Czy wychowanie dziecka powinno uwzględniać działanie Ducha Świętego w małej osóbce? Oczywiście - i nie chodzi tu o dary nadzwyczajne, ale właśnie o to "zwyczajne" działanie Ducha Bożego w człowieku
Spośród obrzędów chrztu, prócz polania wodą, najmocniej przemawia do mnie namaszczenie krzyżmem świętym. Pamiętam, gdy przed chrztem naszej pierwszej córki kapłan tłumaczył nam, że ten gest nieprzypadkowo wykonywany jest niejako na czubku głowy dziecka i wyraża w ten sposób zstępującego z nieba Ducha Świętego, który będzie prowadził nasze dziecko i otoczy je opieką. Namaszczenie krzyżmem zawsze jest momentem szczególnego działania Ducha Świętego — przejęcia przez Niego sterów, jeśli tylko pozwolimy na to jako rodzice.
A w jaki sposób możemy nie pozwolić? Możemy gasić Ducha w naszych dzieciach. Czy ja Go gaszę? Tak. W jaki sposób? Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to brak słowa „przepraszam”. Brak pojednania z tą małą osóbką, co do której wciąż jeszcze miewam złudzenia, że ona nic a nic nie rozumie z mojej mowy ciała, złych słów czy gestów, które niesprawiedliwie w jej stronę kieruję. Niesprawiedliwość musi być naprawiana. Jeśli nie jest, rodzi bunt, osąd i pewną barierę między mną — ojcem a nią — moją córką. Miejsce Bożego Ducha, który jest tak bardzo widoczny w jej uśmiechu, niewyczerpanych pokładach energii czy pełnych ufności prośbach o poczytanie książki, może zająć duch strachu, że tata znowu się zdenerwuje, odrzuci, nie zechce ze mną spędzać czasu.
Zesłanie Ducha Świętego bardzo mnie w tej przestrzeni dyscyplinuje. Przypomina, że moje dziecko miało swoje małe, prywatne zesłanie w czasie chrztu, a ja jako ojciec mogę łatwo, w imię egoizmu, tego Ducha z niej wyrzucić. Jeżeli słowo „przepraszam” nie przejdzie mi przez gardło w stosunku do dwulatki, to chyba tym trudniej będzie je wypowiedzieć wobec nastolatki. To słowo uczy to małe dziecko, by również ono sięgało po przeprosiny i było otwarte na tę tak ważną formę komunikowania się ze światem i oczyszczania swojego serca.
Duch Święty jest duchem prawdy. Tę Bożą prawdę nasze dzieci mają w sobie ot tak. A my jako ojcowie możemy łatwo ją zagłuszyć. W końcu na ogół jesteśmy pierwszymi mężczyznami w życiu naszych pociech i wywieramy na nie pewne warunkujące przyszłość wrażenie. Kształtujemy je naszym postępowaniem. Słowo „przepraszam” jest tu doskonałym i wyjątkowym narzędziem — takim, które pozwala naprawić błąd.
Jarosław Kumor. Mąż i ojciec, dziennikarz i publicysta, jeden z liderów męskiej wspólnoty Przymierze Wojowników
opr. mg/mg