Siostrą teologii, opartej na Biblii, może być literatura piękna
Siostrą teologii, opartej na Biblii, może być literatura piękna - o ile jest to literatura i jest rzeczywiście piękna.
W powieści laureata Literackiej Nagrody Nobla 2008, Jeana-Marie G. Le Clézio, „Urania”, stary Julian mówi do swojego wnuka, czytającego różne książki: „Byłoby lepiej, gdybyś zajrzał do Biblii”.
Otóż zaglądamy do Biblii i czytamy: „On to jest, który tworzy góry i stwarza wichry” (Am 4, 13). Jednym z najwspanialszych dzieł, stworzonych przez Boga, są góry i stanowią - obok morza i pustyni - bardzo ekspresyjny żywioł. I dlatego:
"Góry i pagórki, błogosławcie Pana,
chwalcie i wywyższajcie Go na wieki" (Dn 3, 75).
Dlatego też Psalmista śpiewa: „Niech góry razem wołają radośnie w obliczu Jahwe, bo nadchodzi” (Ps 98,8).
Bułgarski masyw górski Riła. Gdzieś pod Musałą spotykamy pasterza ze stadem owiec. Częstujemy go tym, co mamy, on nas częstuje serem, a potem pokazując nam zniszczoną, małą książkę - Biblię mówi: „Czytam, czytam o tym, jak to Bóg stworzył świat, a na nim te kochane góry... I nie mogę się nadziwić, jakie one piękne...”.
"Czymże ty jesteś, góro wysoka?...” (Za 4, 7). Góry są nie tylko piękne, ale spełniają rolę znaku Obecności Bożej. Jeżeli Jezus zarzuca swoim oponentom: "Wygląd nieba umiecie rozpoznawać, a znaków czasu (semeia kairon) nie możecie?" (Mt l6, 3), to oprócz „znaków czasu" istnieją „znaki Boga” (semeia Theou), a jednym z nich są góry.
Grek Zorba z powieści Nikosa Kazantzakisa medytuje: „Wszystko na tym świecie ma swój ukryty sens - ludzie, zwierzęta, drzewa, gwiazdy są hieroglifami”. Ale jednym z najbardziej przemawiających „hierog1ifów” są góry! Bardziej teologicznie należy powiedzieć, że są one „znakiem Obecności Bożej”. Przy odczytywaniu tego znaku należy zachować „zasadę transcendencji”: góry są znakiem Boga, ale nie są Bogiem! Góry wskazują na Boga, w pewnym sensie uobecniają Go, ale nie są Bogiem i dlatego wszelkie skłonności do panteizmu są tu absolutnie wykluczone.
Jeśli Stary Gringo z powieści Carlosa Fuentesa powiada, że „na pustyni ze dwa lub trzy razy dziennie można zobaczyć twarz Pana Boga”, to tym bardziej można ją zobaczyć w górach. A jeżeli tak, to warto posłuchać wezwania samego Jezusa, skierowanego do ludzi: „Niech uciekają w góry!” (Mt 24, 16). Wzorem Jego Matki Maryi, która „poszła z pośpiechem w góry” (Łk 1, 39), uciekajmy w góry, by doświadczyć Obecności Bożej i by doznać wielu przeżyć. Najpierw więc, by odpocząć: „Jezus wszedł na górę i tam siedział” (Mt 15, 29). Odpoczynek jest nakazem moralnym: „Niech góry przyniosą ludowi pokój, a wzgórza sprawiedliwość” (Ps 72, 3).
Następnie by odnowić, ożywić miłość i przyjaźń międzyludzką: „Potem wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których chciał” (Mk 3, 13). W dolinach bywa różnie, „drze się koty” z bliźnimi, w górach nabiera się dystansu i odnawia się przyjaźń. „Gdy wracam z gór, nie tylko czuję się jak orzeł, ale także jestem zaprzyjaźniony ze wszystkimi ludźmi!” - mówił Romano Cornuto.
Potem, by się przynajmniej trochę zmienić: „Wyszedł na górę... Wygląd Jego twarzy odmienił się...” (Łk 9, 22-29). Człowiek na dole wpada w tryby zwyczajności, staje się trochę robotem, często manipulowanym przez innych, zapomina o sobie - kim jest, kim być powinien.
W końcu, by modlić się i zbliżyć się do Boga: „Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga” (Łk 6, 12). Góry stwarzają wspaniałe warunki do modlitwy, czyli rozmowy z Bogiem: samotność, wyciszenie, doświadczenie przemijania, ale także - a może przede wszystkim - doświadczenie Sacrum. To przecież na górze Synaj objawiał się Bóg Jahwe! „Widziałem Go!... Widziałem Boga wśród błyskawic i piorunów, w burzy!..." - mówił przyciszonym głosem wystraszony i zmęczony po powrocie z nieudanej wyprawy na Nanga Parbat - Ang Norbu. Dla chrześcijanina, dla ucznia Chrystusa, góry stanowią przecież cząstkę Jego Kosmicznego Ciała (Kol 1, 15-20).
„Kto będzie przebywał w Twym przybytku, Jahwe, kto zamieszka na Twojej świętej górze?” (Ps 15, 1) - pyta Psalmista. I od razu odpowiada: „Ten, który postępuje bez skazy, działa sprawiedliwie, a mówi prawdę w swoim sercu...” (Ps 15,2). Żeby odczytać znak Obecności Bożej, jakim są góry, trzeba spełnić podstawowy warunek: uczciwość wobec Boga — „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika” (Łk l8, 13). Chodzi zatem o postawę pokory, czyli prawdy o sobie: „Taki jestem, Panie, kocham Cię tak, jak potrafię!”. Co jak co, ale „hypokrisis”, czyli obłuda, w obliczu gór nie ma zupełnie miejsca! Jeżeli spełni się ten fundamentalny warunek, góry mogą przynieść garść szczęścia. Bo jeżeli Grek Zorba powiada: „Jak prostą, codzienną rzeczą jest szczęście - szklanka wina, kasztan, szum morza”, to tym bardziej takim szczęściem są góry, w których doświadcza się Obecności Bożej.
„Wznoszę swe oczy ku górom: skądże nadejdzie mi pomoc?” (Ps 121, 1). Żeby ta pomoc nadeszła, góry muszą w ogóle istnieć. Stąd bardzo prozaiczny postulat ochrony gór: „Nie wyrządzajcie szkody Ziemi!” (Ap 7, 3). Szanując i ochraniając wspaniałe dzieło Boże, jakim są góry, korzystając z ich piękna i mocy, miejmy wielką nadzieję, że nie zniszczą ich ludzie, a w Paruzji, przy końcu świata, będą nadal istnieć i zachwycać w „Niebie nowym i ziemi nowej” (Ap 21,1). „Bo co to byłoby za niebo, gdyby w nim zabrakło moich kochanych gór!” - mawiał stary góral spod Cichego.
Ks. prof. Roman E. Rogowski — wykładowca teologii dogmatycznej na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu, twórca teoekologii, podróżnik, taternik, alpinista, pisarz, autor kilkudziesięciu książek m.in. legendarnej „Mistyki gór”.
opr. mg/mg