Boże nic

Była zwyczajną kobietą: żoną i matką pięciorga dzieci. Nie miała wykształcenia teologicznego, a mimo to otrzymała misję kierownictwa duchowego kapłanów i osób zakonnych…

Tak zwykła myśleć o sobie i podpisywać swoje listy. Była zwyczajną kobietą: żoną i matką pięciorga dzieci. Nie miała wykształcenia teologicznego, a mimo to otrzymała misję kierownictwa duchowego kapłanów i osób zakonnych...

„Odpowiedź przyszła natychmiast, w kilka godzin otrzymałam bez żadnej mojej zasługi błogosławione moce Ducha Świętego! Otrzymałam nowe życie Chrystusowe! To Matka moja − Nieustającej Pomocy — dopomogła mi przezwyciężyć poczucie przepastnej głębi nędzy, nicości, małości, niegodności własnej i z pokorą wiary i ufności pochylić głowę przed Majestatem Bożym, by otworzyć się na wylanie Ducha Świętego i stać się odtąd skutecznym narzędziem w posłudze drugiemu człowiekowi. W jednej chwili opadły wszelkie kajdany, w których więziły mnie moje problemy.

Wtedy wykrzyczałam Bogu i ludziom hymn niewysłowionej wolności i głosiłam swą radość! I w to uwolnione, otwarte małe ludzkie serce wstąpił Chrystus Pan, ten Jedyny, który prawem swej męki ma być i jest moim Królem i Władcą w całym tego słowa znaczeniu... Wstąpił z pełnym naręczem łask — darów swego Przenajświętszego Ducha, pełnego oczyszczających płomieni” — tak Maria Jurczyńska opisała przełom, który nastąpił w jej życiu 7 lipca 1977 roku. Chrzest w Duchu Świętym.

Od tego momentu zwyczajna, ale mocno uduchowiona żona i matka pięciorga dzieci, gospodyni domowa, poddała się całkowicie prowadzeniu Ducha Pocieszyciela i dzięki Jego darom zaczęła powoli posługiwać innym ludziom modlitwą wstawienniczą i kierownictwem duchowym.

Dziecięce fascynacje

Nie była to nowa fascynacja religijna. Maria pochodziła z głęboko wierzącej rodziny i z wielkim sentymentem przechowywała w pamięci wspomnienie wspólnej modlitwy z matką pod figurą Niepokalanej, podczas której Maryja na jej czole złożyła pocałunek i błogosławiąc ją, uczyniła znak krzyża. Tak w sercu pięcioletniej wówczas dziewczynki zrodziła się miłość do Matki Bożej: w szkole podstawowej należała do Krucjaty Eucharystycznej Dzieci, a w gimnazjum do Sodalicji Mariańskiej. Chciała we wszystkim ją naśladować, w szczególności nauczyć się od niej otwartości na działanie Ducha Świętego. W tym celu wykradała z klęczników zakonnic prowadzących gimnazjum lektury kontemplacyjne, które czytała schowana za fisharmonią, a jak tylko nadarzyła się okazja, przerwy w lekcjach przeznaczała na przysłuchiwanie się konferencjom duchowym. Zapominała wtedy o całym świecie, a Bóg — jak wspominała po latach — obsypywał ją bogato łaskami.

Rozbudzone religijnie serce dorastającej dziewczyny zapragnęło poświęcić się Bogu. Maria rozważała wstąpienie do zakonu. Jej plany pokrzyżował wybuch drugiej wojny światowej, kiedy jako mieszkanka Wołynia stanęła przed groźbą zsyłki na Sybir. Aby zapewnić opiekę sobie, siostrze i ciężko chorej matce, zgodziła się wyjść za mąż za Stanisława Jurczyńskiego, którego wraz z matką wybrała spośród kilku kandydatów.

Małżeństwo z rozsądku

Ślub Marii Modzelewskiej i Stanisława Jurczyńskiego odbył się 11 sierpnia 1940 roku. Życie małżeńskie w pobliżu frontu nie było łatwe. Stracili prawie cały majątek. Z obawy przed pojmaniem i śmiercią ukrywali się z małymi dziećmi w ziemiance. Przeprowadzali się trzynaście razy. Ich wojenna tułaczka zakończyła się w grudniu 1945 roku w Żarach na ulicy Średniej 10.

