wielki problem nadużywania przez młodzież alkoholu. Znam tylko pojedyncze osoby, dla których alkohol wypijany w towarzystwie jest jakąś przeszkodą i przeważnie wynika to z faktu, że ktoś z bliskich tej osoby miał problemy alkoholowe. Natomiast spotkałem bardzo dużo osób, dla których jak jest impreza, to alkohol musi być obowiązkowo. Część osób wprost mówiła, że bez alkoholu nie umie się bawić. Nie widzę więc zagrożenia, że bezalkoholowe imprezy zrobią z kogoś jakiegoś dziwaka, natomiast dostrzegam, że są szansą na pokazanie młodzieży że można się świetnie bawić bez używek.

Lubię się napić piwa czy dobrego wina przy niektórych okazjach. Ale widzę głęboki sens w tym, by czasem (nie jako regułę) organizować imprezy kompletnie bez alkoholu. W Soli Deo czymś niesamowitym było to, że na naszych imprezach regularnie bawiliśmy się do białego rana, wręcz szalejąc na parkiecie, że zabawa i atmosfera była fantastyczna i nie psuły jej żadne nieprzyjemne incydenty, każdy był sobą i nie udawał kogo innego, nie miało się niepożądanych objawów i cała świetna impreza zostawała w pamięci. W naszych imprezach i wyjazdach brały udział różne osoby, także i takie, które na co dzień obracały się w zupełnie innym środowisku, które były przyzwyczajone do zupełnie innego typu przyjęć . Wiem, że dla niektórych z nich było to niezwykłe świadectwo!

Wiem też, że samemu także bardzo korzystałem z takiego modelu imprez, świetnie się na nich bawiąc, nawiązując wiele wartościowych relacji i po czasie znacznie lepiej je wspominając niż wiele „zwykłych”, zakrapianych studenckich imprez.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama