O postaci kard. Augusta Hlonda w 55 rocznicę jego śmierci
Wśród licznych aspektów działalności założyciela „Gościa Niedzielnego” kardynała Augusta Hlonda, najważniejszą cechą jego misji była troska o człowieka. - Szukał zaginionej owcy i drachmy - mówił o swoim poprzedniku na stolicy biskupiej metropolita górnośląski abp Damian Zimoń.
W poświęconej Słudze Bożemu sesji naukowej - zorganizowanej 6 listopada br. w siedzibie Sekretariatu Episkopatu Polski - wzięli udział przedstawiciele wielu środowisk. Obecność Prymasa Polski, biskupów, przełożonych zgromadzeń zakonnych, duszpasterzy emigracyjnych i dziennikarzy świadczy o dużym zaangażowaniu kardynała Hlonda. Jego działalność była wieloaspektowa, ale w jej centrum, jak podkreślali prelegenci, człowiek zajmował najtrwalsze miejsce.
Tę prawdę dobrze uwidacznia chociażby przegląd twórczości pisarskiej Sługi Bożego. Na każdym etapie swego powołania, jako salezjanin, rządca diecezji śląskiej, arcybiskup gnieźnieński i poznański, często sięgał po pióro, zabierając głos na wiele tematów.
Przy okazji sesji naukowej zaprezentowano opasły tom zebranych dzieł Kardynała, wydany przez Oficynę Wydawniczą Kucharski. Już na podstawie pobieżnej lektury widać, jak nietuzinkową postacią był autor zebranych tekstów. Korzystał z niemal każdej okazji, by zabrać głos, broniąc człowieka przed najróżniejszymi zagrożeniami. Podejmował tematy związane nie tylko z wiarą, ale i wychowaniem, kulturą, edukacją i polityką. W każdej dziedzinie ludzkiej działalności widział nie tylko zagrożenia, ale i szanse. O tym ostatnim świadczą liczne inicjatywy Sługi Bożego.
Jeszcze zanim powstała diecezja katowicka, pomyślał o tygodniku katolickim „Gość Niedzielny”. Jego doświadczenie duszpasterskie, liczne podróże i kontakt z Kościołem na Zachodzie otwarły mu oczy na problemy Polaków z zagranicy. W trosce o ich wiarę i narodową tożsamość założył zgromadzenie zakonne dla emigracji (Towarzystwo Chrystusowe).
Ks. dr Bernard Kołodziej TChr podkreślił w postaci kardynała Hlonda integralne patrzenie na człowieka. Sens tego duszpasterstwa ilustrują słowa jego twórcy: „Da Bóg, w krótkim czasie będziemy mogli nie tylko Wasze religijne bóle zaspokoić, ale odpowiedzieć wszystkim Waszym potrzebom religijnym i zorganizować tak pracę duszpasterską, aby każdy Polak zamieszkały za granicą wiedział, iż w kraju znajdzie nie tylko opiekę państwową, kulturalną i narodową, ale i religijną”.
Prymas Polski kardynał Józef Glemp relacjonował pamięć o kardynale Hlondzie, która była podtrzymywana w rezydencji Prymasa Wyszyńskiego. Wiązała się nie tylko z konkretnymi spotkaniami i relacjami. W rezydencji Prymasa wiele było przedmiotów związanych z jego poprzednikiem. Oczywiście najskuteczniej ożywiały go opowieści i anegdoty.
Okazuje się, że kandydat na ołtarze należał do ludzi barwnych. - Nie bał się latać dwupłatowcem - wspominał kardynał Glemp - i nie stronił od szybkiej jazdy samochodem. Chociaż, jak na tamte czasy, tej ostatniej cechy nie należy oceniać miarą dzisiejszych warunków. O procesie kanonizacyjnym mówił również ks. Tadeusz Winnicki.
Ks. prof. Stanisław Wilk wspomniał o środowiskach, które próbują doszukać się w duszpasterskiej działalności Prymasa Hlonda aspektów rzucających cień na jego beatyfikację. Skupił się na kontrowersyjnej kwestii organizowania duszpasterstwa na Ziemiach Zachodnich i Północnych.
Te zarzuty mogłyby kryć w sobie pewne niebezpieczeństwo, gdyby wyniesienie na ołtarze było równoznaczne z wyszukaniem ikony w osobie kandydata, która byłaby nieskazitelna, ale przez to także oderwana od życia. Tymczasem w ówczesnych warunkach posiadanie określonych poglądów politycznych było istotniejsze niż dziś, i jakakolwiek próba oceny tego zjawiska bez uwzględnienia szerokiego kontekstu jest krzywdząca.
Ciesząc się upoważnieniem Stolicy Apostolskiej kard. Hlond miał prawo tworzyć struktury administracyjne. To było legalne, a biorąc pod uwagę tworzenie granic, także naznaczone wyczuciem. Zaś pasterska ocena tych poczynań może mieć znaczenie socjologiczne czy historyczne, ale nie ma nic wspólnego z wiarą, której z pewnością Prymasowi nie brakowało.
O tym świadczy wszystko, co napisał i zrobił. Dlatego o rychłą beatyfikację kard. Augusta Hlonda, Prymasa Polski w latach 1926-48, uczestnicy sesji modlili się w kaplicy Sekretariatu Episkopatu Polski.
- Chcemy czerpać inspiracje z jego posługi dla dzisiejszej pracy duszpasterskiej Kościoła - zadeklarował bp Piotr Libera, sekretarz generalny Episkopatu Polski. Ta deklaracja ma pokrycie, o czym świadczą działania ośrodków powołanych do życia przez kandydata na ołtarze i ich plany na przyszłość.
Kardynał August Hlond żył w latach 1881-1948. Pochodził spod Mysłowic. Był salezjaninem, a od 1905 r. księdzem. Jako inspektor prowincji salezjańskiej obejmującej Austrię, Węgry i Bawarię został w 1922 r. mianowany administratorem apostolskim Górnego Śląska, a trzy lata później pierwszym biskupem nowo utworzonej diecezji śląskiej. Sakrę biskupią otrzymał 6 stycznia 1926 r. Już kilka miesięcy później był arcybiskupem gnieźnieńskim i poznańskim oraz Prymasem Polski, a od 1927 r. kardynałem. Zorganizował m.in. opiekę duszpasterską nad rodakami na obczyźnie, zakładając Towarzystwo Chrystusowe. Powołał Radę Społeczną przy Prymasie Polski, a w 1936 r. zwołał na Jasnej Górze I Synod Plenarny Kościoła w Polsce. |
opr. mg/mg