Nieskończenie mały w obliczu Nieskończenie Wielkiego
stron: 336
format 165x235
ISBN 978-83-7485-201-2
„Mąż Boży Franciszek, ciałem pielgrzymujący, z daleka od Pana, przytomnym duchem pragnął wejść do nieba, od którego oddzielała go tylko ściana ciała, jako że stał się już obywatelem wśród aniołów. Zawsze szukał miejsca samotnego, w którym mógłby zespolić ze swym Bogiem nie tylko ducha, ale i całe ciało. A modląc się w lasach i w samotniach, gaje napełniał jękami, ziemię zraszał łzami, ręką bił się w piersi. Tam też, jak gdyby wpuszczony do ukrytego skarbca tajemnic, często gawędził głośno ze swoim Panem. Często modlił się wewnętrznie, bez poruszania wargami, a skierowując to, co zewnętrzne, do wnętrza, podnosił ducha ku niebu. Całą swoją intuicję i cały swój afekt stapiał w jedność, o jaką prosił Boga, do tego stopnia, że cały stał się nie tyle modlącym się, co samą modlitwą”.
Powyższe słowa, zaczerpnięte z Życiorysu drugiego świętego Franciszka Tomasza z Celano, odnajdują pełne potwierdzenie w rozważaniach ojca Barsottiego nad niektórymi fundamentalnymi tekstami dla modlitwy franciszkańskiej, przede wszystkim zaś nad Oficjum o Męce Pańskiej, nad Testamentem i nad Chartulą, która zdaniem toskańskiego mistyka jest jednym z najświętszych przedmiotów znajdujących się na świecie. Ojciec Barsotti zanurza się wraz ze św. Franciszkiem w otchłań Bożej Miłości, tam, gdzie można zatracić się jedynie przy pełnej świadomości własnej małości.
Ci, którzy zgłębiają postać Świętego, wiedzą, iż od słów i pism ważniejszy jest On sam, prawdziwy wzór życia. Jego życie, czyli zwyczajne epizody, jakie składały się na nie, zostało nam przekazane zwłaszcza dzięki miłości współczesnych mu ludzi.
„Dla ojca Divo Barsottiego Słowo Boże nie jest głównie nauką, teologią, lecz działaniem i życiem, jest aktem stwórczym, który się wypełnia. A życie nie jest tylko czymś «fizycznym», «ontologicznym», lecz wolnym, duchowym działaniem, darem z siebie przez wiecznego Ducha... Słowo to działanie Boga w Piśmie Świętym, które jednak nie jest «księgą», lecz rozbrzmiewaniem na całym świecie historycznej obecności Słowa Bożego” (Hans Urs von Balthasar).
Ci, którzy zgłębiają postać Świętego, wiedzą, iż od słów i pism ważniejszy jest on sam, prawdziwy wzór życia. Jego życie, czyli zwyczajne epizody, jakie składały się na nie, zostało nam przekazane zwłaszcza dzięki miłości współczesnych mu ludzi. Prawdopodobnie nie istnieje żadna inna literatura religijna, która zawierałaby tak bogatą i niezwykłą antologię hagiograficzną; poza tym, trzeba zauważyć, że niewiele mówi się o życiu pozostałych świętych. O podróży Franciszka do Dalmacji i do Hiszpanii nie wiemy prawie nic pewnego; niewiele wiemy też o jego podróży na Wschód, chociaż odegrała ona istotną rolę w ostatnich latach życia Świętego. Towarzyszy Franciszka nie obchodziły te wydarzenia, lecz on sam, tajemnica doświadczenia religijnego, które ich porwało, źródło dziecięcego podziwu i bezgranicznego oddania. Doświadczenie to dostrzegali w większym stopniu w postawie i w faktach z życia codziennego, niż w najwznioślejszych nawet wydarzeniach. W ten sposób powstały Legendy, Zwierciadło doskonałości oraz, jako ostatnie, Dzieje błogosławionego Franciszka i jego towarzyszy, spisane niezrównaną prozą, jedno z pierwszych dzieł literackich języka włoskiego.
Niewielką wagę przykładano do pism, jakie Franciszek po sobie pozostawił, rzecz jasna za wyjątkiem Testamentu, tekstu programowego dla najwierniejszych uczniów, oraz Pieśni słonecznej. Niemniej jednak, to właśnie jego pisma, poprzez swoją autentyczność wprowadzają nas bezpośrednio w życie duchowe Świętego. Dlatego dzisiaj wzbudzają duże zainteresowanie i są z miłością analizowane. Oczywiście, pisma Franciszka nie mogą całkowicie zastąpić Legend, ale w swojej skromnej formie są równie cenne.
Rzecz jasna, pośród pism świętego Franciszka wyjątkowym autorytetem cieszą się Reguła niezatwierdzona, Pieśń słoneczna oraz Testament, gdyż to one zdradzają nam ducha i doświadczenie Świętego. Nie wolno nam jednak lekceważyć Oficjum o Męce Pańskiej i Uwielbienia Boga Najwyższego.
Tym co cechuje franciszkańską duchowość zdaje się być powszechne tchnienie sympatii. Święty przeżywa swoją solidarność, co więcej, swoją braterską komunię ze wszystkimi stworzeniami, a w pierwszym rzędzie ze wszystkimi ludźmi. Nic mu nie jest obce, niczego nie odsuwa. Słowa rozpoczynające List do wiernych w sposób szczególny ukazują, jak bardzo czuł się dłużnikiem wszystkich, zaangażowanym w uniwersalną służbę dla miłości. Bóg pragnie przemówić za jego pośrednictwem do każdej żywej istoty, a on czuje się w obowiązku, by mówić do Boga w imieniu wszystkich ludzi, co więcej, wszystkich istot.
Franciszek przeżywa tę uniwersalną miłość w bezgranicznej pokorze, padając wszystkim do stóp. Jest to nieprzezwyciężona potrzeba jego ducha, tak jak potrzeba bycia najuboższym, bycia najmniejszym ze wszystkich i uznania wszystkich za swoich panów. On, o nic nie prosząc dla siebie, raduje się wszystkim i przeżywa czystą radość miłości poprzez uwielbienie: uwielbienie cnót, uwielbienie stworzenia, uwielbienie Dziewicy, uwielbienie Boga. Żaden pesymizm, żaden niepokój czy obawa nie paraliżują jego ducha.
Niemniej jednak to właśnie Oficjum o Męce Pańskiej, bardziej niż jakikolwiek inny tekst, wydaje się być zgodne z żywotami: modlitwa świętego Franciszka, zanim stała się uwielbieniem i dziękczynieniem, była „współcierpieniem”: Franciszek doświadcza żywej relacji z Chrystusem, który rodzi się w pokorze i ubóstwie w grocie w Betlejem, by następnie cierpieć i umrzeć za nas na krzyżu. I chociaż tylko w Oficjum o Męce Pańskiej obecne są modlitewne odniesienia do ziemskiego życia Jezusa, są one niezwykle żywe i ujmujące — zdradzają bowiem żywe uczestniczenie Świętego w tej tajemnicy. A mówią o tym biografowie: Franciszek żył tak, jakby Chrystus był fizycznie przy nim obecny, jakby Go widział. On żył z Nim.
Teksty modlitw w sposób bardzo niedoskonały zdradzają, jak naprawdę wyglądała modlitwa świętego Franciszka. To, co o niej napisano, wychodzi daleko poza literę tekstów pozostawionych przez Świętego. A jednak niczego byśmy o niej nie wiedzieli, gdyby Franciszek nie pozostawił po niej śladu w swoich pismach. Wszyscy, którzy o nim piszą, czują się niezdolni do przeniknięcia tajemnicy jego życia na kontemplacji i modlitwie, przeczuwają jednak, iż właśnie ona jest źródłem niezrównanej wielkość Świętego. Jego ubóstwo, surowość życia, pokora człowieka Bożego — to wszystko po części tłumaczy jego wewnętrzne życie, jego pasję miłości do Chrystusa. Jednak prawdziwym życiem Franciszka jest modlitwa, dlatego pozostaje zasadniczo tajemnicą — tajemnicą duszy, która na ziemi przeżyła swoje przejście i swoje przebywanie na łonie Boga…
Nasza lektura nie może pominąć rozdziałów XXIX i XXX Życiorysu pierwszego, autorstwa Tomasza z Celano, rozdziału LXI z Życiorysu drugiego, rozdziałów IX, X i XIII z Życiorysu większego świętego Bonawentury, a także Zbioru asyskiego i Zwierciadła doskonałości: dopiero po ich przeczytaniu zobaczymy, że modlitwa stanowiła duszę życia Franciszka. Na tych stronach dostrzec możemy głębię owych formuł, czasami prostych i ubogich w słownictwo, poprzez które Święty przekazał nam swoją rozpaloną modlitwę, najwyższe uwielbienie.
Studium nad modlitwą świętego Franciszka musi mieć na uwadze drogę jego świętości i, o ile to możliwe, zachować wierność dacie powstania każdego pojedynczego pisma, by zobaczyć, w jaki sposób owa modlitwa rozprzestrzenia się, oczyszcza, staje coraz prostsza i wznioślejsza. Uwaga skupiona na dziejach duszy Franciszka zdaje się być jednak nie tylko trudna, ale i niemożliwa. Prawie wszystkie pisma pochodzą z czasów, kiedy Franciszek osiągnął swoją pełną duchową dojrzałość. Dlatego badacz zgłębiający jego modlitwy w pewnym porządku systematycznym, chociaż musi koncentrować się na rozwoju duchowym, nie może lekceważyć tych nielicznych śladów, jakie pozostawił w pismach. Zresztą, w naszym krótkim studium, które bynajmniej nie ma stać się pełnym erudycji traktatem, tylko parokrotnie przedłożymy analizę tekstów wcześniejszych nad tekstami późniejszymi. Jeśli do tego dojdzie, z pewnością nie będzie to pozbawione pewnych racji, i nie tylko dlatego, iż w studium nad modlitwą konieczny jest pewien porządek systematyczny, ale również dlatego, iż uważam, że niektóre teksty, chociaż powstałe w epoce wcześniejszej, lepiej odzwierciedlają duszę Franciszka, która osiągnęła już swoją pełną duchową dojrzałość.
Uwagi
Spośród wszystkich tekstów zawartych w życiorysach, mówiących nam o modlitwie świętego Franciszka, podajemy poniżej rozdział LXI z Życiorysu drugiego Tomasza z Celano.
Mąż Boży Franciszek, ciałem pielgrzymujący z daleka od Pana, przytomnym duchem pragnął wejść do nieba, od którego oddzielała go tylko ściana ciała, jako że stał się już obywatelem wśród aniołów. Całą duszą pragnął swego Chrystusa, cały mu się ofiarował, nie tylko sercem, ale i ciałem. Opowiemy nieco o wielkości modlitwy, o ileśmy ją widzieli, i o ile można ją przekazać ludzkim uszom, potomnym do naśladowania. Przez cały czas zachował święty spokój, co daje mądrość serca. Dlatego, choć nie zawsze mógł czynić postępy, to jednak nigdy nie zdawał się cofać. Jeśli kiedy zajmowały go odwiedziny świeckich, albo jakieś inne sprawy, to raczej przerywał je, niż kończył, żeby móc powrócić do swego wnętrza. Zresztą jemu, co karmił się słodyczą niebiańską, świat nie smakował, a Boskie rozkosze zrobiły go wybrednym w stosunku do grubiaństwa ludzi. Zawsze szukał miejsca samotnego, w którym mógłby zespolić ze swym Bogiem nie tylko ducha, ale i całe ciało. Gdy w miejscu publicznym doznawał nagle zachwytu, nawiedzony przez Pana, wówczas robił sobie schronienie z płaszcza, by jednak nie pozostać bez celi. Nieraz nie miał płaszcza. Wtedy, by nie wyjawić ukrytej manny, zasłaniał twarz rękawem.
Zawsze odgradzał się czymś od otoczenia, aby nie poznali pieszczoty Oblubieńca. W ten sposób nawet wmieszany w tłum ludzi na okręcie, podczas niebezpieczeństwa, modlił się niepostrzeżenie. Wreszcie, kiedy żadnego z tych sposobów nie mógł zastosować, wtedy z serca czynił sobie świątynię. Zapomniawszy o sobie, chrząkał i jęczał, a zatopiwszy się w Bogu, ciężko wzdychał i gestykulował. To w domu. A modląc się w lasach i w samotniach, gaje napełniał jękami, ziemię zraszał łzami, ręką bił się w piersi. Tam też, jak gdyby wpuszczony do ukrytego skarbca tajemnic, często gawędził głośno ze swoim Panem. Tam odpowiadał Mu jako sędziemu, błagał Go jako ojca, rozmawiał jak z przyjacielem, cieszył się jak z oblubieńcem. Rzeczywiście, żeby ze wszystkich uczuć serca złożyć wielorako całopalną ofiarę, stawiał sobie przed oczy najwyższą jedność Boga w wielorakich postaciach. Często modlił się wewnętrznie, bez poruszania wargami, a skierowując to, co zewnętrzne, do wnętrza, podnosił ducha ku niebu. Całą swoją intuicję i cały swój afekt stapiał w jedność, o jaką prosił Boga, do tego stopnia, że cały stał się nie tyle modlącym się, co samą modlitwą. Jak myślisz, jakaż rozkosz przenikała go, skoro nawykł do takich przeżyć? To wiedział tylko on jeden, ja zaś mogę raczej tylko podziwiać. Wie to ten, kto doświadczył, nie rozumieją ci, którzy tego nie doznali. Tak więc jego przenikliwy, kipiący żarliwością duch, jego wszystek wzrok i jego cała dusza zupełnie roztopiona w modlitwie, już przebywała w najwyższej krainie Królestwa Niebieskiego.
Błogosławiony ojciec zwykł był nie zaniedbywać żadnego nawiedzenia Ducha. Gdy je otrzymywał, szedł za nim i jak długo Pan pozwalał, zażywał z tak ofiarowanej słodyczy. Kiedy zajęty był jakąś sprawą albo znajdował się w drodze, wówczas, czując pewne stopniowe tchnienie łaski, kosztował z tej najsłodszej manny z przerwami i częstotliwie. Bo nawet w drodze przystawał i przepuszczał towarzyszy do przodu, aby skupić się na przeżywaniu jakiegoś nowego natchnienia. Łaski Bożej nie przyjmował na próżno.
DIVO BARSOTTI (Palaia 1914 – Florencja 2006), w kilka lat po przyjęciu święceń kapłańskich przeniósł się do Florencji, gdzie rozpoczął działalność kaznodziejską i pisarską. Jednomyślnie jest uznawany za jednego z najważniejszych mistyków i wybitnego autora tekstów o duchowości minionego wieku. Jego twórczość obejmuje ponad 150 tytułów, spośród których wiele pozycji przetłumaczono na języki obce, oraz setki artykułów publikowanych na łamach dzienników i periodyków. Spod jego pióra wyszły komentarze do Pisma Świętego, studia nad żywotami świętych, dzieła teologiczne, dzienniki i poezje. Był założycielem Wspólnoty Dzieci Bożych, rodziny zakonnej obejmującej mnichów, osoby duchowne żyjące w domach wspólnotowych oraz osoby konsekrowane „żyjące w świecie”, w sumie około dwóch tysiące członków. Księdzu Barsottiemu, bliska była duchowość chrześcijańskiego Wschodu, pracą Chrześcijaństwo rosyjskie przyczynił się do popularyzacji we Włoszech wielu postaci Kościoła prawosławnego. Przez ponad trzydzieści lat wykładał teologię na Wydziale Teologicznym we Florencji. Jako pisarz był laureatem licznych nagród literackich.
opr. aś/aś