Szkaplerz – pierwotnie rodzaj zakonnego fartucha – wyraża wiarę w opiekę Maryi i chroni przed niebezpieczeństwami duchowymi.
Takie to niepozorne. I takie niepraktyczne. I takie nie na czasie. Chciałoby się zapytać — po co komu szkaplerz w dzisiejszych czasach? A może właśnie dzisiaj jest potrzebny?
Niepozorny: bo to zwykły, mały medalik. Albo obrazek na kawałku płótna, na długiej tasiemce. Czasem zobaczyć go można wystający spod koszuli. Niepraktyczny: bo zgubić łatwo i nosić trzeba na szyi, a nie gdzieś w domu powiesić, przecież tak byłoby wygodniej. I nie na czasie: bo przecież w dobrym tonie jest ponoć starannie dobierać nie tylko strój, ale i dodatki, każdy pierścionek i kolczyk jest dokładnie przemyślany, więc gdzie tu jakiś szkaplerz, jakiś staromodny medalik na szyi, nie pasuje! Może u księdza, pod koloratką, ale przecież nie u młodej dziewczyny!
Nie zbliżył sięA jednak warto poznać szkaplerz i się z nim zaprzyjaźnić. Ale żeby to zrozumieć, trzeba zacząć od początku. Albo przynajmniej od historii bardzo starej, związanej ze świętym proboszczem z Ars. Św. Jan Maria Vianney potrafił czytać w ludzkich sercach i myślach i widział w nich działanie i Boga, i szatana. Kiedy któregoś dnia przyszła do jego konfesjonału światowa dama, on przypomniał jej bal, na którym ostatnio była, i młodego, nieznanego nikomu człowieka, który był jego bohaterem. Dama musiała przyznać, że rzeczywiście bardzo chciała z nim tańczyć i była zazdrosna o inne bawiące się z nim kobiety – bo on ją wciąż w swych tańcach omijał. Ks. Jan przypomniał jej również to, co wydawało jej się omamem: bo gdy wychodziła z sali, pod stopami młodego, tajemniczego młodzieńca zobaczyła dwa ogniste płomienie. – Otóż, moja córko, tym młodzieńcem był szatan – tłumaczył proboszcz z Ars. – Te osoby, z którymi tańczył, są potępione lub na drodze do potępienia. To, że do ciebie się nie zbliżył, zawdzięczasz jedynie szkaplerzowi, który nosiłaś na piersiach, i mając nabożeństwo do Matki Najświętszej, uważałaś go za najpewniejszą swą obronę.
Fartuch mnichówMłoda dziewczyna, której św. Jan Maria Vianney uświadomił potęgę szkaplerza, wstąpiła do klasztoru. To akurat nie jest żadną regułą – bowiem szkaplerz, choć rodowód ma zakonny, przeznaczony jest również dla świeckich.
Tak naprawdę u swoich początków szkaplerz był zwykłym fartuchem, nakładanym przez mnichów na habit, chroniącym przed brudem pracy. Czarny szkaplerz nosili cystersi na swoich białych habitach, i do dziś jest on częścią habitu benedyktynów, dominikanów czy paulinów. Składa się z dwóch prostokątnych kawałków materiału, zszytych na ramionach, z wycięciem na głowę. Do połowy XIII w. rzeczywiście był ochronnym fartuchem, ale później wydarzyło się coś, co diametralnie zmieniło znaczenie banalnych z pozoru kawałków tkaniny.
Niejaki Szymon, w młodości, ze względu na pustelnicze życie, jakie wiódł w pniu drzewa, nazywany Stockiem (ang. pień), wybrany został przez przybyłych do Anglii karmelitów na ich generalnego przełożonego. Ale sytuacja zakonu była bardzo trudna: traktowano ich jak obcych, a reguła nie pasowała do warunków życia na nowej ziemi. Szymon starał się zreformować zakon, ale wszystko wskazywało na to, że karmelitom grozi kasata. Wówczas to Stock zaczął modlić się o ratunek do Maryi. Wołał: „Kwiecie Karmelu, śliczna Winnico, tylko Ty jesteś, Splendorze Nieba Wieczną Dziewicą! O Matko cicha, piękna jak zorza dla karmelitów, daj przywileje, o Gwiazdo Morza!”.
W nocy z 15 na 16 lipca 1251 r. Maryja objawiła się Szymonowi i podała mu szkaplerz, który odtąd miał być znakiem Jej opieki. Szymon usłyszał: „Umiłowany synu! Przyjmij Szkaplerz Twojego Zakonu, przywilej dla ciebie i karmelitów. Kto w nim umrze, nie zazna ognia wiecznego. Oto znak zbawienia, ratunek w niebezpieczeństwach, przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania”.
Szymon Stock szybko mógł się przekonać, że Maryja mówiła prawdę. Kiedy, zgodnie z Jej zaleceniem, udał się do Rzymu, by starać się o ustabilizowanie sytuacji zakonu karmelitańskiego w Europie, Ona sama pokazała, że dotrzymuje obietnic: papież Innocenty IV wydał list do biskupów, w którym polecał im zakon karmelitański.
Szata królowej i papieżaDlaczego akurat szkaplerz wybrała Maryja na znak swojej opieki? Dlaczego właśnie kawałek ubrania, w dodatku mało szlachetny, chroniący przed brudem? Nie ma tu nic przypadkowego, a szata ma swoją głęboką symbolikę. Wystarczy przypomnieć sobie Jozuego, z którego anioł zdejmował brudną szatę, symbolizującą grzech, a ubierał go w „szatę wspaniałą”. Albo św. Pawła, który pisał, że chrześcijanin powinien przywdziać na siebie zbroję żołnierza Chrystusa. W starożytnym Rzymie przez przywdzianie nowej szaty przyjmowano do nowego stanu, a kiedy cesarz obejmował na własność jakiś budynek, albo przynajmniej zobowiązywał się do troski o niego – na jego zewnętrznej ścianie zawieszał swoją szatę. Nic więc dziwnego, że Maryja również wybrała szatę, żeby w ten sposób ludzie mogli powierzyć się jej opiece i żeby Ona mogła w sposób szczególny czuwać nad nimi.
Decyzja Maryi i postawa Szymona sprawiły, że nabożeństwo szkaplerza zaczęło się rozwijać. Szkaplerz – w zminiaturyzowanej formie, jako prostokątne kawałki tkaniny połączone tasiemką – zaczęli przyjmować już nie tylko zakonnicy, ale również i świeccy, dla których powstawały bractwa szkaplerzne. W Polsce bractwa takie rozwijały się już w XIV w., nie tylko dzięki karmelitom, ale również franciszkanom, cystersom, benedyktynom czy jezuitom. O szkaplerzu głoszono kazania, szkaplerz nosili polscy królowie – królowa Jadwiga i król Władysław Jagiełło, Jan III Sobieski i Jan Kazimierz. Przez wieki nabożeństwo szkaplerza pozostało żywe – najlepszym tego przykładem jest chociażby postać Jana Pawła II, na którego zdjęciach z Polikliniki Gemelli, robionych krótko po zamachu, widać wystający na szyi kawałek brunatnej tasiemki.
ObiecałaBrunatny szkaplerz Jana Pawła II był jednym z dwóch możliwych typów szkaplerza, będącego swoistym minihabitem. Szkaplerz może mieć formę niewielkiego kawałka tkaniny lub medalika. Medalik pojawił się w 1910 r., zatwierdzony przez papieża Piusa X. Prosili o to górnicy – bo ten z sukna niszczył się bardzo szybko podczas ich pracy. Medalik szkaplerza z jednej strony przedstawia Najświętsze Serce Jezusa, z drugiej – Najświętszą Maryję Pannę. Aby go przyjąć, trzeba najpierw szczerze chcieć zawierzyć Maryi i naśladować Jej życie. Mogą go nosić świeccy, kapłani i osoby zakonne, dorośli i dzieci, które są w stanie zrozumieć jego znaczenie. Sam obrzęd przyjęcia szkaplerza powinien odbywać się w stanie łaski uświęcającej, a nałożyć go (czyli inaczej: przyjąć do szkaplerza) może jedynie kapłan lub diakon. W sam szkaplerz najłatwiej się zaopatrzyć, zwracając się bezpośrednio do najbliższego klasztoru Karmelitów lub Karmelitanek.
A dlaczego warto – mimo, być może, niewygody i bycia „nie na czasie”? Bo szkaplerz czyni cuda w życiu człowieka. I nie chodzi tu o żadną tajemną moc, o żadne talizmany czy magię. Szkaplerz nie może być pustym znakiem, a medalik na piersi nie jest biletem do zbawienia. Ale chodzi o obietnice, które Maryja dała człowiekowi i które — przy jego pomocy i gotowości — chce wypełniać. Że ten, kto umrze odziany szkaplerzem, nie zostanie potępiony. Że Maryja będzie się opiekować jego duszą i ciałem w życiu i w godzinie śmierci. Że zachowując czystość według swojego stanu, zostanie wybawiony z czyśćca w pierwszą sobotę po swojej śmierci. I że wszystkie Msze św., Komunie św., umartwienia, modlitwy, posty i ich owoce w zakonie karmelitańskim będą też jego udziałem. Warto zawierzyć Maryi Szkaplerznej? Warto.
Źródło: Przewodnik Katolicki 28/2012