Ten adres do dziś pozostał w pamięci wielu ludzi. Tam państwo Jurczyńscy prowadzili dom otwarty. Zaczęło się to w latach pięćdziesiątych, kiedy komunistyczne władze wydały zakaz działalności organizacji katolickich. Maria, będąca wówczas instruktorką poradnictwa przedślubnego i założycielką Sodalicji Mariańskiej w Żarach, zaczęła zapraszać do siebie podopiecznych na spotkania, podczas których głosiła nauki. Przygotowywała się do nich podczas rekolekcji w Gostyniu, gdzie jeździła kilka razy w roku (tam zdobywała materiały do referatów i doświadczenie w dziedzinie kierownictwa duchowego).

Dbała też o zaopatrzenie przychodzących do niej ludzi w odpowiednią literaturę z zakresu duchowości, teologii i moralności. Ponieważ był to czas utrudnionego do niej dostępu, w mieszkaniu na Średniej stale w użyciu były dwie maszyny do pisania, na których przepisywano najciekawsze pozycje książkowe. Fragmenty ważnych dzieł kopiowano też ręcznie.

Mąż — wybrany idealnie: człowiek głęboko wierzący, harcerz i prezes Akcji Katolickiej — wspierał działania Marii i nie sprzeciwiał się realizowaniu jej potrzeb duchowych. Zgodził się również, aby żona złożyła ślub czystości. Sam utrzymywał rodzinę oraz potrzebujących, którzy zwrócili się do nich o pomoc i opiekę.

Czym chata bogata

Do domu Jurczyńskich ludzie przychodzili nie tylko po pomoc duchową. Maria i Stanisław użyczali również dachu nad głową, a dla głodnego mieli zawsze przysłowiową kromkę chleba. Co roku przygotowywano zapasy na zimę: kiszoną kapustę, marynowane ogórki i przetwory w słojach. Tak dom rodzinny wspomina jedna z córek: „W domu nigdy nie było bogactwa, wręcz nawet bieda. Ale zawsze był kawałek chleba dla potrzebującego. Przybysz mógł liczyć na dobre słowo, ale nie odchodził też głodny. Gdy rozeszła się wieść, że jakaś kobieta ucieka z dziećmi od pijanego męża grożącego siekierą, od razu przygotowywano dla nich pokoje...”. Trzy razy obcy mieszkali u Jurczyńskich od roku do kilku lat. Była to pomoc długofalowa.

Maria uczyła niezaradne lub wykolejone życiowo kobiety zajmować się domem, gotować, sprzątać i wychowywać dzieci. Radziła, jak postępować z trudnym mężem, alkoholikiem czy tyranem. I jak przeżyć te chwile w łączności z cierpiącym Chrystusem.

Na kłopoty Duch Święty

Skąd Maria czerpała wiedzę do prowadzenia duchowego innych ludzi? Otóż poważna choroba tarczycy zmuszała ją do częstych wyjazdów nad morze, które wykorzystywała nie tylko w celu poprawy zdrowia, ale także na formację teologiczną. W ten sposób odbyła trzydziestodniowe rekolekcje ignacjańskie, podczas których zdobyła umiejętność rozeznawania duchów i wyboru drogi życiowej. Potem w Gostyniu poznała swojego kierownika duchowego, o. Jerzego Jurę, filipina. Towarzyszył jej swoją posługą przez ponad trzydzieści lat i zdołał bardzo dobrze poznać. Wiedział, że ma talent do zjednywania sobie ludzi i potrafi zrozumiale mówić o zawiłych sprawach wiary i życia duchowego. Odsyłał do niej ludzi potrzebujących dłuższej rozmowy, także księży.

Działalność Marii Jurczyńskiej nie wszystkim się podobała. Niektórzy w stosowanych przez nią nowoczesnych formach modlitwy i głoszenia słowa Bożego dopatrywali się znamion typowych dla sekty i woleli pozostać ostrożni. Niektórzy duchowni z przekąsem mówili, że jej pomoc bardziej przydałaby się przy sprzątaniu kościoła niż formowaniu ludzi. Jeszcze inni ostro ją krytykowali.

W związku z tymi opiniami w Marii narastało poczucie osamotnienia i niepewności co do słuszności obranej drogi. Przeżywała też osobisty dramat związany z niemożnością częstego przystępowania do sakramentu pokuty — ponieważ nie była w zakonie, kazano jej przychodzić do spowiedzi co trzy miesiące. Nie mogła się z tym pogodzić. Potrzebowała oparcia.

Kierownik duchowy był za daleko, żeby mogła pozwolić sobie na tak częste wizyty u niego, jak tego potrzebowała, a miejscowi księża nie rozumieli jej duchowych pragnień. Rozpoczęła więc nowennę do Ducha Świętego w intencji znalezienia spowiednika blisko miejsca zamieszkania. Prosiła, aby Pan Bóg dał jej znak w uroczystość Zielonych Świątek, ale nie otrzymała tej łaski. Wtedy za swojego przewodnika obrała Ducha Świętego, powierzając się Mu bez granic. Po tym akcie faktycznie poczuła przy sobie Jego obecność.

Módl się i pracuj nad sobą

W latach 70. Maria Jurczyńska związała się z rodzącą się wówczas w Polsce Odnową w Duchu Świętym. Kiedy sama doświadczyła łaski chrztu w Duchu Świętym, pojęła, że Pięćdziesiątnica trwa nadal i współcześni ludzie również mogą otrzymać te same dary. Wkrótce została członkiem Ogólnokrajowego Zespołu Koordynatorów i pionierką Odnowy na ziemi lubuskiej. Zaczęła nauczać o Duchu Świętym i Jego działaniu w życiu człowieka. Jak dotąd przyjmowała ludzi we własnym domu i na podwórzu urządzała rekolekcje. Głosiła wówczas konferencje na równi z kapłanami, a następnie wspólnie z nimi posługiwała modlitwą wstawienniczą. Wielu zwykłych przechodniów skorzystało z tych niecodziennych rekolekcji i dzięki nim odmieniło swoje życie.

Marię szczególnie upodobali sobie księża przeżywający trudności oraz rozpadające się małżeństwa. Ona modliła się nad nimi o uzdrowienie. Ze wszystkimi rozmawiała o ich problemach i zalecała indywidualną pracę nad sobą zmierzającą do przezwyciężenia trudności. Rady starszej już wówczas kobiety cenili także ludzie młodzi. Mimo że była wymagającą nauczycielką, przychodzili do niej tłumnie i z uwagą słuchali wskazówek dotyczących życia duchowego. Zdarzało się, że niektórzy z nich nie akceptowali jej surowych wskazań i wybiegali, trzaskając drzwiami w postawie buntu. Wracali później, przyznając jej rację, choć wypełnienie otrzymanych od niej porad wymagało dużego wysiłku.

Nauczycielka kleryków i księży

W listopadzie 1980 roku dom Marii w Żarach nawiedził ojciec Tom Forrest, redemptorysta, ówczesny przewodniczący Międzynarodowego Biura Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej (ICCRS), który wizytował znaczące ośrodki Odnowy w Polsce. Podczas dwudniowych spotkań wygłosił konferencję o dwóch rodzajach cudu (upragnionym przez człowieka oraz rzeczywiście potrzebnym), odprawiał msze święte i służył zebranym modlitwą wstawienniczą. Kiedy na zakończenie modlił się nad Marią, usłyszał wewnętrzny głos, który nakazał mu przekazać kobiecie następujące proroctwo: „Pan Jezus przekazuje ci teraz dar specjalnej służby dla kapłanów, kleryków, zakonów. Zabiera ci wszelką tremę, obawę. Otrzymasz moc Ducha Świętego, miłość i mądrość, i będziesz dusze ich uzdrawiała i uwalniała od złego ducha”.

Marię zaskoczyły te słowa, ponieważ między nią a klerem często dochodziło do nieporozumień. Nie miała pojęcia, jak wypełnić powierzoną jej misję, ale jak każdy Boży wyrok przyjęła ją w duchu uwielbienia Pana za Jego hojność. Godzinę po wyjeździe ojca Forresta otrzymała telegram: „Czy Pani może przyjechać, by poprowadzić skupienie dla kleryków w seminarium? Prosimy o telegraficzną odpowiedź”.

Od tych rekolekcji zaczęła się jej praca na rzecz ludzi Kościoła w Polsce. Otrzymywała zaproszenia od nowicjatów, seminariów zakonnych i diecezjalnych. Prowadziła rekolekcje, dni skupienia, seminaria i zjazdy. Swoim seminarzystom starała się uświadomić, że każdy z nich ma swoje słabości i ograniczenia, których Pan nie zabierze w chwili przyjmowania święceń kapłańskich bez ich uprzedniej pracy nad sobą. Mówiła o konieczności kształtowania powołania w duchu służby Bogu i bliźniemu oraz silnego charakteru odpornego na kryzysy. Wielu kleryków po tych spotkaniach opowiadało swoim kierownikom duchowym o niezwykłych owocach spotkań ze starszą kobietą w swoim życiu.

Papieskie potwierdzenie proroctwa

W 1981 roku Siostra Maria — bo tak zaczęto nazywać Marię Jurczyńską — wraz z pięcioma innymi reprezentantami Odnowy w Polsce została zaproszona na Międzynarodowy Kongres Charyzmatyczny w Rzymie, w którym uczestniczyło ponad 500 liderów z 94 krajów. Następnego dnia rano polska delegacja została zaproszona na specjalną audiencję u papieża.

Towarzyszący Marii księża: Bronisław Dembowski z Warszawy i Marian Piątkowski z Poznania poprosili wówczas Jana Pawła II o opinię na temat otrzymanego przez nią proroctwa zalecającego służbę kapłanom i osobom zakonnym poprzez modlitwę wstawienniczą. Odpowiedź była następująca: „Jak najbardziej! Pan Bóg w dziele zbawienia również posłużył się niewiastą. Nie musiał tego czynić, ale tak chciał, bo Bóg stworzył kobietę na matkę lub siostrę i obdarzył ją subtelnym rozeznaniem. Jeżeli kapłan mający problem zechce go przedstawić drugiemu kapłanowi, nawet przyjacielowi, aby go zrozumiał, najczęściej to się nie uda, bo spotkają się dwa umysły, które tylko na rozum różne rzeczy będą sobie tłumaczyć. A tymczasem tenże sam kapłan, nawet wielce uczony, pojedzie do swojej matki, gdzieś na wieś, nawet do analfabetki i jej przedstawi swoje problemy, a ona mu je w mig rozwiąże intuicją matki, intuicją kobiety. I dlatego nie tylko pozwalam, ale dziękuję Siostrze za to, co Siostra czyni, i proszę, żeby to Siostra nadal czyniła. Udzielam swojego specjalnego pozwolenia i błogosławieństwa, obiecując pamięć w modlitwie”.

Po powrocie z Watykanu Maria Jurczyńska nie miała chwili wytchnienia. Nauki głosiła w Łodzi, Arturówku, Obrze, Paradyżu, Pieniężnie, Osiecznej, Gostyniu, Poznaniu, Chludowie, Głusku oraz około piętnastu miejscowościach na Śląsku. Podczas rekolekcji już od rana pod jej drzwiami ustawiała się kolejka kleryków, nad którymi modliła się do późnych godzin nocnych. Podobnie było w jej domu, gdzie mimo coraz bardziej pogarszającego się stanu zdrowia przyjmowała wszystkich potrzebujących. Służyła rozmową i poradami duchowymi nawet na szpitalnym łóżku, do ostatnich chwil życia. Zmarła 18 marca 1996 roku.

Dzieło Marii Jurczyńskiej nadal trwa, przede wszystkim w sercach ludzi, którzy spotkali ją na swej drodze, którym służyła duchową poradą, którym pomogła odmienić życie. Od ponad dwudziestu lat w Żarach Kunicach działa dom rekolekcyjny (www.domrekolekcyjnyzary.pl), który powstał z jej inicjatywy, a od czterech lat organizowane są tam sympozja dotyczące życia Siostry Marii i jej działalności.

Korzystałam z książki „Charyzmatyczka Maria z Żar. Życie — pisma — świadectwa” wydanej przez Wydawnictwo Serafin.

„Głos Ojca Pio” [3/87/2014]

www.glosojcapio.pl

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama