Fragmenty książki "Powiedzieć człowiek" będącej refleksją o człowieku stworzonym przez Boga i na obraz Boga (fragmenty)
Podczas swego życia publicznego Chrystus kilka razy zapowiadał swoją Paschę. Oto idziemy do Jerozolimy. A tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie (Mk 10,33-
-34). Kiedy kilku mężczyzn i kilka kobiet w geście czci złożyło ciało Pana w grobie, myśląc, że wszystko zakończyło się w ten tragiczny sposób, nie zstąpił wówczas jeszcze Duch Święty, by przypomnieć o tym, czego Pan dokonał i czego nauczał, jako że bez Ducha Świętego także słowo Boże jest zapieczętowane. Podczas Paschy kontemplujemy urzeczywistnienie słów, które Chrystus powiedział o sobie: będzie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. I tak się stało. Oni skażą Go na śmierć. I tak było. Wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją. I rzeczywiście tak się stało. Jeśli to wszystko się dokonało, mimo że kosztowało krew, cierpienia, mimo że oznaczało brak oporu, uporu i zakładało łagodność, dobroć i miłosierdzie, to tym prawdziwsze i pewne będzie ostatnie słowo: po trzech dniach zmartwychwstanie. Śmierć Chrystusa jest największym argumentem za Jego zmartwychwstaniem. Zostaje bowiem rozpoznany, jak to wspomnieliśmy, właśnie po znakach śmierci, po ranach zadanych Jego ciału.
Mówiąc wprost, Chrystus umarł w osamotnieniu: nikt Go nie zrozumiał, praktycznie nikt z Nim nie pozostał. Właśnie na tym polega Pascha: wszystko to, co się kocha, wszystko to, co prawdziwie nosi się w sercu, staje przed zamkniętymi drzwiami i na to nachodzi noc śmierci. To tak jakby śmierć oddawała zapomnieniu wszystko to, co najbardziej kochamy. Jednak właśnie na tym polega lot arabskiego Feniksa: rzuca się w ogień, zostaje pożarty przez płomienie, by potem powstać z popiołów do lotu. Taka jest logika Paschy: zaledwie Chrystus umarł, a już setnik, obcy, żołnierz, który nawet nie należy do grona tych, którzy Go słuchali, poganin nieznający Pism, ale który widział tylko Jego śmierć, wykrzykuje: Istotnie, ten człowiek był Synem Bożym (Mk 15,39). I wszystko to, co Chrystus przechowywał w swym sercu, wszystko to, co sprawiało, że drżała w Nim miłość, zaczyna powstawać z martwych. W Jego osobie spełnia się przede wszystkim słowo: kto chce zachować swoje życie, straci je (Mk 8,35). I jeszcze: Jeśli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity (J 12,24). Wszystko to, co zostało zawarte w ofierze miłości, zostaje wyrwane śmierci i zachowane na życie wieczne. Chrystus umiera i jeszcze dziś, po 2000 lat, nadal zmartwychwstaje. Uczniowie na nowo posilali się z Nim, jak czynili to już wiele razy. W tekście Pasterza Hermasa znajdziemy jeszcze stwierdzenie, że Chrystus zmartwychwstały idzie z nami drogami świata. Jeszcze dziś to, co nosił w sercu, i to, co kochał, powstaje z martwych w nas i powstawać będzie z martwych w przyszłych pokoleniach dzięki dziełu Ducha Świętego. A tym, co On ukochał, jest człowiek i Ojciec. Powstajemy z martwych, ponieważ Chrystus nas ukochał i powstaje w nas z martwych, sprawiając, że wołamy z Nim „Abba”. Jeszcze dziś powstajemy z martwych, my, których Pan miłował od zawsze i którym ukazał miłość do tego stopnia, że nie dbał o swoje życie, a patrzył na nas. Patrząc na nas, oddając się w nasze ręce, wpatrywał się w oblicze Ojca. Dlatego można by powiedzieć, że w pewien sposób w naszym zmartwychwstaniu powstaje z martwych miłość Syna i Ojca. Tym jest właśnie nasz chrzest, jak to zostało wspaniale opisane w szóstym rozdziale Księgi Rodzaju.
W czasach starożytnych Kościół dokonywał chrztu w noc Wielkiej Soboty, by w ten sposób włączyć chrzest w potrójny paralelizm: przejście przez Morze Czerwone, zmartwychwstanie Chrystusa i zmartwychwstanie nowego człowieka w tym, który został ochrzczony. Chrzczono w sadzawce, często mającej formę krzyża, lub w kadzi o formie kielicha. Katechumen wchodził do wnętrza krzyża czy kielicha — są to symbole Męki i Paschy Chrystusa — rozbierał się i całkowicie zanurzał w wodzie. I tak jak wody Morza Czerwonego obmyły lud z niewoli Egiptu, a krzyż usunął fałszywy obraz Boga, tak teraz woda źródła chrzcielnego obmywa katechumena z fałszywego sposobu patrzenia na Boga. Katechumen umiera dla starego człowieka — żyjącego w niewoli tego fałszywego obrazu — i wychodzi z wody „nasiąknięty” krzyżem będącym wyrazem szaleńczej miłości Boga. Potem zaś zostaje przyobleczony w szatę białą, ponieważ została obmyta we krwi Baranka (por. Ap 7,14). Rodzi się w chrzcie człowiek nowy, ukształtowany na obraz Pana, i zaczyna nowe życie, by dojść do miary wielkości według Pełni Chrystusa (Ef 4,13). Podczas tego przejścia następuje w nas radykalne utożsamienie z Chrystusem, tak że nasze życie znajduje się w Jego życiu. Byłoby tu rzeczą stosowną przypomnieć, co zostało powiedziane w związku z włączeniem ludzkości w Chrystusa. Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzy otrzymaliśmy chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my postępowali w nowym życiu — jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie. To wiedzcie, że dla zniszczenia ciała grzesznego dawny nasz człowiek został z Nim współukrzyżowany po to, byśmy już dłużej nie byli w niewoli grzechu. Kto bowiem umarł, został wyzwolony z grzechu. Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus, powstawszy z martwych, już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy (Rz 6,3-9).
Ochrzczony, wychodząc z sadzawki jako człowiek nowy, wchodzi do Kościoła będącego w historii ludzkości prawdziwą nowością. Po raz pierwszy bowiem pojawiają się w historii ludzie zdolni do wzajemnego przylgnięcia z wolnością, ponieważ odkrywają, iż zostali zbawieni przez Chrystusa, który obalił dzielący ich mur nieprzyjaźni. To, co w niebie jest miłością wolnego przylgnięcia najświętszych Osób Bożych, na ziemi, w świecie stworzonym, jest Kościołem stanowiącym wolne przylgnięcie osób. Po raz pierwszy w historii człowiek potrafi wyrzec się siebie z miłości, nie dla zysku, ani z powodu egoizmu zakotwiczonego w jakiejś altruistycznej idei, ale dla przylgnięcia z wolnością do innego. Po raz pierwszy w historii osoba ustępuje miejsca innemu, ponieważ oddała się miłości.
Teraz powinniśmy zacząć cały rozdział o chrzcie, Kościele i duchowości, ale zatrzymamy się jeszcze przez chwilę na tym, co możemy nazwać „kulturą Paschy”.
opr. aw/aw