Nie była nawet uczennicą Jezusa!

Maryja - nie była uczennicą Jezusa, nie piastowała godności kościelnych. Być może tak, jeśli "bycie uczniem" i "godność" chcemy zawężyć do jakiegoś technicznego sensu. Maryja była jednak czymś znacznie więcej!

Nie piastowała też żadnych urzędów kościelnych, i nawet przez myśl Jej nie przeszło, żeby domagać się kapłaństwa kobiet! W Kościele jednoczą się wymiar „Maryjny” i „Piotrowy”. Nie przypadkiem zanegowanie hierarchicznego wymiaru Kościoła uderza również w jego wymiar charyzmatyczny, nawet jeśli w założeniu właśnie jego dowartościowaniu miało służyć. Żeby odmówić Maryi bycia uczennicą należało najpierw ograniczyć grono uczniów do tych kilkudziesięciu wybranych przez Pana, aby Mu towarzyszyli w Jego publicznej działalności — tak jakby wskazujący palec Mistrza jednocześnie wykluczał wszystkich pozostałych poza Jego bezpośrednim wyborem z duchowej rodziny. Jeśli w utożsamieniu pełniących urzędowe funkcje w Kościele z uczniami Pana słusznie można dopatrywać się klerykalizmu, to z kolei zredukowanie wspólnoty uczniów do jedynie tych oficjalnie powołanych, o których traktują Ewangelie — jest lustrzanym odbiciem takiej ekskluzywistycznej mentalności.

Z kolei można by zadać pytanie, w jaki sposób współcześni uczniowie Pana — ci sami, którzy w Maryi nie widzą uczennicy — dostrzegli palec Mistrza wycelowany w ich stronę. Bo jeśli On nie wyciągnął ręki ku nim (por. Mt 12,49), to na jakiej podstawie dokonał się Boski gest adopcji do duchowej rodziny Jezusa? Bo jeśli posłużyć się kryterium wskazanym przez Mistrza — a jest nim wypełnianie woli Ojca — to zdaje się to samo kryterium można zastosować do Jego Matki, która nie za co innego, jak właśnie za posłuszeństwo Bożemu Słowu, a więc za doskonałe łączenie słowa z jego wypełnianiem, które jest przecież istotą bycia uczniem Pana, została doceniona przez Ducha Świętego, i to kilkukrotnie. Ewangelista Łukasz, a więc autor natchniony, przedstawia Ją jako uczennicę, Elżbieta napełniona Bożym Duchem sławi Jej wiarę w Boże Słowo (por. Łk 1,45), a nawet sama Maryja prezentuje się jako służebnica Pańska gotowa do wypełnienia Bożej woli (por. Łk 1,38). Ktoś ze współczesnych uczniów Pana może pochwalić się podobnymi Bosko-ludzkimi komplementami, które podkreślają adekwatność odpowiedzi na Boże powołanie?

Maryja jest osobą, przez którą Bóg może działać bez przeszkód. Doskonale wypełnia to, czego i jak, kiedy i jak długo, Bóg od Niej oczekuje (np. odwiedza Elżbietę i pozostaje u Niej trzy miesiące, bo tak zrozumiała wolę Boga). Jeśli uczniowie dopiero trzydzieści kilka lat później zostaną pouczeni przez Mistrza, że w modlitwie „Ojcze nasz” należy się modlić „niech Twoja wola się spełnia na ziemi, tak jak w niebie” (Mt 6,10), to w sposób doskonały wola Ojca niebieskiego realizuje się na ziemi właśnie dzięki Jej wyrażonej w czasie Zwiastowania zgodzie na to, by stała się Matką Boga, który staje się człowiekiem. Bóg rodzi się nie dzięki czemu innemu, jak właśnie temu, że to Ona już jest uczennicą Boga, i w perspektywie tego wydarzenia należy słyszeć późniejsze słowa Syna mówiącego o tym, że „kto pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką” (Mk 3,35). Nie byłoby Syna, gdyby nie Matka; nie umiałby Syn odmawiać „paciorka”, gdyby nie Matka; nie znalibyśmy modlitwy „Ojcze nasz”, gdyby postawy postulowanej przez słowa Modlitwy Pańskiej nie uczył się od Niej. Bo przecież z faktu wcielenia — jeśli nie ma być ono pozorne — wynika, że przynajmniej w dzieciństwie to Ona uczyła Go tego, co odnosi się do Boga, nawet jeśli niemal od początku to On pouczał Ją również, gdy „po ludzku” przeżywał swoje synostwo Boże. W każdym razie nie wolno Jej wpływu bagatelizować — kto tak postępuje, jest doketą, nawet jeśli nieświadomym: traktuje człowieczeństwo Jezusa jako coś udawanego, jakby On nie był jednym z nas i dlatego nie musiał uczyć się od rodziców.

Jaką wizję relacji Matki i Syna mają krytycy Maryi? Czy przez te trzy dekady nie rozmawiali oni ze sobą, nie uczyli się od siebie, nie wypracowywali wspólnych wniosków? Kto przecedza komara tych kilku rzekomo „antymaryjnych” wersetów biblijnych opowiadających o życiu publicznym Jezusa (por.: Mk 3,31-35 i par.; Mk 6,1-6 i par.), a połyka wielbłąda trzydziestu lat życia ukrytego prowadzonego we wspólnocie najpierw z Maryją i Józefem, a potem już tylko z Matką — nie może być uczniem Pana. Nie po to autorzy biblijni sięgają do początków życia Jezusa i coś ważnego odsłaniają z Jego życia ukrytego, żeby można było patrzeć na Niego, jakby nagle „spadł z nieba” w pełni ukształtowany. I nie po to wskazują na narodziny widzialnego Kościoła, żeby przez to zasłonić jego wymiar ukryty, mistyczny. Ona nigdy nie miała pełnić nauczycielskiego zadania Kościoła, dlatego nie musiała słuchać publicznego nauczania Jezusa, choć przecież żyła tym nauczaniem głębiej i doskonalej niż uczniowie i apostołowie. W tym sensie to Ona jest pierwszą chronologicznie i doskonałościowo uczennicą, co zresztą nie musi przekreślać, a może nawet zakłada, że uczyła się Go przez całe życie.

W przypadku pozornie „antymaryjnych”, a w rzeczywistości być może nawet „promaryjnych” wersetów, trzeba zapytać, do kogo Mistrz adresuje pytanie: „Któż jest moją matką i [którzy] są moimi braćmi?” Nie oczekuje odpowiedzi od uczniów, bo na tak postawione pytanie oni nie są w stanie odpowiedzieć; więc albo jest to pytanie do samego siebie, albo właśnie do... Matki! „W Jego pytaniu nie ma — uważa prof. Marian Grabowski w książce Pomazaniec — najmniejszego rozgoryczenia, nie ma braku wiary w ucznia, który sprosta wymaganiom, ale jest radość z powodu nadejścia najlepszego z uczniów — własnej Matki”. Przy czym zarówno Ona, jak i każdy w ogóle człowiek, musi przejść drogę od „Jezusa, syna Maryi” do „Syna Bożego”, od widzenia w Nim jedynie człowieka, aż do zdumienia, że jest kimś więcej, Bogiem i człowiekiem zarazem. To przejście dokonuje się nie o ludzkich siłach, ale przez wiarę, dzięki łasce; nie jest to poród naturalny, ale nadprzyrodzony. U źródeł takiej wiary stoi właśnie Ona, Matka Boga, która jest jedyną, jeśli tak można rzec, „matczyzną” Jezusa i chrześcijan, skoro w swojej „małej ojczyźnie”, wśród mieszkańców Nazaretu, nie znalazł wiary.

Tekst ukazał się w „Rycerzu Niepokalanej” (2014) nr 2
. Publikacja w serwisie Opoki za zgodą Autora

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama