Pisma zebrane bł. Stanisława Papczyńskiego (fragmenty)
PRZED KOMUNIĄ ŚWIĘTĄ
1. „Józef i Maryja dziwili się temu, co o nim mówiono” (por. Łk 2,33).
Dziwiła się Matka święta wraz z opiekunem, świętym małżonkiem, słowom Symeona i wygłoszonemu proroctwu o jedynym Synu Boga i Jej. Ty podziwiaj swoją nieporadność i niezdolność do duchowego postępu. Bo ilekroć jesteś pociągany do zaparcia się siebie, albo gdy jesteś pobudzany do przyjęcia perswazji innych i pouczeń roztropniejszych od siebie, tylekroć ani nie przyjmujesz rad od nich, ani nie idziesz za głosem Boskich natchnień.
Jest jednak w obecnej Komunii świętej coś, co powinieneś podziwiać bardziej niż wszystko inne. To mianowicie, że pod odrobiną dopiero co przeistoczonego w Ciało chleba, pozostaje niepojęty Bóg-Człowiek: rozdziela siebie wszystkim, a jednak jest nienaruszony, a co jest jeszcze bardziej zdumiewające, staje się pokarmem zarówno dla dobrych, jak i niegodziwych.
Ty pragnij i staraj się o to, aby jak najlepiej przygotować się do owocnego przyjęcia niebieskiego Chleba, który posiada w sobie wszelką rozkosz [Mdr 16,20]. To na pewno zależy od twojej woli i od twej chęci.
2. „I błogosławił im Symeon” (Łk 2,34).
Oto z jakiego powodu, zarówno św. Józef, jak i Najświętsza Rodzicielka, a nawet sam Bóg-Jezus upokarzają się przed jakimś tam starcem: czekają [f. 11v] na błogosławieństwo!
A ty, nastawiony na słuchanie wiele o sobie i o swoich sprawach, ośmielisz siebie stawiać wyżej od innych, wysoko się cenić i oczekiwać od nich uznania, nie poddając komuś drugiemu swych zapatrywań? A przecież tego cię dziś uczy Dziecię Jezus ze swoją Dziewicą Matką, poddając się Symeonowi i Prawu Mojżeszowemu, od którego na zasadzie nadprzyrodzonego przywileju są wyjęci. Bo wiedz, że nie ma innej drabiny do nieba i do otrzymania życia wiecznego, jak pokora; oczywiście, tak wysoko się wznosimy, jak głęboko poddajemy się innym.
Proś zatem Tego najpokorniejszego Pana, którego Ciało będziesz pożywał, aby ci udzielił pokory i wpoił ją w ciebie, a posiadłszy ją, abyś był szczęśliwy w swoich działaniach, szczęśliwy w życiu i w chwili śmierci.
3. „Nie odchodziła ze świątyni, postami i modlitwami służąc we dnie i w nocy” (Łk 2,37).
Od tej świętej wdowy prorokini możesz się nauczyć wytrwałości w modlitwie, dowiedzieć się o właściwym miejscu modlitwy, poznać środki wspomagające modlitwę i jej trwanie. Postaw sobie za wzór tę, która w świątyni zanosiła modły, dodawała do nich posty, a także czuwanie i wciąż się modliła. Bardzo błogosławiona jest taka modlitwa prawdziwa, nienaganna.
Teraz zaś, przystępując do Boga ukrytego w Najświętszym Sakramencie, zbliż się i idź z największymi, najpokorniejszymi i licznymi prośbami. Bo podobnie jak ludzie udający się na uczty do magnatów zdobią swe ciała różnorakimi najdroższymi szatami, tak samo powinna być wystrojona twoja dusza, gdy masz pójść na najświetniejsze przyjęcie najwyższego Króla, na wielką wieczerzę Niebieskiego Ojca. A czymże piękniej się przystroisz, jak nie modlitwą?
PO KOMUNII ŚWIĘTEJ
1. „Oto ten położony jest na upadek [f. 12r] i na powstanie wielu” (Łk 2,34).
Co słyszysz? Prorok nazywa Pana Księciem Pokoju, a Symeon mieni Go sprawcą wielu klęsk, położonym na upadek wielu ludzi. Lecz słusznie dodał, że został też przeznaczony na powstanie, abyś zrozumiał, że Chrystus Pan przyszedł na świat, żeby czy to budować, czy też burzyć, niszczyć i usuwać te rzeczy, na których opierają się dzieła demona, a odbudowywać te, które uczynione ręką Bożą zostały podstępem zniszczone przez tegoż bardzo przebiegłego piekielnego Ulissesa. A czyż i Aniołowie nie śpiewali „A na ziemi pokój ludziom”? Faktycznie, śpiewali. Ale żebyś nie myślał, że z przyjściem na ziemię Boga Człowieka wszystkim ludziom został dany pokój, dodali, że został on udzielony tylko „ludziom dobrej woli” [Łk 2,14].
Oby jednak ten Pan, którego dopiero co przyjąłeś, był dla ciebie na powstanie! Obyś powstał ze swych niedoskonałości, bo nadeszła już godzina powstania ze snu [por. Rz 13,11]! Oby On był na upadek i zniszczenie tych rzeczy, które piekielny architekt, zły duch, w twoim sercu i w twojej duszy urządził! Oby Pan to zniszczył, a zniszczone dzieła Ducha Świętego naprawił i odbudował.
2. „A duszę twą własną przeniknie miecz” (Łk 2,35).
W ten sposób Mądrość Boża potrafi przeplatać radość ze smutkiem, a smutek z radością: raz zmysły napełnia najsłodszym miodem, a innym razem wlewa w nie najbardziej gorzką żółć. Chcesz poznać przyczynę, dlaczego tak czyni? Dlatego żeby pośród słodyczy dusze się nie psuły.
Bo podobnie jak solą przyprawiamy potrawy, aby je zakonserwować, tak najwyższa Mądrość, Stwórca i Rządca wszechrzeczy, gorycze przeplata słodyczami, a słodycze goryczami; po miłych [f. 12v] rozkoszach i krzepiących przyjemnościach uderza w naszą duszę twardym młotem cierpień, by ciesząc się zawsze pomyślnością, nie splamiła się brudami pychy; by dotknięta dłużej trwającymi, a nawet ciągłymi niepowodzeniami, pozostała nietknięta, nienaruszona i niezepsuta.
Dokładnie tego samego doświadczyła najczystsza Bogarodzica Dziewica. Podczas ogromnie radosnego święta najwyższa Mądrość — Bóg przeszył Jej serce mieczami boleści. Każdej poszczególnej Jej radości towarzyszyły poszczególne smutki: jednak na pewno nie dlatego, by zabezpieczyć Jej ducha nie znającego zmaz i zawsze kwitnącego, lecz żeby go jeszcze bardziej umocnić i by osiągnął większą chwałę w mieszkaniu i krainie wiecznego pokoju.
Ty naucz się być człowiekiem silnego ducha w zmartwieniach, które następują po ulotnej wesołości. Po ciężkich bowiem nawałnicach najlepszy Bóg wkrótce sprowadzi najbardziej upragnioną ciszę, jeśli uzna, że jest ci ona potrzebna. Jeśli zaś jesteś miotany nieustannymi falami trudności, bądź przekonany, że sprawia to Mądrość i Opatrzność Boża, abyś nie został unicestwiony przez nieprawości i nie zginął w zaduchu grzechów: ćwiczy cię dłuższymi utrapieniami i w nich, jakby w jakiejś soli, konserwuje twego ducha.
3. „Aby myśli z wielu serc były objawione” (tamże).
Oto masz powód, dla którego Pan pozwala, aby na tym burzliwym morzu świata uderzały na nas częste nawałnice i jak kapitan opuszczający płynące łodzie, pozostawia nasze dusze bez łask sprzyjającego wiatru wschodniego oraz zalewa falami pokus, udręk i smutków. Postępuje tak, abyśmy doświadczyli, co potrafimy uczynić bez Niego, na ile mamy stałego ducha: jacy to z nas są bohaterowie, wojownicy i mężczyźni. Ktoś powiedział, że „w pokusach i uciskach człowiek widzi, na ile postąpił; wtedy też ma większą zasługę i lepiej okazuje się jego cnota”.
Orły mają zwyczaj wynosić swe pisklęta w powietrze i tam je upuszczać, aby nauczyły się latać na własnych skrzydłach. To samo zwykł nam czynić Ojciec, nasz Bóg [f. 13r]. Niesie nas i trzyma na swoich rękach, prowadzi, podtrzymuje, a w niespodziewanym momencie zostawia i opuszcza, abyśmy się sami nauczyli biegać. Postępuje tak, jak czyni ojciec lub piastunka z małym dzieckiem, które uczy stawiania kroków: to prowadzi je podtrzymując prawicą, to daje laseczkę, by się podpierało, a w końcu i ją zabiera, każąc chodzić bez żadnego podtrzymywania i podpory.
Ale wspomniany wyżej, bardzo pobożny mąż, mówi też co należy robić w takich przypadkach: zachęca do wzbudzania nadziei i do modlitwy: „Nie powinniśmy rozpaczać w pokusach, lecz tym żarliwiej błagać Boga, żeby nas raczył wspierać we wszelkim utrapieniu, a On niezawodnie — według słów św. Pawła — wraz «z pokusą i udręką zgotuje też wyjście», abyśmy mogli wytrzymać” (por. 1 Kor 10,13).
opr. mg/mg