Właściwe gospodarowanie przestrzenią

Fragmenty książki "Intymność"

Właściwe gospodarowanie przestrzenią

Henri J. M. Nouwen

Intymność

ISBN: 978-83-60703-34-2

wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2007


fragmenty dostępne na naszych stronach:


INTYMNOŚĆ A KAPŁAŃSTWO

Właściwe gospodarowanie przestrzenią

Oprócz właściwego organizowania czasu wielkie znaczenie dla psychicznego zdrowia księdza ma właściwe używanie miejsca. Możemy mówić o właściwym gospodarowaniu przestrzenią. Seminarzyści, księża diecezjalni i księża zakonni mieszkają przeważnie w domach, w których dzielą różne aspekty swojego życia pod jednym dachem. Dzisiaj jednym z krytycznych problemów katolickiego seminarium jest jego całkowite zinstytucjonalizowanie. Każdy poziom życia studenta — religijna formacja, nauczanie akademickie, życie socjalne i wychowanie fizyczne — jest zinstytucjonalizowany i odbywa się w tych samych murach, na tych samych prawach i podlega tej samej władzy. Jedno ściśle określone środowisko przenika i wypełnia wszystkie poziomy życia studenta.

Ta prawda dotyczy nie tylko seminarium, ale w wielu wypadkach także życia religijnej wspólnoty oraz życia na probostwie. Wydaje się, że istnieje tylko jedna organizacja, która może współzawodniczyć z Kościołem katolickim pod względem całkowitej instytucjonalizacji, jest nią wojsko.

Ksiądz lub seminarzysta często ma wrażenie, że się dusi. Obojętne, czy je, pije, bawi się czy modli, śpi lub czuwa całą noc, uczy się lub buja w obłokach, idzie do kina lub teatru — wszystkie jego czynności bezpośrednio lub pośrednio podlegają tej samej władzy. Jest osaczony.

Człowiek biznesu lub naukowiec jest w stanie znosić uczucie frustracji z wielu powodów. Po powrocie do domu nie zastaje tam wymagającego szefa, a kiedy jedzie na wakacje z żoną i dziećmi, jego władza i odpowiedzialność są inne niż w pracy. Z kolei w klubie może na chwilę zapomnieć o konflikcie z żoną i problemach z dziećmi. W końcu może być liderem w komitecie złożonym z ludzi różnej rasy. Jego życie toczy się w różnych miejscach: w domu, biurze, klubie wiejskim, kościele, a każde z nich reprezentuje inną stronę życia, z innym rodzajem władzy i różniącymi się obowiązkami. Rozmaite poziomy życia, nie całkiem oddzielone, ale wystarczająco odmienne, funkcjonują jak mechanizm chroniący, kompensujący lub usuwający stresy i napięcia codziennego życia. Jeśli twój przełożony cię nęka, to przynajmniej nie musisz mieć z nim do czynienia przez cały dzień. Skoro przez cały dzień musisz się uśmiechać i być miły, bo jesteś przewodnikiem turystycznym, to przynajmniej w domu możesz przez chwilę być nieuprzejmy. Jeżeli nie możesz powiedzieć, co myślisz o sekretarce w twoim biurze, to przynajmniej masz szansę wygadać się przed przyjaciółmi w barze. Różne miejsca i przestrzenie stwarzają zdrową równowagę.

Seminarzyście lub księdzu często brakuje takiej odmiany. Cokolwiek myśli, czuje, mówi czy pisze, ostatecznie odbywa się zawsze pod krytycznym okiem tego samego przełożonego lub łańcucha przełożonych. Pastor w parafii nie tylko oczekuje od swojego asystenta, aby wykonywał swoje obowiązki między godziną 8 a 17, chce również, aby raz w tygodniu zasiadał z nim do brydża, brał udział w towarzyskich spotkaniach z jego przyjaciółmi, chodził z nim na proszone obiady i pewnie jeszcze grał z nim w golfa. Może również oczekiwać, że asystent nie będzie pił zbyt wiele piwa, nie oglądał Powiększenia, nie rozmawiał z prostytutkami na ulicy, nie nosił krawata, nie kupował Thunderbirda i nie przyjmował dziewcząt w swoim pokoju. Jest to pewnego rodzaju tłamszenie duchowe, które sprawia, że wielu seminarzystów i księży ma wrażenie, iż zostali schwytani w sieć niejasnych układów, z której nie mogą się uwolnić, jeżeli nie zerwą jej całkowicie. Odejście od kapłaństwa może więc stać się sposobem na zaczerpnięcie świeżego powietrza.

Blisko związany z zagadnieniem właściwego gospodarowania czasem jest problem współzależności władzy i odpowiedzialności. Pytanie brzmi: „Do jakiego stopnia jesteśmy panami pod własnym dachem?”. W Kościele katolickim jesteśmy bardzo skorzy do obarczania odpowiedzialnością, natomiast niezbyt chętni do przyznawania władzy. Kazania, wykłady i prelekcje często mają na celu przekonanie nas o ogromnej odpowiedzialności księdza we współczesnym świecie. Jednak władza przynależna tej odpowiedzialności nie zawsze idzie z nią w parze. Ksiądz odpowiada za dobrą atmosferę w domu, ale nie może ciągle zmieniać zasad; jest odpowiedzialny za wspaniałą liturgię, lecz nie może za bardzo eksperymentować; powinien nauczać dobrze, ale musi realizować ustalony program, a przede wszystkim odpowiada za doradztwo, lecz nie może swobodnie kierować się swoją opinią, ponieważ musi prezentować czyjeś zdanie zamiast własnego. W rzeczywistości oznacza to, że w sytuacji całkowitej instytucjonalizacji każda sfera życia jest kontrolowana z jednego centralnego punktu. Ma to swoje dobre strony. W końcu generał armii nie wygra wojny, jeśli będzie dowodził żołnierzami tylko częściowo lub jeśli to dowództwo będzie trwało od godziny 8 do 17. Problem jednak w tym, czy ksiądz w ogóle jest na wojnie.

Jest jeszcze inny, być może bardziej skomplikowany problem. Jest to zjawisko gabinetu cieni. Ci, którzy mają władzę, nie zawsze tak naprawdę wiedzą, jak duży jest jej zasięg. Często cierpią z powodu braku jasności. Przełożony domu nie wie, o czym dokładnie może sam decydować, ponieważ biskup stale go obserwuje; biskup nie wie, jak daleko może się posunąć, ponieważ ciągle spogląda na niego wysłannik Stolicy Apostolskiej, a wysłannik Stolicy Apostolskiej nie jest całkiem pewny, co myśli Rzym. Problem nie leży w tym, że niektórzy mają większą władzę niż inni, lecz w braku jasności. Im dalej odejdzie się od problemu, tym mgła staje się gęstsza. Być może znaczna część lęku i niepokoju dotyczących władzy jest bardziej związana z mglistością władzy niż z samą władzą, co sprawia, że ludzie odpowiedzialni zawsze pozostają w cieniu. Nikt nie wie, kto i co naprawdę powiedział, a im dalej od domu, tym bardziej ludzie stają się niewyraźni i anonimowi. To właśnie mam na myśli, mówiąc o gabinecie cieni, który powoduje to ciągłe odwoływanie się do wieczności, kiedy wszystkie linie zamazują się w quasi-świętej tajemnicy, której nie można dotknąć.

Krótko mówiąc, dobre gospodarowanie przestrzenią odnosi się nie tylko do dobrego zdefiniowania miejsc i pomieszczeń, lecz również do związanego z tym jasnego określenia odpowiedzialności i władzy związanych z różnymi miejscami, w których żyjemy.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama