Fragmenty biografii Josepha Ratzingera p.t. "Współpracownicy prawdy"
Andrea Tornielli Współpracownicy prawdy biografia Benedykta XVI |
Oczywiście o konklawe, które zostało otwarte 18 kwietnia 2005 r. mówiło się w Kościele już przynajmniej od trzynastu lat, to znaczy od momentu, gdy Karol Wojtyła pewnej upalnej lipcowej niedzieli 1992 r., podczas modlitwy „Anioł Pański”, przekazał wiernym z Rzymu i całego świata poruszającą i zadziwiającą informację, że wieczorem uda się do Polikliniki Gemelli na „kontrolę”. „Chcę się wam zwierzyć...” — powiedział do zgromadzonych ludzi, którzy oklaskiwali go na Placu Świętego Piotra, wyjawiając niezwłoczne udanie się do szpitala jeszcze tego samego wieczora. Miał guza na jelicie. Guz dzięki łaskawemu Bogu został usunięty kilka dni po ogłoszeniu tej wiadomości. Choroba papieża wydawała się wtedy początkiem końca. W rzymskiej Kurii rozległy się alarmujące głosy na temat zdrowia papieża. Kardynałowie zaczęli rozmawiać między sobą o profilu jego następcy.
Konklawe z kwietnia 2005 r. jako debata w Kościele zostało więc otwarte już w 1992 r., jednak z całkowicie innymi protagonistami i „papabili”, którzy dziś już od lat nie żyją, są na emeryturach bądź w chorobie przeżywają ostatni etap życia. Wystarczy wspomnieć, że pięćdziesięciu dziewięciu ze stu piętnastu kardynałów, którzy uczestniczyli w ostatnim konklawe, zostało „wykreowanych” przez papieża Wojtyłę podczas ostatnich dwóch konsystorzy — tego z 2001 r. i 2003 r.
Długowieczność Jana Pawła II i jego owocny pontyfikat zdeterminował zejście ze sceny szeregu potencjalnych następców na tron Piotrowy. Trzydzieści lat temu zgadywanie imienia przyszłego papieża stało się ulubioną rozrywką także poza Watykanem. Od tego czasu na ustach wielu zaczęła się pojawiać grupa powszechnie szanowanych nazwisk i od tego właśnie momentu zaczęto wyznaczać profil nowego papieża. „Nie powinien być zbyt młody: odpowiedni wiek — szeptano, gdzieś koło siedemdziesiątki, lepiej jeśli będzie Włochem”. Najczęściej wymieniano nazwisko wszechobecnego Carla Marii Martiniego, ówczesnego arcybiskupa Mediolanu, obrońcy ekumenizmu, postaci wyróżniającej się autorytetem w Świętym Kolegium i we włoskim Kościele, dobrze widzianego przez kręgi oczekujące w Kościele postępowego przełomu. Pojawiały się także nazwiska innych purpuratów: Silvano Piovanelliego, wtedy niezwykle cenionego za wrażliwość duszpasterską arcybiskupa Florencji; Pio Laghiego, ówczesnego prefekta Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego posiadającego również bogate doświadczenie zdobyte w służbie dyplomatycznej; Achille Silvestriniego, szarej eminencji Kongregacji Kościołów wschodnich; Giovanniego Saldariniego, powszechnie szanowanego wywodzącego się z Mediolanu duszpasterza Kościoła turyńskiego. Uporczywie krążyły także pewne nazwiska obcokrajowców, brane pod uwagę w przypadku, gdyby żaden z Włochów nie otrzymał koniecznego quorum. Podczas gdy w Kurii rzymskiej mnożyły się niekontrolowane (i fałszywe) głosy o powadze choroby papieża (nowotwór nie został rozpoznany jako łagodny, kolejne złamanie biodra będzie uważane za zapowiedź przerzutu do kości) kardynał Silvestrini — udzielając wywiadu angielskiemu tygodnikowi „Newsweek” w 1993 r. — „ujawni”, że papież przeżywa „ostatni rozdział swojej egzystencji”. W kolejnym wywiadzie tenże kardynał wskaże możliwość wyboru papieża latynoamerykańskiego lub afrykańskiego. Wypowiedź purpurata została opublikowana przez geopolityczne czasopismo „Limes” i zinterpretowana jako sprzyjający znak dla kandydatury ówczesnego arcybiskupa San Salvador de Bahia, Brazylijczyka Lucasa Moreiry Nevesa, biskupa latynoamerykańskiego, którego twarz nosiła niezaprzeczalne ślady dalekiego pochodzenia afrykańskiego. Moreira Neves świetnie mówił po włosku (fundamentalny wymóg stawiany „papabile”) i doskonale znał zarówno Kurię, jak i diecezję rzymską. Dominikanin przebywał w Rzymie już od dłuższego czasu i piastował stanowisko Sekretarza Kongregacji ds. Biskupów pozostającej pod zwierzchnictwem najpierw kardynała Sebastiano Baggio, a następnie kardynała Bernardina Gantina. Moreira niechętnie powrócił do Brazylii, ale papież nie pozostawił mu wyboru. Następnie, już jako kardynał, został wezwany do Watykanu, aby pełnić stanowisko prefekta „fabryki biskupów”5.
W ówczesnych klasyfikacjach pojawiło się również — aczkolwiek nie tak często wymieniane — nazwisko innego latynoamerykanina, Argentyńczyka Eduardo Pironia, młodego kardynała progresisty, obecnego na obu konklawe w 1978 r., obrońcy praw ludzkich we własnym kraju rządzonym przez dyktaturę. Kardynał został wezwany do Rzymu już przez Pawła VI, który obawiał się o jego bezpieczeństwo. Pironio przewodził w 1993 r. Papieskiej Radzie ds. Świeckich. Obaj purpuraci zmarli w kolejnych latach i Jan Paweł II zdążył odprawić uroczystości pogrzebowe swoich wirtualnych następców.
Wierząc natomiast wskazówce danej w tym okresie przez francuskiego filozofa Jeana Guittona, właściwy następca Wojtyły mógł przybyć z Afryki. Pierwszym i najbardziej szanowanym spośród kandydatów był Bernardin Gantin z Beninu, w Kurii obecny od wielu lat. Pewne miejsce w klasyfikacji zajmował wreszcie papieski człowiek od zadań specjalnych — francuski kardynał Roger Etchegaray.
„Potrzeba papieża już dojrzałego, który być może będzie trochę mniej podróżował i zatroszczy się o reformę Kurii”, szeptali dobrze poinformowani. Krótko mówiąc, pontyfikat niemal „przejściowy”, ośmio- maksimum dziesięcioletni. Oprócz małej przenikliwości zwolenników przejściowego pontyfikatu (współczesna historia uczy, że mogą być okresy przejściowe nieoczekiwanie rewolucyjne tak jak było to w przypadku Jana XXIII, wybranego w wieku siedemdziesięciu siedmiu lat, który w ciągu pięciu lat swego przewodniczenia Kościołowi otworzył sobór) do zmylenia bookmacherów i popemacherów przyczyniła się wyjątkowa fizyczna siła i niezłomna wytrwałość Wojtyły. Po operacji przeprowadzonej w 1992 r. papież ponownie wrócił do szpitala, by poddać się operacji barku, a następnie biodra, złamanego po upadku, i w 1996 r. z powodu zapalenia wyrostka robaczkowego. Choroba Parkinsona rozwijała się pomału, trudności ruchowe wzrastały, na twarzy Jana Pawła II można było odczytać cierpienie i ślady zażywania lekarstw. Wszyscy ci kandydaci wypadali z gry, jeden po drugim, pomimo że ich nazwiska pojawiały się w najlepszych artykułach i książkach snujących hipotezy co do ich wstąpienia na tron papieski.
I tak na przykład watykanista z Sole 24Ore, Giancarlo Zizola, zdążył już od 1992 r. napisać dwa potężne tomy poświęcone wyłącznie tej tematyce: Il conclave (gdzie zakładał wybór nowego papieża w 1994 r.) i Il successore (książka wydana najpierw we Francji, a następnie we Włoszech). Nie wspominając o sławnym reporterze Peterze Heblethwaite, autorze biografii papieża Jana Pawła II, który w 1995 r. wydał książkę-wywiad zatytułowaną The next Pope, ale wkrótce zmarł, podczas gdy Wojtyła szczęśliwie rządził dalej. Po tym szaleństwie połowy lat dziewięćdziesiątych, kardynałowie przygotowujący się do konklawe zostali zmuszeni do ustąpienia wobec oczywistej prawdy: Jan Paweł II naprawdę miał szansę „wprowadzić Kościół w Trzecie Tysiąclecie”, tak jak przepowiedział mu to kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Polski, w dniu wyboru. Konsystorze mające na celu kreacje nowych kardynałów odbyły się kolejno w roku 1994, 1998, 2001 i 2003; geografia purpuratów Świętego Kolegium, a zatem wybranych przez nowego papieża, stopniowo zmieniała się w stosunku do tej nakreślonej w połowie lat dziewięćdziesiątych. Długiemu pre-konklawe towarzyszyły stopniowo wygasające nadzieje „papabili” lub popemakers, podczas gdy on, papież, trwał niewzruszenie na Piotrowym tronie.
„Szaleństwo konklawe” opadało wraz ze zbliżającym się rokiem 2000. Niektórzy z wielkich protagonistów pontyfikatu zostali oderwani od dotychczasowych zadań kurialnych i swoich, zresztą bezpodstawnych, dedukcji co do „ciężkich chorób” papieża i przeniesieni na „emeryturę”. Pomimo zaprzeczeń ze strony Watykanu (w 1994 r. jezuita hiszpański, ojciec Pedro Lamet wyjawił, że Jan Paweł II przyjmuje lekarstwa w związku z chorobą Parkinsona, ale zostało to oschle zdementowane przez dyrektora Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, hiszpana Joaquína Navarro-Vallsa), jedyną poważną dolegliwością papieża była powolna i postępująca choroba neurologiczna, która czyniła go inwalidą, a która rozpoczęła się lekkim drżeniem lewej ręki, a następnie stopniowo zaczęła sprawiać mu kłopot i powodować utrudnienia w poruszaniu się. Choroba Parkinsona została wykryta u papieża pod koniec lat osiemdziesiątych. Pomimo tego Jan Paweł II przewodził Kościołowi przez kolejne piętnaście lat, a swoje ostatnie podróże zagraniczne (Lourdes, sierpień 2004 r.) i krajowe (Loreto, wrzesień 2004 r.) odbył na sześć miesięcy przed śmiercią. „Niech Maryja wyjedna światu upragniony dar pokoju... Niech każdy człowiek zobaczy w drugim zamiast nieprzyjaciela, z którym należy walczyć, brata, którego należy kochać” — tak modlił się Jan Paweł II 14 sierpnia w Lourdes, podczas ostatniej swej podróży poza granice Włoch. Stary papież, tak jak wszyscy pielgrzymi, modlił się przed grotą Massabielle, pił wodę z błogosławionego źródła, odmawiał różaniec i obchodził rocznicę stupięćdziesięciolecia ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi. Z tego miejsca, które sławnym uczyniły objawienia z 1858 r. i w którym koncentrują się modlitwy, nadzieje, oczekiwania wielonarodowościowej rzeszy wiernych, Jan Paweł II zwrócił się z nowym apelem o pokój w świecie, apelem skierowanym przede wszystkim do Madonny, „królowej pokoju”. Po południu, słowami modlitwy zwrócił się do Maryi: „Naucz nas żyć i szerzyć miłość Chrystusa, zatrzymać wraz z Tobą przy niezliczonych krzyżach, na których Twój Syn jest wciąż krzyżowany”. Następnie papież powierzył opiece Madonny niepewną sytuację światową. „Powierzam wam, najdrożsi bracia — powiedział — szczególną intencję modlitwy tego wieczoru: błagajcie wraz ze mną Dziewicę Maryję, aby wyjednała światu tak bardzo upragniony pokój. Niech w duszach rozkwitają — dodaje — uczucia wybaczenia i braterstwa. Niech broń zostanie złożona, a w sercach zgaśnie nienawiść i przemoc”. „Niech każdy człowiek — podkreślał jeszcze słabszym głosem — widzi w drugim zamiast nieprzyjaciela, z którym należy walczyć, brata, którego należy przyjąć i kochać, aby razem budować lepszy świat”.
opr. ab/ab