Co uczynić, aby Kościół odzyskał swoją wiarygodność i był światłem dla narodów?
Bogdan Giemza SDS Rachunek sumienia Kościoła w świetle Apokalipsy |
Próbując znaleźć klucz, który najkrócej oddawałby sens rozważań zawartych w tej książce, przychodzą mi na myśl słowa wiersza kard. Karola Wojtyły, który napisał go tuż przed konklawe, między 30 września a 2 października 1978 roku. Wiersz jest zatytułowany Stanisław i nawiązuje do św. Stanisława biskupa, którego dziewięćsetna rocznica męczeńskiej śmierci przypadała w 1979 roku. W pierwszych słowach wiersza czytamy:
Pragnę opisać Kościół —
mój Kościół, który rodzi się wraz ze mną,
lecz ze mną nie umiera — ja też nie umieram z nim,
który mnie stale przerasta —
Kościół: dno bytu mojego i szczyt.
Kościół — korzeń, który zapuszczam w przeszłość
i przyszłość zarazem,
Sakrament mojego istnienia w Bogu,
który jest Ojcem.
Obok postaci św. Stanisława wiersz przywołuje drugą bolesną postać, nieodłącznie związaną ze śmiercią biskupa, króla Bolesława Śmiałego.
Myślał może Stanisław: słowo moje zaboli ciebie i nawróci,
przyjdziesz do bram katedry jak pokutnik,
przyjdziesz postem wycieńczony, prześwietlony
wewnętrznym głosem...
i dołączysz się do Stołu Pańskiego jak marnotrawny syn.
Słowo nie nawróciło, nawróci krew —
nie zdążył może pomyśleć biskup:
odwróć ode mnie ten kielich.
Z czym spontanicznie kojarzy się nam słowo „Kościół”? Odpowiedzi będzie zapewne tyle, ilu respondentów. Dla jednych Kościół będzie zmurszałą, ale bogatą instytucją, którą trzeba za wszelką cenę wyeliminować z życia społecznego. Na przeciwległym biegunie będą ci, dla których Kościół pozostaje „Matką i Nauczycielką”, używając określenia papieża bł. Jana XXIII. Widzą oni słabości w Kościele, ale z pokorą, bólem i zatroskaniem pochylają się nad nim, jak poeta ks. Jan Smolec:
Kościele mój
Nie chcę ci ciążyć
gwałtownością słów
mędrkowaniem próżnym
plotkarstwem wzgardliwym
lub spojrzeniem krzywym
pod adresem twoich kulejących
sług
Tyś jest mi Matką
a matkę szanuję
i z bólem spoglądam
kiedy kaszle chora
albo pada z nóg
Jak więc patrzeć na Kościół i jak go rozumieć? Bardzo interesującą wskazówkę daje o. Raniero Cantalamessa OFCap, który porównuje ogląd Kościoła do obserwacji witrażu w gotyckiej katedrze. Jeśli patrzy się z zewnątrz katedry na witraże, widzimy tylko bezładny zlepek kawałków ciemnego szkła połączonych ołowiem. Jeśli jednak wejdziemy do środka katedry i oglądamy te same witraże pod światło, to zauważamy całą gamę kolorów, piękno postaci, geniusz ludzkiego umysłu. Podobnie jest z Kościołem. „Musimy stanąć wewnątrz Kościoła, aby zrozumieć jego tajemnicę. W środku, nie tylko instytucjonalnie, ale w sercu”.
Dzisiaj często zapomina się o boskim pochodzeniu Kościoła i widzi się w nim jedynie ludzką instytucję, może z bogatą historią i szacowną, ale niepasującą do współczesnej rzeczywistości. Stąd tyle głosów krytyki pod jego adresem i deprecjonowania go, aż do apostazji, czyli formalnego wystąpienia z Kościoła. Wciąż przybywa różnych opracowań i analiz dotyczących Kościoła, ale czy proporcjonalnie do tego wzrasta miłość do Kościoła? Często przywołuje się powiedzenie św. Ignacego z Loyoli sentire cum Ecclesia (odczuwać z Kościołem), ale dziś to rozumienie z Kościołem, odczuwanie z nim, winno się przekształcać w umiłowanie Kościoła, w amare Ecclesiam. Kardynał Angelo Sodano, przemawiając w 1994 roku na synodzie biskupów poświęconym życiu konsekrowanemu, powiedział, że sentire cum Ecclesia powinno dla wszystkich zakonników oznaczać zawsze cogitare cum Ecclesia, iudicare cum Ecclesia, criteria habere quae Ecclesia habet”. Poszerzając adresatów, można sparafrazować wypowiedź Sodano, że postulat myślenia z Kościołem, osądzania z Kościołem i posiadania kryteriów zgodnych z Kościołem odnosi się do wszystkich dzieci Kościoła.
Od kogo uczyć się takiego właściwego spojrzenia? Od Pana Jezusa. To On jest u początków Kościoła, to On jest w nim wciąż obecny. Jak napisał Benedykt XVI w adhortacji Sacramentum caritatis: „Każda wielka reforma wiąże się, w jakiś sposób, z odkryciem w wierze obecności eucharystycznej Pana wśród swego ludu” (nr 6). Święty Paweł w Drugim Liście do Tymoteusza pisze: „Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań — ponieważ ich uszy świerzbią — będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom” (2 Tm 4,3-4). Nie wiadomo, czy nadszedł czas, o którym pisał Apostoł Narodów, ale jedno jest pewne: nie brakuje dziś proroków rozpaczy wieszczących koniec Kościoła, nie brak całej mozaiki błędnych poglądów i teorii spiskowych związanych z Kościołem. Dlatego tym bardziej trzeba iść do źródła, często pod prąd obiegowych opinii i sądów. Tym źródłem pozostaje Jezus Chrystus. „Człowiek naszych czasów chętniej słucha świadków aniżeli nauczycieli, a jeśli słucha nauczycieli, to tylko dlatego, że są świadkami” — tak pisał Paweł VI w adhortacji Evangelii nuntiandi (nr 41). Wszystkim nam jest potrzebna łaska nawrócenia do Kościoła, abyśmy byli jego nauczycielami i świadkami!
Potrzeba nam nie tylko akademickich dyskusji na temat Kościoła. Niemniej konieczny i niezbędny jest akt wiary odnoszący się do Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła. Potrzebna jest nam kontemplacja oblicza Chrystusa objawionego na kartach Pisma Świętego i wsłuchanie się w świadectwo apostołów ukazujące początki Kościoła. Jak wyraził się kiedyś Karl Rahner, Kościół pierwotny jest wzorem i modelem dla Kościoła wszystkich czasów. Pozostaje on również wzorem i modelem dla nas u progu trzeciego tysiąclecia. Rozwój i wzrost Kościoła apostolskiego dokonywał się pośród zmagań, rozwiązywania problemów wewnętrznych, pokonywania lęków i oporów wobec przeciwieństw zewnętrznych. Można powiedzieć, że Kościół żył w mocy Ducha Świętego i wpatrzony w Oblicze Jezusa Zmartwychwstałego. To wszystko dokonywało się w codzienności Kościoła.
Taki też obraz Kościoła wyłania się z lektury siedmiu listów do Kościołów w drugim i trzecim rozdziale Apokalipsy. Medytacja nad Kościołem i przesłaniem tych listów towarzyszy mi od wielu lat. Swoimi poszukiwaniami i przemyśleniami dzieliłem się najpierw w konferencjach głoszonych w domu generalnym sióstr boromeuszek w Trzebnicy od października 2005 roku do czerwca 2006 roku. Później za namową przyjaciela ks. Kazimierza Wójtowicza CR były publikowane w zmienionej i poprawionej wersji w formie rozważań w 2008 roku na łamach czasopisma „Via Consecrata”. Medytacje zawarte w niniejszej książce bazują na wspomnianych konferencjach i rozważaniach, ale też zawierają bardzo wiele dopowiedzeń i pytań.
Powierzam je Czytelnikom, aby chociaż w niewielkim stopniu pomóc im odkryć piękno Kościoła, radość życia wiarą we współczesnym Kościele pomimo trudności, jakich codziennie doświadczamy. Niektóre pytania czy stwierdzenia w medytacjach mogą być niepokojące. Wynikają one z troski, by nie banalizować Ewangelii Jezusa Chrystusa i nie sprowadzić roli Kościoła do funkcji konserwatora wspomnień. Jak echo w tych rozważaniach powracają gdzieś w tle myśli i pytania wiersza Rachunek kamieni Romana Brandstaettera:
(...) Zerwane sieci w falach Genezareth,
Gorzkie modlitwy, piwnice, ciemności
I medytacje nad tajemną sprawą,
Dlaczego ginie sprawiedliwy mąż,
A zły zasiada w radzie człowieczeństwa,
Dlaczego mędrzec pada pod toporem,
A tłuste sadło żre włochaty szczur,
Dlaczego kłamie czarna zakonnica,
A Maria Curie była ateistką.
Kołowrót męki, niepokój sumienia
I karuzela grzechów, i upadek,
I to pytanie, od którego bolą
Wargi:
Powiedz, czy tę rzeczywistość
Może ocalić poezja? (...)
Boże nauki, serc i intuicji,
Pragnę odnaleźć nici, które łączą
Serce z sercem, zjawisko ze zjawiskiem,
Pragnę odnaleźć kiełki wszystkich zdarzeń,
Ich sen i jawę, spoczynek i trud,
I te klęczące w naiwnej pokorze
Pyłki i ziarnka,
I te przeciwko Tobie zbuntowane
Góry gigantów,
Abym mógł wreszcie zrozumieć i pojąć,
Jak żyć, by przeżyć godnie odrobinę
Wrogiego czasu.
Jak żyć, by nie złamać
Twego imienia —
Ja, celnik, który kiedyś
Będę Cię błagał o kromkę wieczności
Jak o kromkę chleba.
Oborniki Śląskie, 14 sierpnia 2010 roku,
wspomnienie św. Maksymiliana Marii Kolbego
opr. aw/aw