Ojcostwo i synostwo u świętego Augustyna

Z cyklu "Wybierajmy życie"

 

Z cyklu: J. Salij, Wybierajmy życie

OJCOSTWO I SYNOSTWO U ŚWIĘTEGO AUGUSTYNA

Sam Augustyn jako syn i jako ojciec

Przypatrzmy się najpierw ludzkiemu doświadczeniu Augustyna na ten temat. O swoim ojcu Patrycjuszu oraz synu Adeodacie napisał Augustyn niewiele. Biografowie Augustyna z tej jego powściągliwości - uderzającej, zwłaszcza jeśli pamiętać o tym, że w Wyznaniach znajduje się stosunkowo obszerne wspomnienie poświęcone matce Monice - wnioskują nieraz, jakoby nie był on ze swoim ojcem ani z synem głębiej związany. Współczesnych czytelników Wyznań niepokoi szczególnie to, że Augustyn pominął tam zupełnym milczeniem nawet śmierć ich obu. Jedynie mimochodem wspomina, że kiedy miał 19 lat, ojciec od dwóch lat już nie żył, zaś syn umarł na samym początku swego dorosłego życia

Trzeba jednak pamiętać o tym, że Wyznania nie są autobiografią. Podstawowym celem ich autora jest danie świadectwa o doznanym przez siebie miłosierdziu Bożym. Nie dlatego o matce mówi Augustyn więcej niż o ojcu, że był z nią więcej związany, ale dlatego, że matka odegrała istotną rolę w jego drodze do Boga. O tym zaś, jak głęboko i nieprzeciętnie był Augustyn związany ze swoim synem, zobaczymy za chwilę.

Bardzo krótkie wspomnienie o ojcu wyraźnie sugeruje, że synowskie relacje Augustyna z ojcem były, biorąc po ludzku, dobre, wręcz bardzo dobre. Augustyn jednak z żalem powiada, że miłość ojcowska, jaką otrzymał, chociaż pełna poświęceń - a możemy się domyślać, że zapewne i serdeczna - była cała zamknięta w horyzoncie pogańskim. Ojcu bardzo zależało na tym, ażeby syn otrzymał wykształcenie i dobrze się w życiu urządził, natomiast zupełnie nie pamiętał o tym, że zadaniem ojca jest przede wszystkim pomóc swemu dziecku wejść na drogę do życia wiecznego.

Nie wydaje się, żeby mieli rację autorzy mówiący o małym przywiązaniu Augustyna do swojego ojca. Syn tylko - po latach, kiedy już jest żarliwym chrześcijaninem - z żalem mówił o tym, że ambicje ojca dotyczące jego osoby były czysto pogańskie.

O tym właśnie mówi następujący przekaz Augustyna: „Ojciec mój, nader skromny obywatel miasta Tagasty, człowiek, którego ambicje górowały nad środkami materialnymi, postanowił zebrać pieniądze na wysłanie mnie w dalszą podróż, do Kartaginy. (...) Wszyscy pod niebiosa wysławiali wówczas mego ojca za to, że ponad stan swego majątku łożył pieniądze na wszystko, co było niezbędne dla studiów syna w miejscu tak odległym. Wielu innych obywateli, nawet znacznie bogatszych, nie poświęcało takich starań swoim dzieciom. A przecież mego ojca bynajmniej nie trapiło pytanie, jak ja przed Twoimi oczyma wzrastałem i jaka była moja dusza - czysta czy zbrukana. Zabiegał tylko o to, by moje studia oratorskie były owocne, a wcale się nie martwił, że nie było owoców Twojej uprawy, Boże, któryś jedynym jest prawdziwym, dobrym gospodarzem tego ogrodu Twojego - serca mojego”.

I przedstawia Augustyn epizod jakby streszczający istotę zaniedbania wychowawczego, jakie później, z perspektywy swojego nawrócenia, miał do zarzucenia ojcu: „Kiedy pewnego razu w łaźni publicznej dostrzegł u mnie oznaki dojrzewania i młodzieńczego podniecenia, ucieszył się tak, jakby mu już zamajaczyła nadzieja wnuków, i opowiedział o tym matce. Był w upojeniu - w takim upojeniu, w jakim świat ten zapomniał o Tobie, swoim Stwórcy, i zamiast Ciebie umiłował Twe stworzenie. Świat bowiem upił się winem niewidzialnym swojej woli przewrotnej, zwróconej ku nizinom, a nie ku górze”. Z wyraźną satysfakcją Augustyn odnotowuje, że Monika skarciła wtedy męża. Dla pełniejszego obrazu warto jeszcze dodać, że Patrycjusz był wtedy „jeszcze katechumenem, i to dopiero od niedawna”, a pozostał mu jeszcze tylko rok życia.

