Jak w naszym życiowym, duchowym bałaganie odnaleźć siebie? Trzeba zapalić światło
Kiedy próbujemy odnaleźć zagubiony przedmiot, zapalamy w domu wszystkie światła, niekiedy bierzemy do ręki latarkę i zabieramy się do szukania. Jak w naszym życiowym bałaganie odnaleźć siebie? Także trzeba zapalić światło
W Albertinum, muzeum prezentującym sztukę od romantyzmu do współczesności, znajdującym się w Dreźnie, widziałem niecodzienną instalację. Niezliczona ilość używanych przez człowieka rzeczy została precyzyjnie poukładana, tworząc imponujący kwadrat. Przedmioty codziennego użytku: telefon, czajnik, walizka, komputer, szczoteczka do zębów, suszarka i wiele innych, które zazwyczaj leżą gdzieś w naszych łazienkach bądź w pokojach, zostały pieczołowicie spakowane, ułożone. Pomyślałem sobie: spakowany bałagan, a może — poukładany bałagan.
Czy nie jest to symbol naszego życia? Wkrada się w nie często nieporządek. Ale są chwile, dni, wydarzenia, które mobilizują nas, aby to wszystko ogarnąć. Poukładany megabałagan może dawać pozór porządku. Ale nie harmonii. W życiu trzeba czegoś więcej niż poukładanego bałaganu. Szczęśliwe życie musi mieć wewnętrzną siłę porządkującą wydarzenia, myśli, decyzje i rzeczy.
Staramy się uporządkować nasze otoczenie, ale jedyne, co udaje się nam osiągnąć, to poukładany bałagan. Dlaczego tak się dzieje? Może dlatego, że do porządków zabierają się ludzie nieuporządkowani. Wewnętrzny bałagan tworzy chaos zewnętrzny. Co z tym zrobić? O chaosie mówi już Księga Rodzaju. Czytamy o nim na pierwszych kartach Biblii. Chaos nie gwarantował dobrych warunków dla rozwoju człowieka. Przeszkadzał być szczęśliwym, dlatego Stwórca z chaosu wyprowadził harmonię. Stworzył z niego świat, w którym człowiek czuł się jak w raju. Ale szatan postarał się o to, aby w człowieku zagościł nieporządek. Zasugerował mu: „Rób, co chcesz”. Chaos powrócił. Zaistniał nie tylko poza człowiekiem, ale przede wszystkim w człowieku.
Dlatego dzieło porządkowania trwa. Może nie tyle porządkowania, ile stworzenia. Chaos nie jest końcem. Niekiedy jest początkiem. Dlatego jeśli nie można siebie odnaleźć albo w życiu czegoś odszukać, nie oznacza to od razu końca. Chaos może być początkiem. Może warto pozwolić się Bogu na nowo stworzyć. — Nie tyle uporządkować, co — stworzyć. Z chaosu powstał piękny świat. „Niech się stanie” — tak mówił Pan przy stwarzaniu. Dziś mówi do nas, noszących w sobie bałagan, który może być początkiem nowego kosmosu. Ale my nie mamy czasu Go słuchać. Zapanowała bowiem epidemia bezproduktywnego aktywizmu. Według obserwatorów życia społecznego, „zasobem”, którego brakuje dzisiaj ludziom najbardziej, jest czas. Obsesyjny aktywizm i niezdolność do zdystansowania się i refleksji powiększają chaos, zamiast go porządkować. Wciągnięci w wir pracy nie wiemy, w co najpierw włożyć ręce. W rezultacie oddajemy się niesprecyzowanej aktywności, ciężko pracując, a zarazem niewiele robiąc. Zamiast porządkować świat — pomnażamy chaos.
W The Royal Academy of Arts w Londynie co roku organizowana jest Summer Exhibition. Podczas ubiegłorocznych wakacji wystawiono tam ponad tysiąc obrazów z całego świata. Wielka wystawa współczesnego malarstwa. Na zakończenie ekspozycji — niespodzianka: sala kontemplacji. Autor tego pomysłu umieścił pośrodku sali inscenizację światła. Patrząc w jeden punkt, można było zaobserwować zmieniające się kolory. Z daleka dochodziła delikatna muzyka. Głównym przesłaniem autora było motto: „Lubię, jak ludzie patrzą spokojnie w jeden punkt”.
Usiadłem naprzeciw i w milczeniu trwałem tak może kwadrans. Obserwowałem też innych ludzi. Większość po wejściu do sali kontemplacji zaraz z niej wychodziła. Aby zauważyć światło i usłyszeć muzykę, trzeba było się zatrzymać i trochę skupić. Byli też tacy, którzy siadali na ławce, ale po chwili brali do ręki telefon komórkowy i wysyłali SMS-y. Może pięć osób przez czas mojego tam pobytu potrafiło w tej sali się odnaleźć.
Rozbiegani, rozkrzyczani — nie widzimy, nie słyszymy. Aż strach pomyśleć, że może też w ten sposób traktujemy innych, kiedy do nas mówią. Chaos wewnętrzny produkuje chaos w zewnętrznym otoczeniu.
Bóg mówi jak przy stworzeniu: „Niech się stanie”. Ale wtedy każde powstające dzieło miało swój dzień — czas.
Chcąc więc zacząć coś od nowa, trzeba Bogu dać czas. Stracić go, aby odzyskać harmonię. Jeśli żyjemy aktywnie, należy zapewnić sobie czas na modlitwę.
Św. Franciszek Salezy, zapytany, ile czasu należy poświęcać na modlitwę, miał powiedzieć: „Wystarczy pół godziny dziennie, chyba że jesteśmy zbyt zajęci. W tym wypadku — stwierdził święty — trzeba modlić się dwa razy dłużej, czyli godzinę”.
A wtedy wszystko staje się nowe.
opr. mg/mg