O związkach Karola Wojtyły z Krakowem w 80 rocznicę urodzin Papieża
Latem 1938 roku młody Karol Wojtyła, wraz ze swoim ojcem, przeniósł się z Wadowic do Krakowa. Po wakacjach Karol chciał rozpocząć studia polonistyczne na Uniwersytecie Krakowskim. Pociągała go literatura, szczególnie poezja, a wrodzone uzdolnienia aktorskie mogły mu wróżyć także karierę na scenie.
Ich nowym domem stały się dwa pokoiki z kuchnią w budynku przy Tynieckiej 10, na krakowskich Dębnikach. Dom, z którego bramy roztacza się wspaniały widok na klasztor norbertanek i kościół na Salwatorze, do dziś zachował swoje niezwykłe położenie. Trafia tu wprawdzie niewiele osób, ale tabliczka ozdobiona papieskim herbem informuje o niezwykłym mieszkańcu — domowniku sprzed 60 już lat.
w maju kwitną posadzone wzdłuż drogi kasztany, a podwórko wypełnia zapach bzów. Sam dom nie robi jednak najlepszego wrażenia. Dziś mieszkają tu trzy rodziny: na samym dole, w suterenach, gdzie kiedyś zamieszkał młody Karol Wojtyła, od kilku lat mieszka sześcioosobowa rodzina. Nowoczesne okna świadczą o przeprowadzonym niedawno remoncie. Trochę wyżej, na pierwszym piętrze od prawie 30 lat ulokowała się rodzina Goździewiczów, a na samej górze mieszka 90-letnia już pani Adamska. Sąsiadka z dołu trochę mnie żałuje: „Nie ma pani Adamskiej, bo jest na rekonwalescencji, ale gdyby była, to by ksiądz nie żałował. Ona to wszystko pamięta! Może i dziś ze szczegółami opowiadać o młodym Wojtyle i jego ojcu. Szkoda”. Rzeczywiście, szkoda, bo poza dużą tablicą, która wiosną z trudem przebija się wśród bujnej, okalającej dom zieleni, jest jeszcze jedna — mniejsza, metalowa. Wmurowano ją w ścianę domu tuż po wyborze kardynała Wojtyły na papieża. „Nie ma soboty, żeby ktoś tu nie zajrzał i nie zrobił sobie zdjęcia” — przekonuje mnie pani Goździewicz, ale na pytanie, jak się mieszka w tak historycznym i niezwykłym domu, spokojnie odpowiada, że nie najlepiej, bo „jakaś żyła tu pod domem płynie i stąd te choroby, wylewy i inne nieszczęścia, które nas spotykały przez cały czas”.
Aktualni mieszkańcy narzekają, bo nie wiadomo, co będzie z domem. „Znalazł się jakiś spadkobierca przedwojennych właścicieli i chyba będzie chciał odzyskać dom” — dopowiada „sąsiadka Papieża”. W administracji miła pani informuje, że rzeczywiście proces spadkowy jest w toku, na razie nie wolno nikogo meldować ani domeldowywać, a „co będzie, to dopiero zobaczymy”. Więcej powiedzieć nie może, bo „jest przecież ustawa o ochronie danych i dlatego zdradzę tylko, że ta osoba nie mieszka w Krakowie, a papiery do prawa własności posesji przy Tynieckiej 10 ma rzeczywiście mocne”. Ktoś puścił też plotkę, że dom chce kupić Kuria, ale zarówno w administracji, jak i w Kurii nikt o takim pomyśle nie słyszał. Więc zostaną dalej kwitnące bzy i kasztany, a najwyżej zmieni się właściciel i mieszkańcy. Dom nie zrobił zawrotnej kariery: parę zdjęć w prasie, kilka ujęć w filmach o Papieżu Polaku, ot i cała historia pierwszego krakowskiego adresu Karola Wojtyły.
„Czy to autentyczne?” — dziwi się pytaniu ks. dr Andrzej Nowobilski, dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego w Krakowie. „Nie ma nic bardziej prawdziwego, choć jesteśmy w muzeum, to wszystko jest prawdziwe, przynajmniej w pierwszym, najstarszym papieskim pokoju” — tłumaczy spokojnie. W kamienicy św. Stanisława, przy Kanoniczej 19, ks. Karol Wojtyła zamieszkał w 1952 roku i pozostał do 1958 r. Jednego pokoju użyczył mu ks. prof. Ignacy Różycki. Dziś, tak jak wtedy, znajduje się tu oryginalne papieskie łóżko, szafa na ubrania i większy kredens z półkami na książki. Do całości skompletowano biurko i stół z parą krzeseł. „Meble przetrwały na kurialnym strychu” — przypomina ks. Nowobilski i dodaje, że z myślą o urządzeniu „papieskiego pokoju” zakładano w 1994 r. Muzeum Archidiecezji. Pokój jest najbardziej stabilną częścią muzealnej ekspozycji i chyba jedną z najczęściej odwiedzanych. „Nawet kiedy mamy interesujące i oryginalne wystawy, przychodzą turyści i pytają o papieski pokój” — zauważają pracownicy Muzeum. Druga jego część powstała pod koniec lat 90., kiedy z „papieskim pokojem” połączono kilka pomieszczeń z sąsiedniej kamienicy, tzw. Dziekańskiej przy Kanoniczej 21. Jej ostatnim lokatorem był bp Julian Groblicki, który używał tych samych mebli, z których korzystał bp Wojtyła. Kiedy w 1997 roku urządzono w tych pomieszczeniach śniadanie dla Papieża i jego najbliższej świty, Ojciec Święty od razu przypomniał sobie, gdzie jest: „Tu przecież kiedyś mieszkałem”, a potem dodał: „Tylko w tej wnęce nie stała szafa, ale łóżko. Pamiętam, bo czasem w zimie trochę marzłem”. Dziś trzy pokoje z dawnego biskupiego mieszkania Karola Wojtyły wypełniają ekspozycje monumentalnej wystawy „Kraków 1000—2000”, ale — jak zauważa ks. Nowobilski — zostały niemal wszystkie pamiątki podarowane przez Jana Pawła II: „To przecież najważniejsza osoba w tysiącletnich dziejach diecezji”.
O duszpasterstwie ks. Karola Wojtyły w parafii św. Floriana jest głośno także i teraz, ostatnio odrodziło się nawet studenckie duszpasterstwo, ale pamiątek po Papieżu jak na lekarstwo. Kościół, choć ma teraz nawet zaszczytny tytuł bazyliki, nie doczekał się papieskich odwiedzin. „Może przy okazji następnej wizyty” — nie traci nadziei proboszcz ks. prałat Jan Czyrek. Mieszkanie ówczesnego duszpasterza młodych znajduje się w położonym obok plebanii i kościoła budynku tzw. wikarówce. Zarówno przed, jak i po ks. Wojtyle mieszkali tam młodzi duchowni. Dziś to historyczne lokum zajmuje ks. Jan Nowak, który wspomina, że kiedy został skierowany do pracy w tutejszej parafii, jego ówczesny proboszcz zaczął właśnie od przypomnienia, kto był lokatorem tego mieszkania. Dziś, niestety, trudno o jakikolwiek ślad po pobycie Papieża. „Może jest nim stary, wiszący od niepamiętnych czasów na ścianach tego mieszkania obraz przedstawiający Ostatnią Wieczerzę?” — zastanawia się ks. Jan, ale proboszcz przyznaje, że „jednoznacznych dowodów, że wisiał tu jeszcze za czasów ks. Wojtyły nie ma”. A jak się mieszka „po Papieżu”? Ks. Jan Nowak, często lubiący żartować, tym razem poważnie odpowiada: „To po prostu zobowiązuje” i przypomina, że Papież napisał gdzieś o tym, jak w wolnych od pracy naukowej chwilach wychodził do kościoła, aby spowiadać. „Ja też poznaję ten kościół przez konfesjonał” — przyznaje ks. Jan. Jak widać, choć nie zachowały się meble czy inne materialne pamiątki, w parafii po sławnym wikarym przetrwało coś znacznie ważniejszego.
Skoro Papież był w seminarium, to chyba trzeba skierować swoje kroki na Podzamcze, do jednego z najbardziej charakterystycznych budynków Krakowa. Powita nas tablica z okolicznościowym tekstem, że „alumnem tego seminarium był Karol Wojtyła”, ale śladów po Papieżu nie znajdziemy, bo budynek seminarium w czasie wojny zajęli Niemcy, dlatego książę Adam Stefan Sapieha nowych seminarzystów zaprosił do Pałacu Arcybiskupów Krakowskich, który od czasów biskupa Wojtyły zaczęto nazywać Domem. W 1944 roku, kiedy frontowa zawierucha zbliżyła się nad Wisłę, Książę Metropolita przeniósł kleryków na ulicę Franciszkańską i nakazał zmienić cywilne ubrania na czarne sutanny. Klerycy zamieszkali w dużej sali audiencyjnej, czasowo przerobionej na sypialnię. Po wielu latach, kiedy już jako arcybiskup krakowski Karol Wojtyła znowu powrócił na Franciszkańską, w tej samej sali przyjmował gości i delegacje, a już jako Ojciec Święty z jednego z okien tejże samej sali prowadził ożywione humorem i śpiewem rozmowy podczas kolejnych, papieskich wizyt pod Wawelem.
Dziś niemal wszystko, poza odświeżeniem ostatnio wymalowanych ścian, jest takie samo, jak za czasów kardynała Wojtyły. Dlatego kiedy przybywa Papież, czuje się naprawdę jak u siebie w domu. Obecny Metropolita Krakowski lubi podkreślać tę niezmienność, sam czyniąc się co najwyżej opiekunem tego miejsca, jednak czekający na spotkanie nie zawsze zdają sobie sprawę z niezwykłości miejsca. Kiedy przybywa Papież, historia zatacza koło.
opr. mg/mg