O synu Adeodacie napisał Augustyn niewiele więcej, ale w tonie intensywnie pozytywnym, nie pozostawiającym wątpliwości, że swoje relacje z synem uważał za zbliżone do ideału. Pierwsza wzmianka pochodzi z roku 386, kiedy Adeodat jeszcze żył, a obaj nie byli jeszcze ochrzczeni: „Był z nami także chłopiec, najmłodszy ze wszystkich, ale jego wrodzone zdolności rokują wielkie nadzieje, o ile tylko to nie miłość mnie zaślepia - bo był to syn mój Adeodat”. W rok później, kiedy syn miał 16 lat, Augustyn przeprowadził z nim - jak równy z równym - dialog O nauczycielu, w Wyznaniach zaś złożył nie pozostawiające wątpliwości świadectwo, że jest to jego autentyczny dialog z synem.

„Potem przekonałem się o jeszcze bardziej niezwykłych jego talentach - kontynuuje Augustyn w Wyznaniach stronicę poświęconą swojemu zmarłemu synowi. - Jego inteligencja wprawiała mnie w osłupienie. Któż oprócz Ciebie mógł być sprawcą takich cudów?”. Augustyn serdecznie dziękuje Bogu za to, że pozwolił mu wychować syna już w zasadach chrześcijańskich. Punktem szczytowym tej chrześcijańskiej edukacji było wspólne ojca z synem przygotowanie się do chrztu i wspólne przyjęcie tego sakramentu. Wspominając zmarłego syna, Augustyn pełen jest wewnętrznej pewności co do tego, że żyje on w Bogu: „Wcześnie zabrałeś go z tej ziemi. I myślę teraz o nim bez niepokoju, bo tak w dzieciństwie, jak i w młodości nie było w tym człowieku niczego, co kazałoby o niego się trwożyć”.

Jeden szczególnie bezcenny diament znajduje się w tych kilku zdaniach, jakie w Wyznaniach zostały poświęcone Adeodatowi. Mianowicie nieślubne pochodzenie własnego syna jest dla Augustyna okazją do wysławiania kochającej człowieka wszechmocy Boga, który potrafi reformare nostra deformia, pisać prosto na naszych krzywych liniach. „Skoro rodzicom tych dzieci - mówił kiedyś ogólnie w obronie dzieci nieślubnych - nie zaszkodzi ich niegodziwość, jeśli tylko poprawią się i nawrócą do Boga, tym bardziej nie zaszkodzi ona dzieciom, jeśli będą żyły sprawiedliwie”.

Te kilka niezwykłej jasności zdań, jakie Augustyn poświęcił w Wyznaniach swojemu dziecku, jest jednym z pierwszych w naszej kulturze - jeśli nie w ogóle pierwszym - tekstem, w którym tak jednoznacznie mówi się o tym, że dziecko jest darem Bożym. Munera tua tibi confiteor! - powtarza Augustyn dwukrotnie, co Zygmunt Kubiak słusznie zdecydował się oddać w dwóch odmiennych zdaniach: „Dziękuję Ci za ten dar!”, „Wyznaję, że to wszystko Twoim było darem!”

Znamienne - i ten szczegół powinien być odnotowywany w opracowaniach na temat patrystycznych konsolacji po śmierci dziecka - że Augustyn wypowiada to dziękczynienie Bogu za swojego syna w momencie, kiedy dziecko już nie żyło. Jak gdyby nadal czuł się obdarzony przez Boga tym dzieckiem, również po jego śmierci.

Ojcostwo i synostwo w Bogu

Tym, co w zakresie naszego tematu Augustyna naprawdę fascynuje i czego tajemnicę zgłębia coraz to na nowo, jest ojcostwo Boże. Augustyn żył zbyt blisko sporów trynitarnych, ażeby groziła mu tak znana nam dzisiaj pokusa redukowania prawdy o Bożym ojcostwie do metafory ojcostwa: pokusa zauważania w Bożym ojcostwie tylko tego, że Bóg się nami opiekuje, chroni, karci, przebacza, itd. Augustyn jest jednoznacznie świadom tego, że ojcostwo Boże względem nas polega na faktycznym, przez adopcję, usynowieniu nas, na udzielaniu nam realnego udziału w synostwie Jednorodzonego Syna Bożego.

Stąd troska Augustyna, aby z możliwie największą precyzją określić, co to znaczy, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym, oraz żeby przedstawić przepaść dzielącą Jego synostwo naturalne od naszego synostwa adoptowanego.

Otóż Druga Osoba Trójcy jest Synem, bo istnieje nie z siebie, lecz z Ojca. „Kto jest z Ojca - wyjaśniał Biskup Hippony - nie jest z siebie. Gdyby Syn był z siebie, nie byłby Synem. Jest z Ojca. Ojciec nie jest z Syna, Syn natomiast jest z Ojca. Równy Ojcu, jednakże z Niego jest, a nie Ojciec z Syna”. W dyskusji z ariańskim biskupem Maksymem mówił to samo z większą szczegółowością: „Któż nie wie tego, że Bóg zrodził Boga, Pan zrodził Pana, Król zrodził Króla, Stworzyciel zrodził Stworzyciela, Dobry zrodził Dobrego, Mądry zrodził Mądrego, Miłosierny zrodził Miłosiernego, Potężny - Potężnego? Rodząc Syna, nic Ojciec nie stracił”.

Jako Bóg prawdziwy, Syn nie jest czymś odrębnym od Ojca: „Ojciec zrodził to, czym sam jest. Gdyby było inaczej, nie byłby On prawdziwym Synem: gdyby Syn nie był czymś tym samym, czym jest Ojciec”. Zatem Syn nie jest czymś innym niż Ojciec, jest natomiast kimś innym: alius est quidem Verbum Filius Dei, sed non est aliud. Za pomocą tego subtelnego rozróżnienia Augustyn pokazywał realną odrębność osobową Syna Bożego oraz Jego substancjalną tożsamość z Ojcem.

Tę substancjalną tożsamość Syna z Ojcem wyjaśniał Augustyn wielokrotnie, również na ambonie. „Czym jest Ojciec jako Bóg - mówił w swoim wielkim cyklu kazań na temat Psalmów - tym Syn, tym Duch Święty. Otóż to, czym jest Bóg, nie jest Ojcem. Bóg nazywa się Ojcem nie w stosunku do siebie, ale do Syna. W stosunku do siebie nazywa się Bogiem. Jako Bóg jest substancją. Ponieważ zaś Syn jest tej samej substancji, niewątpliwie i Syn jest Bogiem. Co do tego zaś, że Bóg jest Ojcem, nie jest to substancją, ale odnosi się to do Syna. Stąd nie mówimy, że Syn jest Ojcem, tak jak mówimy, że Syn jest Bogiem. Pytasz, kim jest Ojciec. Odpowiadam: Bogiem. Pytasz, kim jest Syn. Odpowiadam: Bogiem. Pytasz: kim jest Ojciec i Syn? Odpowiadam: Bogiem. Jeśli cię zapytają o samego tylko Ojca, odpowiedz, że Bogiem. Zapytany o samego tylko Syna, odpowiedz, że Bogiem. Zapytany o Nich obu, odpowiedz, nie że bogami, ale że są Bogiem”.

Żeby ułatwić słuchaczom zrozumienie tego, co mówi na temat substancjalnej tożsamości Ojca i Syna, Augustyn kontrastuje ją z analogiczną sytuacją w świecie ludzkim. „Nie tak jest z ludźmi - kontynuuje swój wykład. - Pytasz, kim jest ojciec Abraham. Odpowiadam, że człowiekiem, wskazując na jego substancję. Pytasz kim jest syn jego Izaak. Odpowiadam, że człowiekiem, wskazując na taką samą substancję. Na pytanie, kim jest Abraham i Izaak, nie można odpowiedzieć, że człowiekiem, ale że ludźmi. Nie tak jest u Boga. Taka bowiem jest w Nim wspólnota substancji, że dopuszcza równość, a nie dopuszcza wielości”.

Konsekwencją substancjalnej tożsamości realnie odrębnych Osób Boskich jest nierozłączność ich działań: „Podobnie jak Ojciec i Syn są nierozłączni, tak i dzieła Ojca i Syna są nierozłączne. (...) Katolicka wiara nie mówi, że Bóg Ojciec coś uczynił i że Syn uczynił coś innego, lecz co uczynił Ojciec, to i Syn uczynił i Duch Święty”.

Zarazem każda z Osób Boskich działa stosownie do swojego miejsca w porządku pochodzeń. Warto tu odnotować komentarz Augustyna do J 5,20: „Dlaczego od Ojca Syn ma to, aby czynił? Bo od Ojca ma to, że jest Synem. Dlaczego od Ojca ma to, że jest Synem? Bo od Ojca ma to, iż jest. To, że istnieje i że może, jest u Syna jednym i tym samym”.

W ogóle wszystko jest u Syna Nim całym. Spojrzenie to nieraz wykorzysta Augustyn do rozbijania rozmaitych antropomorficznych wyobrażeń na temat Syna oraz Jego relacji z Ojcem. Oto jak wyjaśnia słowo Pana Jezusa, że „Ja to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył” (J 8,28): „Czy tak Ojciec pouczał Syna, że używał słów tak jak ty, kiedy pouczasz syna? Jakimi słowy przemawiał do Słowa? Jak wiele słów używał, kiedy rozmawiał ze swoim Synem Jednorodzonym? Czy Słowo miało uszy, aby słyszeć to, co wypowiadały usta Ojca? To są cielesne wyobrażenia, niechaj znikną z serc waszych. (...) Ojciec w sposób niecielesny mówił do Syna, bo w niecielesny sposób Go zrodził. Nie tak Go pouczał, jak gdyby Go zrodził jako czekającego na pouczenie, lecz w tym sensie Go pouczył, że zrodził Go jako już pouczonego. Skoro bowiem prosta jest natura Prawdy, to dla Syna być jest tym samym co wiedzieć”.

Biblijny dowód na to, że pochodzenie Syna jest substancjalne, Augustyn widzi w słowach Chrystusa, że „Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce” (J 3,35). Werset ten dostarcza mu również okazji do wyjaśnienia, że Ojciec zupełnie inaczej kocha swego Syna niż nas: „Czy Ojciec nie miłuje Jana? A jednak nie wszystko oddał w jego ręce. Czy Ojciec nie kocha Pawła? A jednak wszystkiego w jego ręce nie oddał. Ojciec miłuje Syna, ale nie tak Go miłuje, jak pan kocha sługę, lecz jako Jednorodzonego, a więc nie przybranego”.

Nasz udział w Bożym synostwie

Fascynował Augustyna matematyczny paradoks związany z synostwem Bożym: że Jezus Chrystus jest dosłownie jedynym Synem Bożym i że zarazem jest wielu synów Bożych. Odwołując się do tego paradoksu, opisywał przepaść dzielącą naturalne synostwo Słowa Przedwiecznego, które dla nas stało się jednym z nas, oraz adoptowane synostwo nas, którzy zostaliśmy dopuszczeni do udziału w Jego jedynym synostwie.

Oto typowo augustyński, jeden z wielu, przykład posłużenia się tym paradoksem: „Tak obficie pobłogosławił nam Bóg w imię Chrystusa, że całą ziemię wypełnił swoimi synami, adoptowanymi do Jego Królestwa na współdziedziców Jego Jednorodzonego. Zrodził Jedynego, a nie chciał, żeby On pozostał jednym. Uczynił Mu braci: wprawdzie nie przez zrodzenie, uczynił ich przez adopcję Jego współdziedzicami. Najpierw Jego uczynił uczestnikiem naszej śmiertelnej natury, abyśmy uwierzyli, że my możemy być uczestnikami Jego Bóstwa”.

Przepaść między naszym synostwem a synostwem Jednorodzonego sprowadza się do tego, że tylko Syn Jednorodzony jest substancjalnie tożsamy ze swoim Ojcem, że tylko o Synu Jednorodzonym można powiedzieć — na co już zwróciliśmy uwagę - że w stosunku do Przedwiecznego Ojca est alius, sed non aliud, jest kimś innym, ale nie czymś innym. Najlepiej jednak oddajmy głos samemu Augustynowi: „Zatem najpierw - ażeby wiara przeniknęła wasze umysły - głosimy wam, że Chrystus jest Jedynym Boga Ojca. Dlaczego zwracamy uwagę na to, że Jedynym? Dlatego, że Ten, którego jest Jedynym, ma wielu synów w łasce. Wszyscy więc pozostali święci są synami Bożymi z łaski, tylko On jeden z natury. Ci, którzy są synami z łaski, nie są tym, czym jest Ojciec. Toteż żaden święty nie odważy się powiedzieć tego, co mówi ten Jedyny: <Ja i Ojciec jedno jesteśmy> (J 10,30)”.

Teolog nawykły do używania terminologii wypracowanej przez scholastyków powiedziałby, że nasze synostwo Boże tym się różni od synostwa Syna Bożego, że nasze zrodzenie przez Ojca nie jest ani substancjalne, ani immanentne, ani konieczne, ani wieczne. Augustyn potrafił to wszystko powiedzieć w zwyczajnym kazaniu do wiernych. Zresztą wczytajmy się w dalszy ciąg tekstu, jaki przed chwilą cytowaliśmy, a pochodzi on właśnie ze zwyczajnego kazania do wiernych: „Czyż Ojciec (Jezusa Chrystusa) nie jest i naszym Ojcem? Gdyby nie był On naszym Ojcem, nie moglibyśmy zwracać się do Niego w modlitwie: <Ojcze nasz, któryś jest w niebie>. Ale my Jego synami jesteśmy dlatego, że On swoją wolą uczynił nas synami. Nie zrodził nas ze swojej natury jako synów. Zrodził On poniekąd i nas, ale - żeby tak powiedzieć - jako adoptowanych, zrodzonych dzięki miłosierdziu Adoptującego, nie z natury. Właśnie dlatego zostaliśmy nazwani synami, że wezwał nas Bóg jako przybranych synów. My, będąc już ludźmi, zostaliśmy adoptowani, On zaś jest Jedyny, Jednorodzony, bo jest tym, czym jest Ojciec. My zaś jesteśmy ludźmi (a więc jesteśmy czymś innym niż Bóg), Bóg jest naszym Ojcem. Zatem Syn Boży jest tym, czym jest Ojciec i prawdziwe są Jego słowa: <Ja i Ojciec jedno jesteśmy>. Co to znaczy: <jedno jesteśmy>? Jesteśmy jednej natury. Co to znaczy: <jedno jesteśmy>? Jesteśmy jednej substancji”.

Dopiero prawda o naszym przysposobieniu na synów Bożych odsłania najgłębszy sens Chrystusowego pośrednictwa zbawczego. Przedwieczny Ojciec ma tylko jednego Syna w całym tego słowa znaczeniu i my, ludzie, możemy stać się dziećmi Bożymi tylko jako złączeni z Nim, z Synem Jednorodzonym. Tylko On zna Ojca bezpośrednio, sam z Siebie, my poznajemy Ojca Przedwiecznego przez Niego, za Jego pośrednictwem, dzięki naszej jedności z Nim.

Rzecz jasna, jest metafizyczną niemożliwością, ażeby nasza jedność z Chrystusem osiągnęła miarę jedności wewnątrztrynitarnej, tzn. ażeby przemieniła się w substancjalną tożsamość. Chociaż otrzymujemy udział w boskim synostwie Syna Bożego, nigdy przecież nie przestaniemy być Bożymi stworzeniami. Właśnie dlatego Ojciec Przedwieczny nigdy nie będzie dla nas Ojcem tak samo, jak jest nim dla Jezusa Chrystusa.

Wyjaśnienie, jakie teraz przytoczę, również znajduje się w wykładzie dla zwyczajnych wiernych, mianowicie w Wykładzie Ewangelii Jana: „Nie jest On naszym Ojcem tak, jak Ojcem Chrystusa. Nigdy się bowiem Chrystus z nami tak nie złączył, aby nie uczynił żadnej różnicy między sobą a nami. On jest Synem równym Ojcu, wiecznym wraz z Ojcem i Ojcu współwiecznym, my zaś jesteśmy stworzeni przez Syna, przybrani przez Jedynego. Toteż nigdy nie słyszano z ust Pana naszego Jezusa Chrystusa, gdy mówił o Bogu Najwyższym, swoim Ojcu, żeby powiedział: <Ojcze nasz>, lecz że <Ojciec mój powiedział>, lub <Ojciec wasz>. Do tego stopnia, że na jednym miejscu powiada: <Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego>. Dlaczego nie powiedział: <do Ojca naszego>? Tak łączy, żeby rozróżniać, i tak rozróżnia, żeby nie rozdzielać. Chce, abyśmy byli jedno w Nim, On zaś i Ojciec są jedno”.

Poniekąd biskupi charakter posługi ojcostwa

Dopiero w świetle orędzia o naszym wezwaniu do synostwa Bożego można zrozumieć, dlaczego Ewangelia głosi z taką jasnością nadzieję życia wiecznego. W religiach pogańskich istniało co najwyżej niejasne przeczucie, iż życie ludzkie nie kończy się całkowicie wraz z śmiercią. Nawet w Starym Testamencie nadzieja życia wiecznego pojawia się rzadko i raczej tylko tam prześwituje, niż jest głoszona. Otóż orędzie o naszym wezwaniu do synostwa Bożego jest samą istotą Ewangelii, zostać zaś dzieckiem Bożym to tyle samo, co być wezwanym i uzdolnionym do życia wiecznego.

Dziś zmniejszyła się wśród chrześcijan świadomość trynitarnego zakorzenienia obietnicy życia wiecznego. Życie wieczne wyobrażamy sobie nieraz zgodnie z naszą konsumpcjonistyczną mentalnością jedynie jako przekraczający wyobraźnię dobrostan. Co więcej, potrafimy nawet - zapominając o absolutnej darmowości życia wiecznego - sądzić, że jest ono nagrodą należną człowiekowi za uczciwe i życzliwe bliźnim przejście przez życie doczesne.

Co do Augustyna, jest on intensywnie świadomy tego, że życie wieczne polega na niewyobrażalnej jedności adoptowanych synów Bożych z Synem Jednorodzonym. Świadomość ta rzutuje u niego również na wizję ojcostwa ludzkiego. Podstawowym zadaniem ojca ludzkiego - Augustyn poucza o tym wielokrotnie - jest pomóc swoim dzieciom oraz wszystkim domownikom w staniu się dziećmi Bożymi. Jak pamiętamy, Augustyn czuł żal do swojego rodzonego ojca, że o tym podstawowym obowiązku ojcowskim nie pamiętał.

Ojcostwo, zdaniem Augustyna, ma w sobie coś z posługi biskupiej. Ojciec powinien być jakby biskupem dla swojej rodziny, powinien zabiegać o życie wieczne dla wszystkich jej członków: „Sam tytuł ojca rodziny winien skłaniać do ojcowskiego zachowania w rodzinie. Niech ku Chrystusowi i życiu wiecznemu skłania wszystkich domowników, poucza, zachęca, karci, niech okazuje życzliwość i pilnuje porządku. W ten sposób wypełni w swoim domu urząd kościelny i poniekąd biskupi, usługując Chrystusowi, ażeby być z Nim na wieki”.

W „Państwie Bożym” Augustyn wyraźnie napisze, że ojcowska troska o rodzinę winna obejmować wszystkich domowników, w tym również służbę. Jej przedmiotem winno być zwłaszcza zapewnienie dostępu do dóbr ostatecznych. Augustyn przywołuje tu przykład patriarchów Starego Testamentu: „Sprawiedliwi nasi ojcowie w taki sposób starali się o pokój domowy, że chociaż w zakresie dóbr doczesnych inaczej traktowali synów niż niewolników, to jednak w oddawaniu czci Bogu, w którym leży nadzieja na dobra wieczne, wszystkich mieszkańców domu ogarniali jednakową miłością. (...) Prawdziwi ojcowie rodzin troszczą się o wszystkich domowników jak o synów, ażeby czcili Boga i Mu się podobali - pełni pragnienia, ażeby dojść do tego domu niebieskiego, gdzie zaniknie rozkazywanie ludziom śmiertelnym, bo nie będzie trzeba troszczyć się o ludzi już nieśmiertelnych i szczęśliwych. Ażeby dojść do tego domu, więcej wymaga się od ojców w zakresie rządzenia, niż od niewolników w zakresie znoszenia swojej podległości”.

W ramach troski o dzieci i niewolników ojcowie mają jeden obowiązek szczególnie trudny, mianowicie obowiązek wkraczania w sytuacje, kiedy dzieje się zło, aby je ukrócić. Augustynowi niewątpliwie obca jest czarna pedagogika, która chciałaby wychowywać za pomocą represji i strachu. Może w tym miejscu warto przypomnieć, jak dramatycznie przeżywał mały Augustyn chłosty otrzymywane w szkole. Kiedy był dzieckiem, jego najżarliwsze modlitwy dotyczyły tej właśnie sprawy:

„Mały byłem, ale wielkie uczucie płonęło w tym zwróconym do Ciebie błaganiu, żeby nie bili mnie w szkole. A gdy mnie nie wysłuchiwałeś, co nie ku głupstwu dla mnie było, baty, jakie dostawałem, budziły śmiech dorosłych, nawet moich rodziców, którzy na pewno niczego złego mi nie życzyli. A baty były dla mnie prawdziwą, ciężką niedolą! (...) Nie mniej się bałem tych cierpień, niż inni boją się tortur. I nie mniej żarliwie błagałem Cię o ich oddalenie. A winą moją było to, że mniej pisałem, czytałem, w ogóle mniej myślałem o nauce, niż wymagano ode mnie”.

A przecież nie ma Augustyn wątpliwości co do tego, że obowiązkiem ojca jest powstrzymywać - choćby z użyciem przykrych środków - swoje dzieci przed złem i karać grzech. „Podobnie jak nie jest przysługą pomagać komuś do tego, aby utracił większe dobro - pisze w cytowanym przed chwilą rozdziale z Państwa Bożego - tak nie zachowuje niewinności ten, kto swoim pobłażaniem pozwala drugiemu popaść w większe zło. Obowiązkiem człowieka prawego jest nie tylko nie wyrządzać nikomu zła, ale również powstrzymywać przed grzechem i grzech karać”.

Swoją surowość winien jednak ojciec ograniczyć do sytuacji wymagających interwencji, podstawowym bowiem środkiem wychowawczym powinno być osobiste świadectwo życia oraz autentyczna miłość do dziecka. Augustyn mówił o tym wyraźnie w jednym z kazań wygłoszonych w Kartaginie: „Nie chodzi o to, żebyś nie wychowywał swego syna. Ale najpierw staraj się o to, ażeby - jeśli to możliwe - wychowywać go czystymi obyczajami i dobrocią. Niech krępuje się urazić ojca, niech się go nie lęka jak surowego sędziego. Cieszysz się takim synem. Gdyby on jednak gardził tym, co dobre, zastosuj i rózgi. Wymierzasz karę, sprawiasz ból, lecz chodzi ci o jego dobro. Jednych poprawia miłość, innych strach, jeśli przez doznawanie strachu przeszli do miłości. (...) Nie na tym bowiem polega troska o dobre obyczaje, że zaniknie karność. Czytamy w Piśmie: <Nieszczęsny, kto gardzi karnością> (Mdr 3,11). Można uzupełnić tę sentencję: Podobnie jak nieszczęsny jest ten, kto gardzi karnością, tak okrutny jest ten, kto wychowuje bez karności. (...) Jeśli dziecko nieokiełznane i rozhukane tak postępuje, że może stać się z nim coś złego, a ojciec tego nie zauważa, ojciec patrzy na to pobłażliwie i boi się rozbrykanemu dziecku dać klapsa, to czy przez taką pobłażliwość nie jest okrutny?”.

Zatem autentyczna miłość stara się tak prowadzić dziecko, aby nie trzeba było okazywać surowości. Niekiedy jednak zmuszona jest sięgać po środki surowe. Owszem, wygodniej jest ojcu być pobłażliwym wobec zła niż surowym, ale świadczy to o braku prawdziwej miłości do dziecka. Mówi o tym Augustyn w wypowiedzi, którą warto przypomnieć również dlatego, że pojawia się w niej znany już nam wątek jakby biskupiego charakteru posługi ojcowskiej, a ponadto dotyczy ona sytuacji, kiedy środowisko zewnętrzne raczej utrudnia niż ułatwia wychowywanie dzieci:

„Musimy cierpliwie żyć wśród ludzi złych, bo kiedy my sami byliśmy źli, dobrzy znosili nas cierpliwie. Nie zapominajmy o tym, czym byliśmy, i nie traćmy nadziei co do tych, którzy teraz są takimi, jak my wówczas. Dlatego w dzisiejszym kryzysie obyczajów i przerażającym zepsuciu (in tanta morum diversitate et tam detestabili corruptela) kierujcie, najdrożsi, waszymi domami, waszymi dziećmi, waszymi rodzinami. Podobnie jak my wypełniamy powinność nauczania w Kościele, tak do was należy tak prowadzić wasze domy, abyście mogli dobrze zdać sprawę z waszego stosunku do tych, którzy wam podlegają. Bóg kocha uczniowską uległość. Przewrotna to i fałszywa [osobista] nieskazitelność, która nie powściąga grzechów [dziecka]. Bezużyteczna i szkodliwa jest dla syna ojcowska łagodność, jeśli później przyjdzie mu się spotkać z Bożą surowością. Nie tylko on ją poczuje, ale razem ze swym rozwiązłym ojcem. Bo jeśli ojciec nie grzeszy i nie czyni tego co syn, to czyż nie powinien powstrzymywać syna przed niegodziwością? Przecież synowi będzie się wówczas wydawało, że ojciec robiłby to samo, gdyby się nie zestarzał. Grzech, którego w twoim synu nie potępiasz, ciebie pociąga. To młodość w tobie minęła, nie pożądliwość. Szczególnie zaś, bracia moi, troszczcie się o te swoje dzieci, które doprowadziliście do wiary i do chrztu. Ale co robić, jeśli zły syn lekceważy upomnienia ojca, jego wyrzuty lub surowość? Ty wypełniaj swoją powinność. Jego Bóg będzie rozliczał”.

Tylko w jednym przypadku wolno kochającemu ojcu zaniechać reagowania na zło czynione przez dorosłe już dziecko, mianowicie jeśli ono zeszło zupełnie na bezdroża, zaś wszelkie próby przywołania go do przytomności okazują się bezskuteczne. Augustyn mówi o tym pośrednio, w trakcie wyjaśniania, że powodzenie niegodziwców może być zapowiedzią odrzucenia wiecznego, toteż nie należy szemrać przeciw Bogu, kiedy na ludzi bogobojnych spadają różne kłopoty i nieszczęścia:

Pan Bóg - mówił Augustyn w cyklu wykładów na temat Psalmów - „doświadcza, nie odrzuca. Dlaczego zatem w innym miejscu powiada Pismo: <Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje> (Hbr 12,6)? Ktoś otrzymuje chłosty, a ty powiadasz, że nie odrzuca? Zauważmy, że tak postępują ludzie wobec swoich dzieci. Niekiedy, jeśli co do swoich dzieci już stracili nadzieję, pozwalają im żyć, jak im się podoba. Tych, co do których zachowali nadzieję, chłoszczą, a tych całkiem beznadziejnych i nieujarzmionych zostawiają: niech sobie robią, co chcą. Kiedy ojciec pozwala synowi robić, co mu się podoba, nie chce dopuścić go do dziedzictwa. Chłoszcze zaś tego syna, którego przewiduje do dziedziczenia. Otóż kiedy Bóg chłoszcze kogoś, niech on ogarnie się pod ręką chłoszczącego Ojca, bo Ten, który chłoszcze, przygotowuje do dziedzictwa. Nie odpędza od dziedzictwa syna, którego karci, ale dlatego go chłoszcze, ażeby mógł je przyjąć. Niech nie będzie tak pusty i dziecinny, żeby narzekać: <Ojciec więcej kocha mego brata, bo pozwala mu robić, co chce, a ja jeśli tylko się ruszę wbrew nakazowi ojca, zaraz otrzymuję baty>. Ciesz się z tego, że bierzesz baty, bo na ciebie czeka dziedzictwo”.

Wróćmy jednak do ojcostwa ludzkiego. Nie ulega wątpliwości, że, zdaniem Augustyna, surowość ojca winna się ograniczać wyłącznie do sytuacji wymagających interwencji. Nie znalazłem w tekstach Augustyna wypowiedzi, czy kogoś z ludzi uważał on za ojca idealnego. Gdybyśmy mieli możność go o to zapytać, prawdopodobnie odpowiedziałby nam, że takim ojcem był święty Józef. W każdym razie Augustyn z całą jasnością twierdził, że dziewiczy Józef był prawdziwie ojcem Jezusa. Istota bowiem posługi ojcowskiej realizuje się w wymiarach duchowych: „Podobnie jak ona [Maryja] jest czystą małżonką, tak on - czystym małżonkiem. I podobnie jak ona czystą matką, tak on - czystym ojcem. Kto więc powiada: <Nie powinno się go nazywać ojcem, ponieważ nie spłodził tego Syna>, ten na rodzenie dzieci patrzy pod kątem rozkoszy, a nie postawy miłości. To, co inny ojciec pragnie dopełnić ciałem, Józef lepiej dopełniał duchem”.

Otóż możemy być całkowicie pewni tego, że ojcowska troska Józefa o Jezusa wypełniona była miłością i nie było w niej żadnej surowości.

Rodzice są tylko ludźmi

Najwyższym spełnieniem ojcostwa ludzkiego jest trwałe wprowadzenie dziecka na drogę do życia wiecznego. Zdarza się jednak, że cel ten może nie tylko - jak w przypadku rodzonego ojca Augustyna - przekraczać duchową wyobraźnię jakiegoś ojca, ale że ojciec oczekuje od dziecka zachowań niezgodnych z wolą Bożą i zamykających przed nim życie wieczne. Temat ten zaskakująco często pojawia się w pismach Augustyna.

„Pan chce - poucza w Objaśnieniu Psalmu 127 - abyśmy Boga stawiali ponad ziemskie pokrewieństwa. Ojca czcij jako ojca, Boga czcij jako Boga. Ojciec cię spłodził swoim ciałem, Bóg stworzył cię swą potęgą. Niech ojca nie oburza to, że Bóg jest stawiany ponad niego. Niech raczej cieszy się z tego, że czci się go tylko tyle, aby można było znaleźć Tego, kto powinien być stawiany ponad ojca”.

„Nie stawiajcie tego, co ważniejsze - przypomnijmy inne pouczenie Augustyna na ten temat - poniżej tego, co mniej ważne. Kochajcie rodziców, ale Boga stawiajcie ponad rodziców. Spójrzcie na matkę machabejską. <Synowie - powiada - nie wiem, w jaki sposób znaleźliście się w moim łonie> (2 Mch 7,22). Mogłam was począć i urodzić, ale nie mogłam was ukształtować. Słuchajcie Tego, który was ukształtował, Jego stawiajcie przede mną, abym was nie utraciła”.

Jakby odwrotnością matki machabejskiej był ojciec świętej Perpetui, który usiłował ratować życie córki poprzez namówienie jej do zaparcia się Chrystusa. Augustyn podziwia męczennicę, że nie tylko potrafiła postawić Chrystusa ponad rodzonego ojca, usiłującego złamać ją w imię czci należnej rodzicom, ale że potrafiła to zrobić w postawie czci i szacunku dla nieszczęsnego ojca:

„Święta Perpetua odpowiada ojcu z takim umiarkowaniem, że ani nie złamała przykazania żądającego oddawania czci rodzicom, ani nie dała się zwieść duchowemu nieprzyjacielowi. Ten, doznawszy obu klęsk, doprowadził do tego, że ojca jej ubiczowano - ażeby Perpetua, skoro wzgardziła jego słowami, przynajmniej przejęła się jego ubiczowaniem. Tak więc cierpiała ona z powodu krzywdy zadanej staremu ojcu, i okazała czułość temu, któremu nie dała się przekonać. Odrzuciła jego niemądre namowy, nie odrzuciła ojca; jego brak wiary, a nie swoje z niego zrodzenie”.

Warto jeszcze zasygnalizować, że zdarzyło się Augustynowi wygłosić - sądzę, że kontrowersyjną - tezę, jakoby wola ojca w tym wszystkim, co nie jest sprzeczne z wolą Bożą, miała walor woli Bożej. Okazji do wygłoszenia tej tezy dostarczyła mu biblijna opowieść o Rechabitach (Jr 35), którym ojciec nakazał nie pić wina i nie budować domów: „Pan im tego nie nakazał, lecz ich ojciec. Oni zaś przyjęli to, jakby był to nakaz od Pana Boga. Bo chociaż Pan nie nakazywał im, żeby nie pili wina i żeby mieszkali w namiotach, to jednak Pan nakazał, aby synowie byli posłuszni ojcu. Zatem tylko w tym jednym syn nie powinien słuchać ojca, kiedy ojciec rozkazuje mu coś przeciwnego Panu Bogu. I nie powinien ojciec gniewać się z tego powodu, kiedy ponad nim stawia się Boga. Tam zaś, gdzie rozkaz ojca nie jest przeciwny Bogu, należy go słuchać tak jak Boga, bo Bóg nakazuje posłuszeństwo ojcu”.

Otóż sądzę, że teza ta może być prawdziwa tylko w odniesieniu do dzieci małoletnich.

Temat czekający na opracowanie

Świadomie pominąłem tu równie ważny temat macierzyństwa. W praktyce, prawie wszystko, co Augustyn mówił o ludzkim ojcostwie, dotyczy również macierzyństwa. Jednak w wymiarze teologalnym, macierzyństwo ma swoje ewidentne ukierunkowania eklezjologiczne - i z pewnością warto byłoby prześledzić, jak Augustyn je przedstawia.

Toteż - ażeby wzbudzić zdrowy niedosyt z powodu braku tego wielkiego tematu - zakończę przytoczeniem niezwykle interesującej wypowiedzi Augustyna. Jest to chyba jedyna znana mi wypowiedź chrześcijańska, gdzie Bóg Ojciec i matka Kościół są nazwani naszymi Rodzicami: „Mieliśmy na ziemi ojca i matkę, którzy nas zrodzili do trudów i śmierci. Mamy jeszcze innych Rodziców, Boga Ojca i matkę Kościół, którzy nas rodzą do życia wiecznego. Zważajmy, najdrożsi, czyimi zaczęlibyśmy być synami - i tak żyjmy, jak to przystoi tym, którzy mają takiego Ojca. Zobaczcie, że nasz Stwórca raczy być naszym Ojcem”.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama