Przewodniczka Nadzieja w czasie Wielkiego Postu

O chrześcijańskiej nadziei, nadającej kierunek życiu

A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda Tobie...

Trzy razy w tekście Ewangelii na Środę Popielcową pojawia się właśnie to zdanie wypowiadane przez Jezusa do swoich uczniów. Na początku Wielkiego Postu Jezus proponuje nam praktyki, które skądinąd dobrze znamy: jałmużna, modlitwa i post. Dzięki nim Wielki Post może się dla nas stać rzeczywiście istotnym wydarzeniem przemiany, wzrostu w chrześcijańskiej wierze, nadziei i miłości. Taki wzrost będzie możliwy, jeśli nasze praktyki wielkopostne zostaną podjęte w cichości. Bóg zawsze patrzy głębiej i uważniej niż my — ludzie. Bóg przenika serca. Bóg zna motywacje.

Warto, byśmy jeszcze raz sobie uświadomili, że dla naszego Ojca jest najważniejsze nasze serce i miłość, która z niego się wydostaje na zewnątrz. W czynieniu dobrze nie trzeba wcale pokazywać siebie innym; potrzeba natomiast wydoskonalić się w miłości.

Spoglądamy więc na ten czas Wielkiego Postu z wielką nadzieją, nie tylko rozumianą w sensie naszych ludzkich nadziei, ale również rozpoznając w niej cnotę, która pozwala nam być coraz bliżej naszego Ojca, który widzi w ukryciu i chce nam oddać za wszystko, co czynimy z miłości i dla miłości.

To właśnie szukania cnoty chrześcijańskiej nadziei uczy nas w swojej ostatniej encyklice Spe salvi Ojciec Święty Benedykt XVI. Szczególnie w drugiej części encykliki możemy odnaleźć konkretne wskazania Papieża, który zwraca uwagę na „miejsca” uczenia się i ćwiczenia w nadziei.

Pomyślałem, że warto byłoby w kolejnym Wielkim Poście, który przeżywamy obrać sobie za Przewodniczkę właśnie chrześcijańską nadzieję, która czyni nasze życie dokonanym w Chrystusie, bo przecież, jak mówi św. Paweł Rzymianom, w nadziei już jesteśmy zbawieni (Rz 8, 24). Dlaczego więc nie uczyć się jej, tym bardziej, że jałmużna, modlitwa i post przeżywane w duchu prawdziwej pokory i skromności gruntują naszą nadzieję, otwierając nas na Boga i głosząc Dobrą Nowinę naszym bliźnim.

Ojciec Święty, Benedykt XVI zwraca naszą uwagę na trzy miejsca uczenia się i ćwiczenia w nadziei.

1. Modlitwa jako szkoła nadziei

Czas Wielkiego Postu może być dobrze wykorzystanym przez nas, jeśli spróbujemy po raz kolejny odkryć w modlitwie wielki dar spotkania z Bogiem, który chce nas umacniać, chce wciąż na nowo ożywiać w nas chrześcijańską nadzieję. Zwraca na to również uwagę ewangelista Mateusz, który na początku okresu Wielkiego Postu do szczególnej modlitwy nas wzywa.

Bardzo często zdarza nam się tracić nadzieję, często się załamujemy, doświadczamy w naszym życiu wiele trudności, na które nie potrafimy znaleźć żadnego lekarstwa. Po prostu odechciewa nam się żyć. Wydaje nam się, że nikt nas nie rozumie.

Jeśli nikt mnie już więcej nie słucha, Bóg mnie jeszcze słucha. Jeśli już nie mogę z nikim rozmawiać, nikogo wzywać, zawsze mogę mówić do Boga. Jeśli nie ma już nikogo, kto mógłby mi pomóc — tam, gdzie chodzi o konieczność albo oczekiwanie, które przerasta ludzkie możliwości trwania w nadziei — On może mi pomóc (Spe salvi, n. 32).

Istotnie, nie może nam zabraknąć nigdy nadziei pokładanej w Bogu, Jedynym gotowym do słuchania i uleczenia naszej sytuacji, przemiany naszych zranień w nową nadzieję, której trzeba się uczyć. Modlitwa jest czymś szczególnym. Benedykt XVI odwołuje się w swojej encyklice do św. Augustyna, który określa modlitwę jako praktykowanie pragnienia.

Człowiek został stworzony dla wielkiej rzeczywistości — dla samego Boga, aby był przez Niego wypełniony. Jednak jego serce jest zbyt ciasne dla tej rzeczywistości, która została mu przeznaczona. Musi się rozszerzyć. „Odkładając [swój dar], Bóg rozszerza nasze pragnienie; poprzez pragnienie rozszerza ducha i powiększając go, sprawia, że może [przyjąć Jego samego]” (Spe salvi, n. 33).

Warto w Wielkim Poście wejść w bliższą relację z Chrystusem, otwierając się na Jego obecność w moim życiu, w mojej codzienności, w momentach trudnych i beznadziejnych, aby na nowo uczyć się patrzeć z nadzieją, która zawieść nie może. Modlitwa jest najpiękniejszą rozmową, w której możemy mówić, do Boga z głębi naszego serca. Tak też budzi się w nas nadzieja. Spotykając Go na modlitwie nasza nadzieja zaczyna się odbudowywać, zaczynamy w niej na nowo wzrastać. Św. Augustyn, cytowany przez Ojca Świętego, uczy nas dyspozycyjności na modlitwie, dobrego przygotowania serca tak, aby mogło lepiej przyjąć Boga:

„Załóż się, że Bóg chce cię napełnić miodem [symbol łagodności Boga i Jego dobroci]. Jeśli jednak ty jesteś pełen octu, gdzie zmieści się miód?” Naczynie, to znaczy serce, musi być najpierw rozszerzone, a potem oczyszczone: pozbawione octu i jego zapachu. To wymaga pracy, wiąże się z kosztem cierpienia, ale jedynie w ten sposób realizuje się dostosowanie do tego, do czego jesteśmy przeznaczeni” (Spe salvi, n. 33).

Następnym etapem na drodze odkrywania nadziei i budowania się w niej poprzez modlitwę jest dobra forma praktyki modlitwy. Jaka powinna być modlitwa? Jak się jej uczyć? Można tutaj podać kilka istotnych, konkretnych wskazówek. Modlitwa jest procesem oczyszczenia wewnętrznego, w którym człowiek:

- powinien uczyć się, o co prawdziwie prosić Boga, co jest Go godne,

- powinien uczyć się, że nie może modlić się przeciw drugiemu,

- powinien uczyć się, że nie może prosić o rzeczy powierzchowne i wygodne,

- musi w niej oczyszczać swoje pragnienia i nadzieje,

- musi uwalniać się od ukrytych zakłamań (por. Spe salvi, n. 33)

Modlitwa jest spotkaniem bardzo osobistym z żywym Bogiem, ale jest jednocześnie modlitwą w Kościele, modlitwą Kościoła, realizuje się w modlitwie liturgicznej. Stąd też istotną rzeczą jest przenikanie się tych dwóch sposobów modlitwy: modlitwa publiczna z modlitwą osobistą (por. Spe salvi, n. 34).

2. Działanie i cierpienie — miejsca uczenia się nadziei

Cnota nadziei kształtuje się również w konkretnych czynach.

Każde poważne i prawe działanie człowieka jest czynną nadzieją (Spe salvi, n. 35).

Nie możemy zapominać, iż również my, w naszych działaniach przyczyniamy się do głoszenia dobrej nowiny, do głoszenia orędzia miłości w naszej codzienności. Stąd też wezwanie Jezusa do czynnej praktyki jałmużny stanowi dla nas możliwość i jednocześnie wezwanie do budzenia nadziei w duszach tych, którzy naszej pomocy potrzebują. Wielki Post może więc i w tym aspekcie stać się czasem uczenia się nadziei. Naturalnie, nie możemy zbudować Królestwa Bożego własnymi siłami, o czym przypomina Benedykt XVI. Nie możemy również zasłużyć sobie na „niebo” przez nasze „dzieła”. Musimy pamiętać, że dawcą wszelkich dóbr jest Bóg — Największa Miłość, od której wszystko zależy. My natomiast

Możemy otworzyć samych siebie i świat, aby wkroczył Bóg: Bóg prawdy, miłości i dobra. (...) Możemy uwolnić własne życie i świat od zatrucia i zanieczyszczenia, które mogą zniszczyć teraźniejszość i przyszłość (Spe salvi, n. 35).

Trzeba nam również, może szczególnie w czasie Wielkiego Postu, zwrócić uwagę na nasz stosunek do cierpienia. Trzeba nam czynić wszystko, aby pokonać cierpienie, pamiętając, że

...całkowite usunięcie go ze świata nie leży w naszych możliwościach — po prostu dlatego, że nie możemy zrzucić z siebie naszej ograniczoności i dlatego, że nikt z nas nie jest w stanie wyeliminować mocy zła, winy, która — jak to widzimy — nieustannie jest źródłem cierpienia (Spe salvi, 36).

Pomimo wszystko, możemy w cierpieniu odnaleźć nadzieję na uleczenie świata. Nie możemy zapominać, że w cierpienie człowieka wchodzi sam Bóg, w Osobie swojego Syna, który również cierpi i w taki sposób gładzi grzech świata. W budowaniu dojrzałej nadziei może nam pomóc zaakceptowanie cierpienia, które dokonuje się jedynie przez zjednoczenie z Chrystusem, który cierpiał z nieskończoną miłością (zob. Spe salvi, n. 37).

Odnajdując sens w cierpieniu poprzez złączenie się z cierpiącym Chrystusem możemy zacząć patrzeć inaczej na cierpienia naszych braci. Wchodząc w cierpienia i problemy innych bierzemy je również w jakiś sposób na siebie, uczymy się pięknej sztuki pocieszenia, bycia z drugim w jego cierpieniu, niesienia mu nadziei. Trzeba również cierpienie łączyć z dobrem, prawdą i sprawiedliwością. Również miłość bardzo łączy się z cierpieniem. Miłość to przecież często samowyrzeczenie na rzecz tego, kogo kocham (por. Spe salvi, n. 38).

Cierpieć z innymi, dla innych; cierpieć z powodu pragnienia prawdy i sprawiedliwości; cierpieć z powodu stawania się osobą, która naprawdę kocha — oto elementy fundamentalne człowieczeństwa, których porzucenie zniszczyłoby samego człowieka (Spe salvi, n. 39).

Bóg nigdy nie zostawia człowieka cierpiącego. On go podnosi, On go podtrzymuje, On daje mu nowe siły w przezwyciężaniu tego, co trudne, tego, co boli...W każde cierpienie ludzkie wchodzi moc Boga, która nas wzmacnia i niesie nadzieję.

3. Sąd Ostateczny — miejscem nadziei

Dla chrześcijanina jest wielką obietnicą to, iż Pan przyjdzie na końcu czasów, aby sądzić żywych i umarłych. Z jednej strony jest to wielka obietnica, która winna budzić wielką nadzieję, na ostateczne spotkanie z Panem. Przychodzi jednak również kontekst naszej egzystencji ziemskiej, z różnymi prądami umysłowymi, które podważają obecność Boga i Jego rzeczywiste działanie. Bóg często jest uznawany za głuchego na potrzeby i cierpienia ludzi. Z tej to racji zaczyna się przypisywać człowiekowi zdolność tworzenia sprawiedliwości (por. Spe salvi, n. 41, 42).

Nie można jednak nigdy zapomnieć, iż w szukaniu czegoś, czy kogoś, kto mógłby zaprowadzić słuszną sprawiedliwość często zapominamy o Jedynym i najbardziej przemawiającym Obrazie sprawiedliwości:

W Nim, Ukrzyżowanym, odrzucenie błędnych obrazów Boga jest doprowadzone do krańca. Teraz Bóg objawia swoje oblicze właśnie w postaci cierpiącego, który podziela sytuację człowieka opuszczonego przez Boga. Ten cierpiący niewinny stał się nadzieją — pewnością: Bóg jest i Bóg potrafi wymierzyć sprawiedliwość w taki sposób, którego nie możemy się domyślić, a który jednak przez wiarę możemy przeczuwać. Tak, istnieje zmartwychwstanie ciał. Istnieje sprawiedliwość. Istniej „odwołanie” minionego cierpienia, zadośćuczynienie, które przywraca prawo. Dlatego wiara w Sąd Ostateczny jest przede wszystkim nadzieją — tą nadzieją, której konieczność stała się wyraźna zwłaszcza w zmaganiach ostatnich wieków (Spe salvi, n. 43).

Sprawiedliwość i łaska — to podstawy Sądu Bożego. Nie możemy jednak miłosierdziem łaskawego Boga wymazywać wagi sprawiedliwości. Łaska Boga bazuje na ludzkiej naturze. Trzeba nam o tym pamiętać. Nasze działania, również podejmowane w czasie Wielkiego Postu, są pewnym wskaźnikiem naszej życiowej opcji. Albo staramy się wciąż coraz bardziej odkrywać Dobro, które najpełniej objawia się w Bogu, albo coraz częściej zaczynamy paktować ze złem, które podstępnie stara się nami zawładnąć.

Bóg daje nam kolejny raz czas łaski, czas miłosiernej miłości, ale i sprawiedliwego sądu w tym wszystkim, co czynimy. Bądźmy więc uważni! Być może uważne przypatrywanie się naszym motywacjom, słowom, czynom w czasie wielkopostnego zatrzymania się nad naszym życiem, uczyni nas bardziej otwartymi na sprawiedliwą i miłosierną obecność Boga w naszej codzienności. Uczmy się nadziei. Wydaje się bowiem, że ona zawsze będzie nam towarzyszyła w ciągłym szukaniu Tego, który jest naszym Ojcem, widzi w ukryciu i chce nam wynagrodzić za wszelki gest naszej miłości względem Niego.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama