Ksiądz Antoni Udalski

O Księdzu, który zginął za ratowanie Żydów

Ksiądz Antoni Udalski urodził się 11 kwietnia 1889 roku w Homlu w rodzinie Ludwika i Rozalii z domu Jęcz. Później rodzina przeniosła się do powiatu święciańskiego. Można o tym sądzić z zaświadczenia od starosty święciańskiego, jakie złożył przy wstępowaniu do seminarium. Uczył się w Wilnie, gdzie ukończył pierwszą miejską szkołę. Następnie chyba uczył się prywatnie, gdyż w Moskwie złożył egzamin na aptekarskiego ucznia, co upoważniało do starań o przyjęcie do Seminarium Duchownego i w 1907 roku został przyjęty do takiej szkoły w Wilnie. Dnia 16 czerwca 1913 roku w kościele seminaryjnym św. Jerzego w Wilnie przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa sejneńskiego Antoniego Karasia. Wileński biskup Edward Ropp był bowiem na wygnaniu.

Pierwszą placówką pracy była parafia Sokółka, gdzie przez rok pracował jako wikariusz. W 1914 roku został wikariuszem w parafii pobernardyńskiej w Grodnie i tu pracował w trudnych latach pierwszej wojny światowej. Krótko pracował też w parafii ostrobramskiej w Wilnie. W 1920 roku został proboszczem parafii Wołożyn. Była to parafia mocno doświadczona przez władze carskie. Powstała w XVII wieku i była prowadzona przez bernardynów, którzy tu mieli swój klasztor. W 1860 roku klasztor został skasowany, a po Powstaniu Styczniowym w 1866 roku władze rosyjskie zabrały też i kościół i zamieniły na cerkiew. Wierni byli poddani silnej presji rusyfikacyjnej i nawracaniu na prawosławie. Zlikwidowana parafia została przyłączona do Zabrzezia. Dopiero w czasie pierwszej wojny światowej odzyskano kaplicę na cmentarzu i przywrócono parafię. W 1918 roku rewindykowano Kościół katolicki i administratorem przywróconej do życia parafii został najpierw ks. Roman Mosiewicz, a następnie ks. Udalski. Piękny murowany kościół, zbudowany przez hrabiego Józefa Tyszkiewicza w początkach XIX wieku, z trudem nowy proboszcz doprowadzał do porządku. Choć Wołożyn został powiatowym miastem, to jednak była to nie duża mieścina, ale znana szeroko z czwartkowych targów i kilku jarmarków. Parafia liczyła niewiele ponad dwa tysiące wiernych. Do 1939 roku liczba ta wzrosła do blisko 2900.

Ksiądz Udalski duszpasterzował tu ofiarnie przez cały okres międzywojenny. Bardzo pięknie scharakteryzował go ks. prof. Michał Sopoćko: "Ten gorliwy duszpasterz znalazł parafię w opłakanym stanie zarówno pod względem moralnym, jak i tym bardziej pod względem uświadomienia religijnego. Z całą energią zabrał się do pracy, zwalczając alkoholizm i nauczając podstawowych prawd wiary w kościele, w szkołach i przemawiając często do zebranej ludności (katolików i prawosławnych) z okazji pogrzebów, chrzcin i wesel czyli godów małżeńskich, na które przyjmował zaproszenie. Dzięki jego gorliwości co roku przyjmował sporo prawosławnych na łono Kościoła katolickiego, przez co bardzo oburzył duchownych prawosławnych, których było sporo w jego parafii". Przez około 10 lat był także dziekanem dekanatu wiszniewskiego. Udzielał się także w pracy społecznej. Wywodząca się z Wołożyna, Janina Smolińska z domu Chlebowicz, powiedziała o nim, iż "był bardzo zasłużony dla miasta. Był on również kapelanem wojskowym w randze majora. Zawsze brał udział w defiladach wojskowych, organizował nauczanie pisania i czytania żołnierzy analfabetów. Biednym ludziom dawał za darmo śluby i pomagał im materialnie". Inna parafianka wołożyńska, Irena Starnawska z domu Woźniak, w swoich zeznaniach przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach, powiedziała o ks. Udalskim, iż "był to człowiek wyjątkowo serdeczny dla wszystkich, zarówno Polaków, Żydów, Białorusinów i innych". Zapisał się bardzo dobrze w pamięci mieszkańców Wołożyna, nie tylko katolików.

Po zajęciu ziem wschodnich Polski przez Związek Sowiecki ks. Udalski nadal pracował w tej samej parafii. Miał tu wielkie kłopoty z nową władzą. Zachowało się świadectwo, iż "sowieci chcieli go rozstrzelać, obronili go Żydzi". Po wkroczeniu Niemców pracował tu jeszcze przez parę miesięcy. W tym okresie udzielał pomocy zaganianym do getta i mordowanym przez Niemców Żydom, wystawiał metryki. Są też przekazy o udzielaniu chrztu tym Żydom, którzy o to prosili. We wrześniu 1941 roku przeniósł się na parafię w Solecznikach Wielkich (nominacja Arcybiskupa R. Jałbrzykowskiego z dnia 6 IX, a parafię objął 26 IX). Zmiana parafii była spowodowana najprawdopodobniej zagrożeniem życia w Wołożynie. Jednak i w Solecznikach, które były w innym okręgu administracji niemieckiej, znaleźli go Niemcy i aresztowała go litewska policja ("Sauguma") w połowie 1942 roku. Przez jakiś czas trzymano go w więzieniu w Wilnie (przy ul Ofiarnej). Podobno łączono jego uwięzienie ze sprawami politycznymi. Po jakimś czasie przewieziono do Wołożyna, gdzie trzymano w areszcie w "domku na tzw. kolonii urzędniczej". Rozstrzelano go w nieustalonym dokładnie czasie w 1943 roku. Panowała ogólna opinia w Wołożynie, że potajemnie pochowano go przy mogile rodziców przy kościele wołożyńskim. Zauważono tam bowiem świeżą mogiłę, ale nikt nie miał odwagi odkopać i sprawdzić. Ksiądz Sopoćko napisał, że ks. Udalski "przed śmiercią prosił o pogrzebanie go w Wołożynie obok rodziców". Czyżby spełniono jego życzenie?

W Wołożynie uważano, że uwięzienie ks. Udalskiego było spowodowane jego zaangażowaniem się w ratowanie Żydów. Osoby, które razem z ks. Udalskim brały w tym udział, również zostały uwięzione i rozstrzelane. Jest jeszcze informacja, z której wynika, że ks. Udalski jakiś czas przebywał w więzieniu śledczym w Wilejce (zwanej Starą lub Powiatową). Władysław Szydłowski z Wiszniewa w powiecie wołożyńskim zeznał przed Okręgową Komisją w Gdańsku, iż trzy dni przebywał w celi nr 10 więzienia śledczego w Wilejce razem z ks. Udalskim, ks. Miłkowskim [Zygmuntem] z Wiszniewa i księdzem z Wojstomia [Bolesławem Hermanowiczem ?]. Miało to miejsce w ostatnich dniach sierpnia lub na początku września 1943 roku. O tych trzech księżach podaje się, że zostali rozstrzelani w Wołożynie. Musiało to miejsce najwcześniej we wrześniu 1943 roku.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama