Fragmenty książki "Miłość i cierpienie"
ISBN: 978-83-60703-17-5
wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2007
Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował (J 13,1).
Podczas swojej działalności publicznej Jezus doświadczał różnorodnych cierpień. Cierpienia te związane były z wyczerpującą posługą, a także z niezrozumieniem, pomówieniami, drwinami, odrzuceniem, zdradą i różnymi próbami wykorzystania, zarówno ze strony przyjaciół, jak i wrogów. Spiskowano przeciwko Jezusowi, a nawet usiłowano Go zabić. Jezus widział, z jaką zawiścią przywódcy Izraela, którzy w publicznych konfrontacjach z Jezusem tracili swój autorytet, reagowali na Jego rosnącą popularność i zwiększający się wpływ na ludzi. Był dla nich dużym zagrożeniem, gdyż ludzie coraz liczniej od nich odchodzili.
Jezus wiedział dokładnie, co dzieje się wokół Niego i bez trudu mógł przejrzeć ich grzeszne zamiary. Podczas modlitwy w Ogrójcu przeczuwał, że nadejście olbrzymich cierpień - znacznie większych niż te, których doświadczył do tej pory - jest już bardzo bliskie.
Przeczytaj: Mt 16,21-23; 26,36-38; Mk 3,1-6
I odszedłszy nieco dalej, upadł na twarz i modlił się tymi słowami: «Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty» (Mt 26,39).
Jezus był przepełniony miłością do wszystkich ludzi, także do tych, którzy zadawali Mu różnorodne cierpienia, którzy usiłowali Go zniszczyć. Jednakże jak każdy zdrowy psychicznie człowiek, Jezus lękał się spotkania z ludźmi, którzy Go nienawidzili. Lękał się tego, co mogło Go spotkać z rąk tych, którzy uważali Go za swojego wroga. Lęk Jezusa w Ogrójcu był tak wielki, że nie był On w stanie ukryć go przed swoimi uczniami. Prosił ich o wsparcie w tej ciężkiej dla Niego chwili. Ten lęk sprawiał, że spełnienie woli Boga stało się znacznie trudniejsze niż do tej pory.
Możliwość dostrzeżenia sensu swojego cierpienia, którym może być na przykład dobro, jakie z tego cierpienia wyniknie, znacznie ułatwia jego przyjęcie. Działalność publiczna Jezusa, pomimo doświadczanego cierpienia, owocowała wielorakim dobrem. Jezus uzdrawiał, karmił, dawał nadzieję i pocieszał wielu ludzi. Ale jakie dobro może wypłynąć z oddania się w ręce ludzi, którzy nienawidzą Jezusa do tego stopnia, że niechybnie Go zabiją? Czy ucieczka przed nimi i uratowanie swojego życia dla dobra ludzi, którzy nie tylko potrzebują Jego pomocy, ale także chętnie ją przyjmują, nie byłaby większym dobrem, nie byłaby większą miłością? Czy jest sens umierać tak wcześnie i właśnie teraz, kiedy tak wielu ludzi garnie się do Niego i liczy na Jego pomoc?
Nie możemy być tego całkowicie pewni, ale jest bardzo prawdopodobne, że takie ludzkie, zdroworozsądkowe myślenie było dla Jezusa olbrzymią pokusą. Możliwe, że szatan, który kusił Jezusa na pustyni i który opuścił Go tylko do czasu, czyli do tego decydującego momentu, zaatakował z całą siłą. Możliwe, że teraz, poprzez ukazanie bezsensu oddawania się w ręce nienawidzących Jezusa ludzi, bezsensu cierpienia i śmierci, kusiciel próbował przeszkodzić Jezusowi, czy też nawet odwieść Go od tej drogi.
Wzmacniany pokusami szatana, lęk był niewątpliwie wyjątkowo wielki. Jednakże nie był w stanie sparaliżować Jezusa czy zmusić Go do ucieczki. Ten lęk nie był czymś absolutnym. Jezus kochał Boga i ufał Mu bardziej niż swoim lękom. Chciał być bardziej posłuszny Bogu niż „zdrowemu rozsądkowi” czy też swoim instynktom. Dla Jezusa najważniejszą rzeczą nie było uniknięcie cierpień czy też uratowanie własnego życia, ale spełnienie misji, którą otrzymał od Ojca, czyli objawienie prawdy o Bogu i o człowieku poprzez ukochanie wszystkich bez wyjątku ludzi do końca. Dzięki miłości i zaufaniu do Boga Jezus jest gotowy na przyjęcie wszelkich konsekwencji tej miłości. Jest gotowy na złożenie świadectwa miłości pośród tych, którzy byli jej najzagorzalszymi przeciwnikami i właśnie z tego powodu najbardziej potrzebowali tego świadectwa. Dlatego też świadom ogromu czekających Go cierpień nie ucieka od nadchodzących grzeszników, ale wychodzi im naprzeciw i oddaje się w ich ręce.
Przeczytaj: Mt 26,40-50
opr. aw/aw