Czego możemy spodziewać się w roku 2003?
Początek stycznia to doskonała okazja do rozliczenia się z minionym rokiem. Leżąc wygodnie na kanapie, możemy pomarzyć również o spełnieniu pragnień w Nowym Roku. To również dobry moment do zastanowienia się nad życzeniami, które chcielibyśmy złożyć naszym bliskim.
Czym się różnią życzenia od marzeń? Przede wszystkim tym, że życzymy sobie lub innym czegoś, co wydaje nam się możliwe do osiągnięcia. Nie możemy niestety sobie życzyć, aby minister finansów zaczął rozmawiać z dziennikarzami w cywilizowany i zrozumiały dla wszystkich sposób (to jest właśnie marzenie), więc zajmijmy się rzeczami bardziej realnymi...
W Nowym Roku życzyłbym nam wszystkim, by dyskusja na temat wstąpienia do Unii Europejskiej miała charakter merytoryczny, a nie nacjonalistyczny. Osobiście będę głosował „za” — co nie oznacza, że nie staram się zrozumieć tych, którzy są przeciwni. Oczekiwałbym jednak od nich uzasadnienia innego, niż „nie, bo nie” — liczę na wyważoną i konstruktywną alternatywę dla odrzucenia Unii. Nie życzę sobie bowiem żadnej — tak bliskiej - endecji i jej następcom — koncepcji wiązania się z Rosją czy państwami słowiańskimi (unia z Bałkanami wydaje się cokolwiek koszmarna). Patrząc na proponowany układ nowego europejskiego porządku, nie mogę nie zauważyć, że oparty został na tradycji chrześcijańskiej (zwróciliście uwagę na niechęć Europy do włączenia muzułmańskiej Turcji?), a to, że Francuzom marzy się laickość struktur, nie wydaje mi się elementem nie do przejścia. Polak potrafi...
Skoro zaczęliśmy od polityki, to życzyłbym sobie, aby w Nowym Roku rozpoczął się proces formowania sensownej, niepopulistycznej formacji prawicowej zdolnej przeciwstawić się zjednoczonej lewicy. Obawiam się jednak — wobec faktu wybujałych ambicji personalnych ewentualnych liderów — że to życzenie należy przesunąć do kategorii marzeń. A szkoda, bo katolicki naród powinien mieć silną formację prawicową: chrześcijanie z natury rzeczy nie są przecież socjalistami czy lewakami, nie muszą też być nacjonalistami czy antysemitami. Tylko kto zdoła się wznieść ponad nasze „piekiełko” prywaty i ambicji...?
Miniony rok dość boleśnie uświadomił nam, jaką potężną bronią są media: jak potrafią kształtować poglądy, niszczyć idee i ludzi, kreować rzeczywistość. Walka formacji rządzących o utrzymanie dominującej pozycji opanowanych przez nią mediów publicznych, jak również bezwzględność w wykorzystywaniu ich do zwalczania przeciwników politycznych czy ideologicznych, ukazuje nam szczególną potrzebę stworzenia solidnej koncepcji mediów katolickich. Kościołowi i katolikom media są niezbędne nie tylko do obrony — jestem jak najdalszy od koncepcji „oblężonej twierdzy” — ale przede wszystkim do reewangelizacji zagubionego po przemianach politycznych społeczeństwa. Ostatni rok pokazał, iż obrona Kościoła przed oszczerczymi atakami — wobec ilości pomówień i napaści — staje się elementem jego współczesnego istnienia. Przykre, ale prawdziwe...
Zostawmy w spokoju politykę i gospodarkę — nie samym chlebem żyje człowiek. W Nowym Roku życzyłbym sobie, aby pozytywne trendy, jakie zarysowały się w polskim kinie („Edi”, „Moje miasto” czy „Szczęśliwy człowiek”), nie były incydentalnym przypadkiem, ale trwałą tendencją mówienia przez młodych o współczesnych problemach. Przed reżyserami takimi jak Trzaskalski czy Szumowska rysuje się wielka przyszłość: już dawno nie mieliśmy tak intrygujących fabuł. Podziwiam tych twórców za przywrócenie polskim ekranom zapomnianych Henryka Gołębiewskiego czy Jadwigi Jankowskiej-Cieślak. Szansa jest...
Oprócz życzeń kołacze we mnie jedna nadzieja — marzenie, które nie jest pozbawione szansy spełnienia: kolejne odwiedziny Jana Pawła II w Ojczyźnie. Głos rozsądku i wsparcia, głos opamiętania w szaleństwie politykierstwa wszelkiej maści - wydaje mi się właśnie teraz szczególnie potrzebny. Wielu „proroków” wieszczy nam bowiem zagładę tożsamości, tradycji czy kultury — a przecież doskonale wiemy od 1978 roku, że nikt tak jak On nie potrafi przypomnieć o wielkiej godności, jaką każdy w sobie nosi, o dumie i dziedzictwie, których wszyscy jesteśmy spadkobiercami. Nie lękajcie się — to słowa, które towarzyszą nam od 24 lat. Nie zapomnijmy o nich i w 2003 Roku — czego sobie i Wam szczerze życzę.
opr. mg/mg